Restless
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Hughes's Corner Shop

Go down 
4 posters
AutorWiadomość
Hidden
Laigse
Hidden


Liczba postów : 92
Rasa : Wampir
Imię : Connor
Pseudonim : Hidden
Nazwisko : Derval
Wiek : Fizycznie około dwudziestu.
Waga : 68 kg
Wzrost : 178 cm
Specjalizacja : Telekineza
Oręż : Nóż motylkowy
Ekwipunek : Komórka, papierosy, niedziałająca zapalniczka, cynamonowa guma do żucia, apteczka.
Ubiór : Szare wojskowe spodnie, wysokie skórzane buty, czarna chusta, opaska oraz rękawiczki bez palców.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandczyk
Motto : "I am not immoral. I am amoral. There's a difference."

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimePon Wrz 19, 2011 5:37 am

Hughes's Corner Shop Thecornershopbyneonsunr

Sklep położony na skrzyżowaniu dwóch większych ulic w mieście, zdołał oprzeć się biegowi czasu i działaniom okolicznych przedsiębiorców wykupujących pomniejsze lokale na rzecz większych sieci i kompanii.
Jako jeden z niewielu nieodmiennie stanowi więc suwerenny element miejskiego krajobrazu. Niewielki, skromny i nierzucający się w oczy zakład fotograficzny zdaje się być wtopionym w otoczenie, jakby stanowił jego nieodłączny element, którego usunięcie zagroziłoby zburzeniem istniejącego od lat ładu.
W dwóch niewielkich oknach wystawowych, na niskich półkach przykrytych śnieżnobiałym, lejącym się materiałem, ustawiono zarówno różnorakie zdjęcia, nawet dla niewprawnego oka wyglądające na dzieło profesjonalisty z pasją, oraz kilka starych - jeśli nie zabytkowych, modeli aparatów. Widokom przedstawiającym wrzosowiska, las, czy miasto samo w sobie, towarzyszą niewielkie ulotki przyklejone od wewnętrznej strony szyby. Większość z nich wydrukowano kilkanaście lat temu, toteż zarówno papier, jak i farba dawno zdążyły wyblaknąć i zżółknieć.
Ustawione idealnie na rogu wejście prowadzi do wnętrza sklepu, za każdym razem obwieszczając przybycie potencjalnych klientów dźwiękiem dzwoneczka zawieszonego ponad nimi, który odzywa się gdy tylko ktoś minimalnie uchyli pomalowane niebieską farbą drzwi.
Przybywający tutaj widzą niewielkie, praktycznie trójkątne pomieszczenie, przeznaczone dla gości, nie bywalców. Udostępniono im zaledwie podłużny, przeszklony kontuar z ustawioną na nim kasą, widok na dziesiątki fotografii zawieszonych na ścianach, oraz możliwość co najwyżej spojrzenia na drugie drzwi, prowadzące dalej. Być może tam właśnie wykonuje się zdjęcia dla zamawiających, chociaż nigdzie nie jest napisane, że ktokolwiek tutaj w ogóle przyjmuje jakiekolwiek zlecenia.
Żadnego cennika, żadnych godzin otwarcia i zamknięcia. Tabliczka obok drzwi wejściowych obwieszcza jedynie, iż w budynku, w którym znajduje się sklep niegdyś mieszkał sławny irlandzki pisarz i nic ponadto.
Dębowa podłoga lśni czystością i pachnie intensywnie pastą, spod woni której przebija nieznacznie zapach octu, podczas gdy przyjemne dla oka ściany pomalowane na beżowy kolor dodają przytulności niewielkiemu pomieszczeniu.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:49 pm

Aislin weszła do środka pierwsza, a zaraz za nią wampir, wciąż trzymający ją za rękę. Radosny ton dziewczyny nieco go zdziwił, ale w bardzo pozytywnym sensie. Siła ich działań musiała teraz opierać się przede wszystkim na niezłomności ducha, a rudej ewidentnie daleko było do niskiego morale. Albo po prostu wyjątkowo starannie maskowała swoje ewentualne obawy i podejrzenia. Obie możliwości tak czy inaczej świadczyły na korzyść siły charakteru przedstawicielki rasy ludzkiej.
Saoirse zatrzymał się zaraz za progiem, zamykając jedynie za nimi drzwi.
W trójkątnym pomieszczeniu znajdowała się tylko jedna osoba i to na jej reakcję czekał, wpatrzony w nią z nieśmiałym uśmiechem błąkającym się na ustach. Mógł się domyślić, że jednym ze szlaków prowadzącym zagubionych okaże się ten wiodący do zakładu fotograficznego. Podobnie jak powinien przewidzieć, iż akurat do niego zostanie przypisany ten konkretny. Isabella zasługiwała za to na kolejną dawkę szacunku, jaką darzył ją na równi z każdym towarzyszem aktualnej niedoli.
Starsza kobieta stojąca za kontuarem nie zareagowała na dźwięk dzwonka zwiastującego nadejście dwójki istot, wpatrzona intensywnie w zdjęcie w dużym formacie leżące tuż przed nią. Zmarszczone brwi i pochylona nad fotografią sylwetka świadczyły o wielkim skupieniu.
O'Keigwin poczuła jak jasnooki rozluźnia się zupełnie, jakby wcześniejsze zagrożenie odeszło w niepamięć. Mężczyzna postąpił krok do przodu, lecz nie pociągnął towarzyszki za sobą, a chociaż światło słoneczne dostawało się wciąż do środka oświetlając jego sylwetkę, zdjął powoli kaptur z głowy, odsłaniając twarz.
Właścicielka lokalu jak na zawołanie uniosła spojrzenie na nowo przybyłych, a przez jej twarz przemknęło coś pomiędzy szokiem, a bezgraniczną radością, zarysowując się szczególnie wyraźnie w zmarszczkach przy ustach i oczach. Staruszka w mgnieniu oka porzuciła niedawne zajęcie, z zaskakującą prędkością wychodząc im zza kontuaru na spotkanie.
- Saoirse! - ucieszyła się, obejmując krwiopijcę serdecznie. Wampir odpowiedział uściskiem, przytulając kobietę wolną ręką. - Gdzieś ty się podziewał? Martwiłam się, że już nie wrócisz...
Siwowłosa odsunęła się o krok, jakby dopiero teraz zauważając towarzyszącą mężczyźnie rudą, tylko po to, by zaraz i ją objąć w niemniej przepełniony sympatią sposób. Dochodząca co najmniej siedemdziesiątki kobieta wydawała się krucha, zupełnie jakby miała rozpaść się pod silniejszym naciskiem.
Mina pełna złości i nagany, jaką przybrała zaraz po tym nie pasowała jednak do takiej obserwacji, gdy tylko ponownie spojrzała na nocnego łowcę.
- Co ty w ogóle robisz na zewnątrz o tej porze, Saoirse? Ile razy ci mówiłam, żebyś trzymał się z daleka od światła!
Wampir uśmiechnął się zakłopotaniem, posyłając towarzyszce przepraszające spojrzenie, gdy właścicielka zakładu czym prędzej zamknęła wejście od wewnątrz i chwytając dwójkę za dłonie pociągnęła ich za sobą, wprost przez drugie drzwi, a dalej w dół, prowadząc przez kilkanaście niezbyt stromych stopni do poziomu przydomowej piwniczki
Pomieszczenie, do którego weszli, było o wiele, wiele większe od poprzedniego. Ogromna ciemnia, wypełniona cichym, prawie niezauważalnym buczeniem lamp ciemniowych rzucających zielonkawe światło, wypełniona była różnorakim sprzętem. Przeznaczenie niektórych urządzeń było oczywiste, podczas gdy pozostałe stanowiły zagadkę nawet dla kogoś zorientowanego w temacie. Sznury na których powinny jednak wisieć wywoływane zdjęcia świeciły pustkami.
Roko poczuła w końcu, jak jej celtycki towarzysz rozluźnia uchwyt, puszczając jej dłoń. W tym samym też momencie zauważyła, że staruszka ma jednakowe oczy, co pirokinetyk. Tak samo jasne, niemalże nieludzkie. Aż dziwne, że ryża zauważyła to dopiero teraz.
Saoirse tymczasem z pokorną i pobłażliwą zarazem miną pozwolił siwej kobiecie chwycić się za twarz, gdy ta z matczyną troską przyglądała mu się uważnie. Niemalże roześmiał się, gdy zapytała czyje ciuchy pożyczył tym razem, ale pokręcił tylko delikatnie głową, puszczając ponad jej ramieniem oczko do persony, z jaką tutaj przyszedł.
Fotografka odsunęła się nagle od wampira, mrużąc oczy w słabym świetle i spojrzała na stojącą nieopodal studentkę, której dotychczas poświęciła raczej mniejszą ilość uwagi.
- Kuruk? - mruknęła cicho, rzucając krótkie spojrzenie nieśmiertelnemu. Ten jednak drgnął zaskoczony, kręcąc niepewnie głową.
Staruszka prychnęła pod nosem, bez cienia złości, czy agresji i podeszła do rudowłosej, dopiero za jej przyzwoleniem chwytając ją za dłonie, po czym przymknęła oczy, koncentrując się. Chłodne, kościste i pokryte plamami wątrobowymi ręce starowinki zdawały się wywoływać delikatne mrowienie.
- Kuruk, bez dwóch zdań... - odezwała się znowu po kilku minutach ze śmiertelną powagą, nie spuszczając tym razem uważnego spojrzenia z twarzy tancerki, jakby oczekiwała jakiegoś sygnału, jaki tylko ona znała i potrafiła rozpoznać.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:50 pm

Wnętrze zakładu wydało jej się bardziej nawet przyjemne niż sama witryna, a stojąca za ladą postać nie tylko na twarzy Celta wywołała uśmiech. Pierwszą czynnością, jaką nauczono Aislin po wejściu w nowe miejsce było powitanie, jednak tym razem słowa ugrzęzły dziewczynie w gardle. Jej oczy zamgliły się, a myśli na moment odpłynęły w odległe rejony pamięci i dopiero głos kobiety wyrwał rudą z lekkiego letargu.
Dziewczyna odruchowo spojrzała na splecione w uścisku palce swej dłoni, by powędrować ku twarzy wampira. Był szczęśliwy z tego spotkania i najwyraźniej nie tylko on, bo starsza niewiasta obdarzyła chłopaka serdecznym uściskiem. Irlandka spuściła lekko głowę, nie bardzo wiedząc jak ma się zachować i właśnie wtedy miły gest kobiety dosięgnął i ją, a na twarzy dziewczyny odmalował się totalny szok, jakby ktoś właśnie strzelił ją piorunem. Zdarzenie nie było nieprzyjemne, ale sam fakt i otwartość starowinki w tych okolicznościach wywołały zdziwienie, a początkowy paraliż, dopiero po kilku sekundach zastąpiony został odwzajemnieniem tego ciepłego gestu. Nie skomentowała również uwag babci, która jak błyskawica pociągnęła ich na dół.
Z pokorą przyjęła fakt zwolnienia uścisku, przyznając w duchu, że jakoś nie mogła się na to zdobyć, a przecież nie musieli trzymać się za ręce. Kolejną reakcją na słowa kobiety był jednak cichy śmiech tancerki. O tak... Aislin śmiała się, zarówno ze sposobu w jaki Saoirse został skarcony, jak i z gestu samego mężczyzny, bo mrugnięcie wydało się 'Ice' co najmniej urocze. To właśnie dlatego dłonią, przysłoniła usta starając się stłumić wyrywający się z jej ust perlisty dźwięk.
Spoważniała dopiero, gdy wzrok kobiety spoczął na niej, a jej uszu dobiegło skierowane do Saoirse pystanie, na które nieśmiertelny nie potrafił odpowiedzieć. Nie oponowała, przed ujęciem jej dłoni, ani swoistym testem, jaki babcia postanowiła przeprowadzić, choć jej werdykt przyjęła z niejakim zdziwieniem. Kiedy bowiem sprawdzała ostatnio jej ranga plasowała się nieco niżej.
– Skoro Pani tak twierdzi, nie wypada się kłócić. - odparła z szacunkiem, lekko przechylając głowę, by przyjrzeć się babci. Jej oczy w oczywisty sposób przypominały oczy jej towarzysza i Aislin, na moment przeniosła wzrok na jego twarz ponad ramieniem starszej pani, lekko marszcząc brwi, jakby w niewerbalny sposób zadawała pytanie.
Powinna wprawdzie martwić się czymś zupełnie innym, ale stojąca naprzeciw kobieta rozpraszała ją w podobny sposób, co wampir. Powód był jednak zupełnie inny, w pierwszej chwili Irlandka spojrzała na nią jak na własną babcię.
– Bardzo miło mi Panią poznać. Jestem Aislin O`Keigwin. - przedstawiła się, z łagodnym uśmiechem, choć w istocie nie lubiła podawać swojego nazwiska. Mieszkająca w mieście od wielu pokoleń rodzina dorobiła się swoistej sławy, a mimo że dźwięk rodowego nazwiska otwierał wiele drzwi, Aislin obawiała się, że w kręgach w jakich się właśnie znalazła, może być ono źle odebrane. Ostatecznie stwierdziła jednak, że może lepiej już na początku oczyścić atmosferę.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:50 pm

Celt wodził zdezorientowanym spojrzeniem od jednej kobiety do drugiej, niewiele rozumiejąc. Wiedział, że ruda dysponuje nierozbudzonym potencjałem, ostatecznie poczuł go w fabryce na tyle wyraźnie, że to właśnie ją postanowił ocalić, ale przecież nie był aż takim amatorem, żeby tak pomylić się w ocenie czyjejś mocy. To mogła nie być jego specjalizacja, mógł normalnie koncentrować się na niszczeniu, nie poznawaniu, ale granice poszczególnych rang nigdy nie kształtowały się w wieloznaczny, płynny sposób. W zasadzie niezależnie od rasy zawsze istniały ściśle wytyczone, wyczuwalne bariery, jakby coś hamowało im dalszy rozwój, dopóki energia nie wezbrała w danym osobniku na tyle, żeby przerwać tamę w jednym spotęgowanym natarciu. Po to zresztą tylko, żeby zatrzymać się na kolejnej przeszkodzie.
Saoirse potrząsnął nieznacznie głową.
Od pożaru nie odstępował tancerki na krok. Dosłownie. Poczułby, gdyby zaszła w niej zmiana wynosząca ją o poziom wyżej, ale z drugiej strony staruszka nigdy jeszcze nie pomyliła się w swoim osądzie, tej konkretnej rzeczy mężczyzna był pewien.
Kilkudziesięcioletnia niewiasta tymczasem przytrzymała jeszcze na chwilę dłonie ryżej w swoich, nim kiwając głową z aprobatą pobłyskującą w niemalże białych oczach odsunęła się nieco, przyjmując swobodniejszą pozycję. Zlustrowała gościa uważnie od stóp do głów, chociaż bez śladu denerwującej natarczywości, którą zastąpiło czyste zainteresowanie. Kuruk to ranga, jaka wynosiła kobietę na naprawdę przyzwoitą pozycję, zarazem zaś działała na korzyść dążeń tych, którzy planowali sprzeciwić się woli wyższych szarż. Aislin swoją kulturą zrobiła natomiast dobre drugie wrażenie. Pierwsze tak czy inaczej pozostawało pozytywne przez wzgląd na pełną potencjału energię otaczającą jej sylwetkę.
Wampir, nawet jeśli nie mógł dokładnie zrozumieć kwestii zawartej w pytającym wzroku, domyślił się ogólnego przekazu. Skinął powściągliwie głową, jakby niepewny słuszności takowego postępowania. Siwowłosa tymczasem zignorowała tą krótką wymianę spojrzeń, udając iż w ogóle nie miała miejsca i odwzajemniła uśmiech towarzyszący powitaniu, chociaż ten jej wydawał się mniej entuzjastyczny.
Na dłuższą metę wystarczyło, że kobieta pojawiła się w towarzystwie konkretnego krwiopijcy, by zyskała w oczach fotografki i zasłużyła na jej życzliwość. Natomiast nazwisko, na jakie się powołała, tłumaczyło wiele. Włącznie z energetycznym potencjałem. Starowinka nie dała jednak poznać po sobie, że zna to miano, z doskonałym opanowaniem ujarzmiając mimikę. Nawet powieka jej nie drgnęła.
- Alexandra Hughes – przedstawiła się krótko, zanim wskazała na stojącego w niewielkim oddaleniu nieśmiertelnego. – Mojego syna, jak mniemam, już poznałaś? Saoirse Hughes.
Właścicielka lokalu najwyraźniej nie pomyślała nawet, że pomiędzy ich dwójką mógł zostać nawiązany jakikolwiek kontakt, pozwalający między innymi na rozwój porozumienia oraz wzrost zaufania. Niemy z samego założenia mógł powiedzieć niewiele w sposób werbalny, więc założyła, że wiele rzeczy pozostaje niewiadomą.
- Zakładam, że masz wiele pytań, szczególnie przy tak milczącym towarzyszu… – odezwała się cichym, spokojnym i lekko zachrypłym głosem, opierając sięod niechcenia o pobliski stół ze sprzętem. Zarazem zaś wskazała potomkowi lodówkę ustawioną pod ścianą. – A Rh+, Saoirse. Napij się, zanim zemdlejesz.
Mężczyzna spojrzał na rodzicielkę z wyrzutem, ale posłusznie ruszył do chłodziarki. W ciemności czuł się o wiele lepiej, ale nie licząc drogocennego „poczęstunku” wprost z żył studentki, faktycznie długo niczego nie jadł. Dla wampirów w każdym bądź razie. Krępując się nieco z racji na obecność człowieka wyciągnął jedną torebkę z oznaczoną grupą krwi. Z daleka widać było na niej emblemat dla honorowych dawców.
Mimo skrępowania jednak podszedł z powrotem do przedstawicielek płci pięknej, po chwili minimalnego zawahania stając bliżej rudej niż matki. Na krótko odłożył szkarłatną strawę, by zdjąć z siebie bluzę, po czym usiadł na tuż przy towarzyszce, na jednym z podłużnych stołów, czując ulgę z powodu skóry odciążonej od może niewielkiego normalnie ciężaru materiału, ale urastającego do niewyobrażalności przy poparzeniach. Teraz na korpusie pozostał już tylko podkoszulek i skryte pod nim opatrunki.
Ostrożnie rozerwał plastikowe opakowanie, choć wstrzymał się przed pierwszym łykiem, z ciekawością przysłuchując się kobietom.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:51 pm

Gdyby ktoś chciał zmazać uśmiech z warg dziewczyny musiałby się naprawdę postarać, bo ten najwidoczniej przywarł do niej i nie chciał się odczepić, na tyle długo, że zaczynały boleć ją mięśnie twarzy. Jak tu się jednak nie śmiać w takim towarzystwie. Aislin uniosła lekko brwi, odruchowo rozglądając się po pomieszczeniu, jednak ponownie skierowała spojrzenie na staruszkę, gdy tylko ta zaczęła mówić. Tak to wiele wyjaśniało, a więc był jej synem. W sumie odetchnęła z widoczną ulgą, dobrze że nie bratem... albo ojcem... skąd mogła wiedzieć ile miał lat. Z drugiej jednak strony poczuła się jak na „wizycie domowej”, która nie powinna tak wyglądać.
– Ależ skąd Saoirse zdążył wyjaśnić mi niektóre kwestie, choć - zawahała się spoglądając na mężczyznę, z ledwie skrywaną czułością – podszedł do tematu może nazbyt ogólnikowo. - przyznała, a zastanawiając się lekko przygryzła wargę. Już miała coś powiedzieć, gdy uwaga o krwi, w połączeniu ze znanym już dziewczynie skrępowaniem w wykonaniu nieśmiertelnego zatrzymały ją wpół drogi.
Aislin zmarszczyła nos uważnie śledząc ruchy wampira, by gdy ten zaczął zmierzać w ich kierunku pochwycić jego wzrok. Ostre, karcące spojrzenie jej ciemnych oczu przeszyło mężczyznę jasno dając do zrozumienia, co myśli o jego kurtuazji w kwestii krwi. Zdawało jej się, że poprzednio wyraziła się jasno, ale widać Saoirse uznał, że żartuje.
Odezwała się dopiero gdy podszedł, a w zasadzie zaczął zdejmować bluzę: – Z innego gatunku... to ma znaczenie jaką grupę krwi pije? - spytała z powodów czysto praktycznych, nastawiając się na fakt, że ta wiedza jeszcze może się jej przydać. Ba! Okazywało się, że najwięcej pytań dotyczy mężczyzny, choć Aislin zdecydowała się odłożyć je na później.
Uśmiechnęła się zachęcająco gdy spojrzał w ich kierunku, lekkim uniesieniem brwi dając mu znać, że może w końcu by się napił, sama natomiast zwróciła się do jego matki.
– Chciałabym lepiej zorientować się w sytuacji. Saoirse mówił o jakimś układzie pomiędzy Awatarem, a ich przywódcą i prywatnych korzyściach dla tego pierwszego. Nie wspominał jednak o roli wilkołaków w „wojnie”, a może raczej czystkach jakie się właśnie rozpoczęły. Zależy mi na tym by zrozumieć … o ile oczywiście Pani wie... albo podejrzewa... jaki cel oni w tym widzą. Co doprowadziło do tej sytuacji. To jak Saoirse chciałby to rozwiązać już słyszałam... - przyznała z nieskrywanym sceptycyzmem, ale zaraz odwróciła się w stronę chłopaka.
– To, że nie podoba mi się ta wizja, nie oznacza, że ci nie pomogę. Jak długo będziesz ze mną szczery, nawet jeśli uznasz, że to co masz do powiedzenia mogłoby zmienić moje podejście, możesz liczyć na wyrozumiałość i moją pomoc. Musisz jednak wiedzieć o mnie jedną rzecz. Obłudą karmiono mnie w domu, nie toleruję jej wśród przyjaciół, jeśli chcesz się za takiego mieć, a taką mam nadzieję, ty też musisz mi zaufać i nie wpychać mnie z założenia w wąskie kategorie. - wyjaśniła spokojnie, bez cienia niechęci, po czym oparła się o jedno z krzeseł wpatrując się w kobietę.
– Nie przepadam za zadawaniem pytań, choć sama chętnie odpowiem na te, na które będę potrafiła. Z reguły zakładam, że rozmówcy powiedzą mi tyle ile zechcą, a reszta nie jest przeznaczona dla mnie. Wiem, że dziś jest inaczej... ale może Pani powie mi, co najważniejszego powinnam wiedzieć, a przede wszystkim jak mam pomóc Pani synowi. - to mówiąc zerknęła w stronę chłopaka. Jej oczy przymknęły się na chwilę, a gdy je znów otworzyła wydawała się spokojniejsza. Dłoń Aislin lekko musnęła ramię Irlandczyka, tylko na chwilę zatrzymując się na nim, - dotyk był na tyle wyważony, że nie poruszył nawet opatrunków - by znów opaść wzdłuż smukłego ciała dziewczyny. Irlandka stała tak dłuższą chwilę, aż w końcu splotła ręce wokół tułowia, lekko pocierając swoje prawe przedramię, zupełnie jakby było jej zimno, choć w istocie przeszedł ją dreszcz innego rodzaju.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:51 pm

Saoirse nie wyglądał i nie zachowywał się jakby miał mniej lat niż w rzeczywistości. Nawet kiedy się uśmiechał, w jego spojrzeniu czaiła się powaga, towarzysząca niemalże każdemu ruchowi, każdej pojedynczej decyzji. Irlandczyk, chociaż na tym etapie znajomości ryża dostrzec mogła jedynie daleki przebłysk takowego stanu rzeczy, zachowywał się jak ktoś, kto zbyt blisko podszedł do granicy oddzielającej życie od śmierci, by chcieć dobrowolnie do niej powrócić.
Teraz jednak zdawało się, że część ograniczeń, jakie wampir nałożył na siebie zniknęła. Na minutę, dwie, na najbliższe kilka godzin – tak długo, jak pozostawał w tym miejscu, w tym towarzystwie.
Celt nie krył zaskoczenia wywołanego karcącym spojrzeniem tancerki, jaką ze sobą przyprowadził. Zgarbił się tylko śmiesznie, marszcząc brwi i mimowolnie patrząc na obie panie z miną stłamszonego samca. Pociągnął solidny łyk szkarłatnej cieczy, nieświadomy, że już to w połączeniu z ulgą płynącą ze skrycia się w ciemnościach, na powrót otwiera przed ryżą wgląd w jego umysł.
… kobiety…, „usłyszała” tylko, gdy krwiopijca pożywiał się, teraz już spokojnie i nieśpiesznie, zanim fala ulgi przysłoniła przypadkowe myśli.
Matka nieśmiertelnego należała do grona istot, którym wiek nie upośledził zmysłów. Widziała sposób, w jaki nowo przybyła dwójka patrzyła na siebie, ale zdecydowała się nic nie mówić na ten temat. Ufała synowi, a jeżeli on ufał nadnaturalnej… Staruszka nie była taka jak oni. Jej aura nie odbiegała w żaden sposób od tej należącej do zwykłego przedstawiciela rasy ludzkiej. Mimo to jednak zdawała się dziwnym trafem wiedzieć po prostu więcej, a wiedza taka gwarantowała jej pewną swobodę pod kątem reagowania na rzeczywistość dookoła.
Trzeba było jednak przyznać, że pierwsze pytanie studentki miło ją zaskoczyło.
- Oczywiście – odpowiedziała krótko i przez moment zapowiadało się na to, że kontynuacji nie będzie. Ta jednak nadeszła po chwili. – Gdybyś miała do wyboru prawdziwy lek i placebo, wybrałabyś to drugie?
Kobieta obejrzała się do tyłu, spoglądając w kierunku ciemnego korytarza przy przeciwległej ścianie, ale zaraz wróciła wzrokiem do rozmówczyni, sięgając zarazem po leżące na jednej z półek pudełko długich miętowych papierosów. Nieśpiesznie wyciągnęła jednego, by włożyć go do ust, nie próbując nawet szukać zapalniczki, zagubionej gdzieś w tym pozornym chaosie. Końcówka rozżarzyła się błyskawicznie pod wpływem spojrzenia jasnych wampirycznych oczu, których właściciel w mgnieniu oka, dosłownie, skorzystał z okazji.
- Ta grupa krwi najlepiej na niego działa. Ładnie się przyjmuje – dokończyła właścicielka lokalu, spoglądając z zainteresowaniem na dziewczynę. Nie zapytała jednak, jaką grupę krwi ma tancerka i wątpliwym było, by w ogóle zamierzała to uczynić. – Saoirse nie jest wybredny. Żaden z nich nie może sobie normalnie na to pozwolić, ale jeśli mój syn ma możliwość odzyskania sił bez komplikacji, to jako szanująca się matka zrobię wszystko, żeby tak się stało.
Staruszka zaciągnęła się, milcząc przez długą chwilę po usłyszeniu dalszej części wypowiedzi gościa. Było widać, że zastanawia się nad odpowiedzią, niechętnie podchodząc do szybkiego, ale też niedbałego odzewu.
- Rozumiem – mruknęła w końcu, odgarniając kosmyk siwych włosów z czoła. – Ten układ jest dosyć… skomplikowany. Chociaż muszę przyznać, że niestety nasz gatunek odgrywa w nim tą gorszą rolę. Awatar jest idiotą, złotko, to najprostsza odpowiedź... Ona cię jednak nie zadowoli, prawda?
Pokręciła głową, marszcząc nieco brwi. Saoirse, chociaż wiedział dokładnie to samo, przysłuchiwał się jej z nie mniejszą uwagą.
- Jedna rasa próbuje wytępić drugą, a trzecia korzystając z okazji zwraca się przeciwko im obu, zarazem udając sojusznika jednej z nich. Nadnaturalnych jest zbyt wiele, wampirów zbyt mało, natomiast wilkołaki za bardzo urosły w siłę. Coś zaburzyło tę kruchą równowagę, jaką do tej pory z trudem udawało się nam utrzymywać i podejrzewam, że nieprędko ją odzyskamy – westchnęła z żalem, ale i złością. – Awatar natomiast liczy na to, że pozwalając na rzeź nieuświadomionych i tych trzymających się na uboczu, ochroni siebie przed zamiarami nieśmiertelnych. Błędne koło, przez które cierpi więcej istot niż powinno.
Nie skomentowała uwagi odnośnie obłudy skierowanej do pirokinetyka, taktownie odwracając wzrok, gdy mężczyzna w swój cichy sposób jasno dawał do zrozumienia, że ta sugestia go obraża i rani jednocześnie. Zarazem jednak nie miał pretensji. To również zasygnalizował.
- Saoirse nie wymyślił planu likwidacji jednego z tych głupców. – Uśmiechnęła się w dziwny sposób, przyglądając się dymowi podążającemu w górę. – Mam wrażenie, że prędzej czy później i tak poznasz pomysłodawczynię osobiście. Isabella nigdy nie lubiła trzymać się na uboczu.
Saoirse dokończył posiłek, ścierając karmazynową kroplę z kącika ust i z zabawną pieczołowitością złożył plastikową torebkę, kładąc ją obok na stole. Znieruchomiał na moment, czując dotyk ryżej, ale rozluźnił się błyskawicznie, mrużąc radośnie powieki. Wyglądał o niebo lepiej. Nawet przy ich pierwszym spotkaniu w fabryce nie prezentował się jako ktoś wypełniony wewnętrzną siłą. Teraz zaś zdawał się nią promieniować. Aura wampira pachniała popiołem i promieniowała ciepłem. Ogień ewidentnie był żywiołem nieśmiertelnego, a gdy ten dostrzegając drżenie niewiasty otoczył ją ramieniem, wewnętrzny żar zdawał się na nią przepływać. Nie zszedł ze stołu. Przysunął się tylko bliżej.
Hughes parsknęła krótkim śmiechem widząc ten gest i pokręciła pobłażliwie głową.
- Mam tylko jedno proste pytanie – odezwała się znowu, chociaż coś w jej spojrzeniu przeczyło rozbawionemu nastawieniu. – Dlaczego mu zaufałaś?
Nie musiała tłumaczyć kogo miała na myśli, kiedy ten „ktoś” siedział tuż obok, nagle unikający spojrzenia towarzyszki i bardziej zainteresowany lampami ciemniowymi.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:51 pm

Aislin zawahała się czekając na nadchodzącą nieubłaganie odpowiedź, mimowolnie spoglądając w stronę mężczyzny, a choć jego wewnętrzny komentarz, bezbłędnie dosięgnął celu, tancerka zgrabnie ukryła reakcję na tę przesłaną mimochodem myśl. Powoli docierała do niej powaga „tu i teraz”, a stwierdzenie to nabierało zupełnie nowego znaczenia, w świetle obecnie rysującej się przed nimi rzeczywistości.
Relacja staruszki, wraz z widoczną poprawą stanu Saoirse dostarczyły nadnaturalnej kolejnej dawki przemyśleń i jeszcze większej ilości pytań. Dziewczyna słuchając spuściła wzrok, a jej brwi lekko się zmarszczyły. Analizowała, każde słowo. Nie można powiedzieć, żeby żałowała faktu posiadania innej grupy krwi, choć może gdyby miała kompatybilną sytuacja była by wygodniejsza.
– 0 Rh + - powiedziała cicho, podając swoją odruchowo - to zrozumiałe, że chce Pani dla niego jak najlepiej. - przyznała, wciąż zamyślona. Uniosła oczy tylko na moment, śledząc nieobecnym wzrokiem spojrzenie Alexandry, ale w danej chwili korytarz, czy papieros nie zaprzątały jej uwagi, w przeciwieństwie do rzetelnej relacji starszej pani.
Ruda zamknęła oczy, jakiś czas wodząc dłonią po czole, by w końcu zacisnąć mocniej wargi, które przybrały formę wąskiej kreski. Wyrażając strapienie właścicielki. Przeskakujące z zawrotną prędkością skojarzenia, malowały w jej umyśle obrazy możliwej przyszłości miasta.
– Nie ma lepszych i gorszych. - odezwała się, komentując uwagę o tych „złych” – Ogarniam jednak ogólny obraz... - przyznała powoli unosząc powieki i korzystając z faktu, że wampir przysunął się obejmując ją ramieniem, wsunęła się wygodniej siadając na stole.
Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, a 'Ice' powoli uniosła głowę spoglądając na twarz chłopaka. Już sam ten gest wystarczył, by napięcie na powrót ustąpiło, a ona sama poczuła wewnętrzny spokój, mieszający się z czymś jeszcze. Radością? Tak, to uczucie z pewnością oscylowało gdzieś w jej okolicach, choć oznaczało wiele więcej. Nad tym jednak nie mogła się obecnie zastanawiać, karcąc się nawet za tę krótką próbę.
– Z tego co Pani mówi wyeliminowanie jednego z przywódców nic nie zmieni. W najlepszym wypadku śmierć Awatara mogłaby przywrócić częściową równowagę, ale tylko o ile na jego miejsce pojawiłaby się naprawdę silna jednostka i nie mówię o mocy, a o duchu. W każdym innym razie, pojedyncza śmierć pogłębi tylko kryzys. - wyłożyła na głos myśli, krzywiąc się z wyraźnym niezadowoleniem. Ta perspektywa nie była krzepiąca. Oznaczała bowiem potrzebę skonstruowania bardzo skomplikowanego planu, a takie miały to do siebie, że rzadko kiedy chciały wyjść.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że Alexandra wspomina o innej kobiecie. Isabella, a więc w przyszłości zapewne czeka ją jeszcze poważniejsze spotkanie. Ciekawe, bo już to wydało jej się przerażające i zaraz miała się przekonać dlaczego. Kiedy bowiem kolejne pytanie padło z ust matki Saoirse, Aislin nie wiedziała czy ma się śmiać, czy może płakać. Z lekkim zaskoczeniem spojrzała najpierw w oczy kobiety, bezbłędnie wyczuwając fakt, że właśnie znalazła się pod lupą, by zaraz potem zerknąć na udającego głuchego wampira. To natomiast w jaki sposób wciągnęła powietrze, świadczyło o jawnym skrępowaniu pytaniem. Niezręczna cisza zawisła w powietrzu, ale w końcu dziewczyna wypuściła z płuc resztki oddechu, w poddańczym geście spuszczając ramiona i zamykając oczy. Musiała być szczera, nie miała tylko pewności jak bardzo...
– Wiedziałam, że coś jest nie tak. Tak naprawdę zadecydował instynkt i przeczucie, choć w dużej mierze pierwsze sekundy Saoirse zawdzięcza wilkowi. - zaczęła nie wyjaśniając jednak dlaczego wilczy odegrał tu tak ważną rolę, a w istocie była ona decydująca, przynajmniej na pierwszym etapie. Nadnaturalna otworzyła usta, by zaraz je zamknąć jakby szukała słów, aż w końcu otworzyła oczy przenosząc wzrok bezpośrednio na wampira i wzdychając cieżko – Szczera tak... - mówiła bardziej do siebie, niż do któregokolwiek z nich – więc nie wiem, ja po prostu zdaje się, że polubiłam Pani syna. - Tiiiiaaa, to mogła być prawda, choć w tym wypadku słowo „polubić”, należało wziąć w cudzysłów i przedstawić jako dość szeroką definicję, wachlarza uczuć.
– Czy muszę to jakoś rozszerzać? - zapytała, przenosząc wzrok na kobietę z niemal błagalnym spojrzeniem, by ta nie torturowała jej, zmuszając do pogrążania się jeszcze bardziej. Tak naprawdę, ten wzrok był najlepszą odpowiedzią, jaką mogła udzielić starszej kobiecie, oscylując gdzieś pomiędzy rozpaczą, a wstydem. Aislin odwróciła go zresztą równie szybko, odruchowo zmieniając wyraz twarzy na lekko zamyślony uśmiech, który niczym pod wpływem porywistego wiatru drgał dłuższą chwilę na jej wargach, nim zajął tam bezpieczną pozycję.
Nie zrozumcie mnie źle. Ruda nie była nieszczęśliwa, ba kiedy wampir obejmował ją ramieniem, czuła się nawet wyjątkowo dobrze. Zdawała sobie jednak sprawę z ironii całej tej sytuacji. W ciągu zaledwie 12 godzin zdążyła... no właśnie co ? Zabujać się w obcym facecie? Dramat... To właśnie w tym momencie, dziewczyna zdecydowała nie robić z siebie większej idiotki niż to jest konieczne.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:52 pm

Nie ma lepszych i gorszych? Hughes przymknęła nieznacznie oczy, spoglądając jakby od niechcenia na białe, nieoznaczone kanistry poustawiane pod ścianą. Kiedyś jej postrzeganie otaczających ją istot było równie naiwne, co dziewczyny naprzeciwko. Czas zrewidował jednak większość poglądów, jakimi dysponowała, pozostawiając w zdecydowanej większości jedynie miejsce dla zgorzkniałego pesymizmu. Mogłaby powiedzieć wiele na ten temat, ale staruszka nie należała do grona kobiet mających w zwyczaju pouczać innych. Wiedziała poza tym, że Aislin niebawem i tak spotka się z osobnikami oraz sytuacjami, które albo ją odmienią, albo sprawią, iż uparcie będzie próbowała utrzymywać swoje wcześniejsze „ja”. Alexandra wolałaby pierwszą opcję, bo chociaż mogła okazać się dla nich niekorzystna, to przynajmniej stanowiła możliwość uniknięcia całkowitego zahamowania.
Kuruk, którą wampir przyprowadził do siebie – widać było bowiem, że traktuje to miejsce niczym dom, miała potencjał i wyjątkowo czystą aurę. Właścicielka lokalu nie była nadnaturalną we właściwym tego słowa znaczeniu. Umiejętność wyczuwania energii innych było jej jedną, jedyną umiejętnością, ale przynajmniej to doprowadziła do perfekcji. I nigdy się nie myliła.
Staruszka uśmiechnęła się drapieżnie.
- Dokładnie tak, moja droga – pokiwała głową, ponownie zaciągając się dymem. – Śmierć jednego nie zmieni niczego. Śmierć całej trójki… owszem. Zmieni wszystko.
O’Keigwin nie była zadowolona, ale rozmówczyni wcale jej za to nie winiła. Sama w takiej sytuacji wzbraniałaby się przed pochopnymi decyzjami. Rzecz jednak w tym, że nawet jeżeli ryża należała do grona nadnaturalnych względnie uświadomionych, to z całą pewnością nie uczestniczyła dotychczas bezpośrednio w życiu prowadzonym przez większość nieśmiertelnych i ludzi z niezwykłymi umiejętnościami. Spoglądała więc na całość z odmiennego punktu widzenia. Niekoniecznie słusznego.
- To brzmi źle, ale uwierz mi, to co się stanie, jeśli niczego nie zrobimy, zabrzmi o wiele gorzej. – Alexandra od dłuższej już chwili nie przerywała dokładnej obserwacji oblicza studentki. Każdej miny, każdego drgnięcia mięśni. Nawet kiedy w głębi korytarza, na jaki spoglądała wcześniej, dało się słyszeć przytłumiony huk, zdawała się nie zwracać nań uwagi. – Domyślam się, jak musimy wyglądać w twoich oczach, Aislin. Cholera, sama na twoim miejscu najpewniej próbowałabym uciec jak najdalej… – zaśmiała się ochryple. – Ale to nie jest kwestia kilku wampirów chcących ratować swoje skóry. Zdziwiłabyś się, jakimi siłami dysponuje ten domniemany „mały ruch oporu”. Niewielu pożąda zmian, które próbują wprowadzić ci stojący na szczycie łańcucha pokarmowego, bo to po prostu nie może się udać. Nie bez powodu dawny układ sił utrzymywał się tak długo, wiesz? A wystarczyło kilka decyzji, żeby wszystko zaczęło się walić…
Pokręciła głową.
- Nie wiem kto to zaczął, ale mam nadzieję, że wiem, kto to zakończy.
Odpowiedzi na zadane pytanie odnośnie zaufania, wysłuchała z niemniejszą uwagą, chociaż tym razem od czasu do czasu przenosiła spojrzenie na syna, który odwzajemnił je z niemym poczuciem winy czającym się w jasnych oczach. Na wzmiankę o „wilku” niemalże spiorunowała potomka pytającym wzrokiem, żądając odpowiedzi, ale nic w istocie nie powiedziała.
Kiedy ruda skończyła mówić, fotografka tym razem milczała przez jeszcze dłuższą chwilę. Strząsnęła popiół do niewielkiej popielniczki ustawionej obok, wzięła w dłoń jedno ze zdjęć leżących na stole i przyglądała mu się, wcale nie patrząc. W końcu wzruszyła ramionami, po raz kolejny wznosząc papierosa do ust.
- Nie, nie musisz – odpowiedziała, a w jej głosie zabrzmiała nuta… smutku. Bardzo wyraźnego i szczerego. – Saoirse zawsze łatwo nawiązywał znajomości. Nawet po przemianie.
Wampir wyprostował się nieznacznie, wciąż obejmując kobietę ramieniem, spoglądając na nią z pochyloną w jej kierunku głową. Chociaż wcześniej niemalże każda emocja z łatwością odmalowywała się na twarzy mężczyzny, teraz po prostu ich brakowało. Nie sposób było określić, czy nieśmiertelny jest w ogóle świadom pustki panującej na jego obliczu.
- Nie ufaj mu – głos matki nie tracił na mocy, chociaż coś wyraźnie się w nim zmieniło. – Nie ufaj nikomu poza sobą, dziewczyno. Saoirse jest szczery w swoich działaniach, to mogę ci zagwarantować osobiście, ale to wszystko. Nie łudź się więc, że jego gatunek działa w czystych intencjach. Altruizm nie był nigdy cechą nieśmiertelnych. Ludzi zresztą też.
Ucichła na moment, nim dodała:
- A mój syn jest lojalny. Czasami nawet za bardzo
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:52 pm

Słuchają słów staruszki ryża, pokręciła przecząco głową, lecz zanim zabrała głos pozwoliła jej dokończyć. Powierzchowne zrozumienie jej słów nie miało najmniejszego sensu. Kuruk zdawała sobie sprawę, z interesowności działań poszczególnych nacji, jak i faktu, że w każdej z nich znajdują się naprawdę różne jednostki. Chodziło jej jednak o ogół. Nigdy nie było tak, że wina leżała po jednej tylko stronie, tak jak nie było możliwym spaczenie całej zbiorowości, znalazła się z pewnością jednostka, godna zaufania w każdym z obozów, choć zapewne działająca z odmiennych pobudek niż chciałaby przyznać. Wszyscy w końcu wywodzili się z jednego miejsca...
– Źle mnie Pani zrozumiała. To nie jest kwestia strachu, czy naiwności. Świadomie nie udzielałam się w życiu „naszego półświatka”, bo aż za dobrze wiem jak on wygląda. Nie jest też tak, że nie chcę działać. To jednak, że obdarzyłam zaufaniem Saoirse nie oznacza, że ufam tym, którzy „zlecili” mu wyciągnięcie z hali „przydatnych” jednostek. Wbrew pozorom jakie sprawiam, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zrobił tego ani z altruizmu, ani tym bardziej jakiegoś głębszego uczucia w stosunku do mojej osoby. - mówiąc to, dziewczyna zwróciła twarz w stronę korytarza, z którego dochodziły ją coraz wyraźniejsze oznaki czyjejś tam bytności. Gdyby obecni tu umieli czytać w jej uczuciach, wiedzieli by jak bardzo jest rozdarta i zraniona. Aislin nie była jednak łatwą w odbiorze książką, kryjąc się raczej za zdawkową powierzchownością. Prawdę mówiąc słowa kobiety dotknęły ją, bo choć już wcześniej miała pewność, że tylko ona w tym układzie jest nadmiernie lojalna w stosunku do wampira, wcale nie chciała wysłuchać tego ostrzeżenia. – Może sprawiam odmienne wrażenie, ale z domu rodzinnego wyniosłam jedną słuszną cechę i kilka umiejętności, w tym rozsądek i umiejętność jasnej oceny sytuacji, za którą idzie dokładne planowanie. Ogólnie przedstawiona mi wizja Isabelli nie podoba mi się z zupełnie błahego powodu, ale może pomińmy tę niewygodną kwestię... bo w tym momencie i tak nie ma większego wyboru. - oczy Irlandki pociemniały jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe, a nieśmiertelny mógł poczuć, jakby ta zamknęła się w sobie, przez dłuższą chwilę nie nawiązując z nim kontaktu.
– W sumie nie chciałam słyszeć tego ostrzeżenia, ale Pani to wie. - odezwała się w końcu, dopiero teraz podnosząc wzrok w kierunku mężczyzny. Przed oczami miała tysiące sposobów na jakie mógłby ją zranić, bo o zawiedzeniu nie było mowy. Nie obiecywała sobie w końcu nic. Przy jej obecnym stosunku Saoirse naprawdę nie musiałby się szczególnie starać, gdyby tylko chciał, a zabicie nadnaturalnej było w jej wizjach jedną z tych bardziej przystępnych opcji.
– Myślę, że zaryzykuję. Raczej nie wycofuję się z raz podjętej decyzji. - dokończyła, ale z pewnością nie miała na myśli pomocy im... o nie Aislin myślała o czymś zupełnie innym. Jej twarz powoli obróciła się w stronę Alexandry.
– Chciałabym poznać jeszcze jedną informację. Czy Pani ufa Isabelli? - pytanie choć mogło wydawać się irracjonalne, miało głębszy sens. Bo choć Aislin darzyła niezwykłym uczuciem wampira, z dużo większym dystansem podchodziła już zarówno do jego zwierzchników, jak i jego oceny tychże.
Najlepszą dla niej opcją była by możliwość zapadnięcia się pod ziemię. Naprawdę chciała, by wszyscy pozostawili ją teraz samej sobie, a w szczególności tyczyło się to mężczyzny, którego jak na ironię ceniła, jak mało kogo. Na odwrócenie się jednak w takim momencie nie pozwalał dziewczynie jej charakter i wewnętrzna potrzeba udzielania pomocy innym. Z każdą chwilą zaczynała jednak coraz bardziej nienawidzić samej siebie, powoli i skrupulatnie budując wokół mur, który jak się obawiała i tak zostanie zburzony od środka. Aislin zupełnie jak Saoirse nigdy nie miała problemu z nawiązywaniem kontaktów, uchodząc za duszę towarzystwa i osobę o złotym sercu. Zawsze gotową do pomocy innym, ale choć otaczała się ludźmi, sama nigdy nie zbliżała się do nich tak naprawdę. Nie pozwalając sobie na naprawdę bliski kontakt z kimkolwiek. Nie miała faceta, choć zdarzały jej się przygody, kończące się zazwyczaj po jednej nocy, na jej własne życzenie. Liczni "przyjaciele" i znajomi, ufali jej całkowicie, a choć dziewczyna zawsze służyła radą i pomocą, będąc tą na którą można było liczyć, nie prosiła nigdy o nic w drugą stronę - tak naprawdę odcinając się na pewnym etapie. Tymczasem w ciągu jednej nocy znalazł się ktoś, kto niczym taran pokonał wszystkie granice, dochodząc do punktu, w którym nie dało się osiągnąć już nic więcej. Aislin zamknęła oczy wyciszając się, wciąż nie mogąc pojąc jak to się stało. Wewnętrzny chłód jaki zaczął ogarniać jej wnętrze ostro kontrastował z ciepłem, jakim obdarzały ją objęcia chłopaka, choć jego beznamiętna twarz pokazywała, że podjęła dobrą decyzję. Decyzję, która miała spoko kosztować jej serce, bijące coraz wolniej, jakby pod wpływem grobowych myśli właścicielki.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:53 pm

Kobieta pokręciła nieznacznie głową, dziwnie powściągliwa w tym ruchu.
- Ona nie jest osobą, której się ufa. W nią się po prostu wierzy. Gdybyś mogła spytać kogokolwiek, kto miał z nią do czynienia i kto nie stał się po tym jej wrogiem, usłyszałabyś to samo.
Saoirse wypuścił powoli powietrze z płuc, odchylając się do tyłu. Potrzebował tej krótkiej chwili odpoczynku, ale nawet w zaciemnionej pracowni nie mógł ukryć się przed rzeczywistością. Szczególnie, gdy dwie przedstawicielki gatunku ludzkiego poruszały takie tematy. Irlandka poczuła jak mężczyzna odsuwa się ostrożnie, z wyraźnym ociąganiem. Nim zszedł ze stołu wykonał ruch, jak gdyby zamierzał pocałować ją w policzek, tak samo jak ona jego kilka godzin wcześniej w mieszkaniu rudej, ale zawahał się, ostatecznie zwiększając dystans z połyskującym we wzroku niewypowiedzianym żalem. Nie teraz.
Odszedł na kilka kroków, przeciągając się ostrożnie.
Matka wampira zauważyła bandaże, w niektórych miejscach już przesiąknięte płynem międzytkankowym, tak charakterystycznym przy poparzeniach, lecz nic na ten temat nie powiedziała. Jedynie skrzywiła się, na moment ponownie patrząc na potomka z troską i współczuciem. Ostrzeżenie, niezrozumiane zresztą przez adresatkę, jakkolwiek szczere, nie negowało przecież instynktu macierzyńskiego.
Wystarczyło przyjrzeć się jasnookiej dwójce przez dłuższą chwilę, by zrozumieć, jak bardzo byli zżyci, niezależnie od nabytej przynależności do antagonistycznych ras. Kwestia gestów, spojrzeń. Atmosfery panującej pomiędzy nimi. Celt nie wydawał się urażony tym, co powiedziała jego matka. Wręcz to popierał.
Teraz także i mężczyzna zauważył poruszenie w głębi korytarza, ale rozluźnił się zaraz po tym, przestając zwracać uwagę na hałas.
- Odnoszę poza tym wrażenie, że błędnie rozumiesz jej rolę - odezwała się ponownie staruszka. - To opiekunka, bez której każdy z jej podopiecznych zginąłby szybciej, niżbyś pomyślała "Erin go Bragh". A widzę, że myślisz szybko.
Alexandra zdusiła niedopalonego papierosa, zostawiając dymiącą jeszcze końcówkę w prowizorycznej popielniczce w postaci wieczka małego pudełka.
- Jest wielu, którzy twierdzą, że jej towarzysze są równie szaleni co ona, ale kiedy ostatnio sprawdzałam mój syn, nie licząc skłonności do podpaleń, był całkiem normalny - zażartowała odrobinę niezręcznie, ale z dobrymi intencjami.
To, że na dłuższą metę krwiopijcy rzadko kiedy stanowili książkowe przykłady zdrowia psychicznego, dyskretnie pominęła. Podobnie zresztą jak informację, że energetyczny ślad, który przywiódł tę dwójkę do zakładu fotograficznego, należał w istocie do Isabelli.
Zostawiła ich kilka na ulicach miasta jeszcze w nocy, gdy tylko stało się jasne, że z tych, których wysłała do fabryki i innych miejsc, niewielu wróci o czasie. Rozproszonym siłom musiała dać przynajmniej jakiś sygnał, znak gdzie się kierować.
Hughes uśmiechnęła się delikatnie do rozmówczyni. Miała złe skojarzenia z jej nazwiskiem, ale sama jego posiadaczka budziła szacunek. Inteligentna, stanowcza i silna, pod wieloma względami. Fotografka nie kwestionowała wyboru pierworodnego, stopniowo jedynie upewniając się w jego słuszności.
- Saoirse... - zwróciła się do nieśmiertelnego, który przystanął, patrząc na nią wyczekująco - miałeś jakieś wieści od reszty? Nie ma ich z tobą, więc jak rozumiem, nie połączyliście się po pożarze.
Celt jakby zapadł się w sobie, kręcąc ze smutkiem głową. Myśli o znajomych towarzyszyły mu od momentu zaśnięcia ryżej. Siedział obok niej na łóżku sprawując pieczę, ale te kilka godzin odpoczynku tancerki dało mu aż zbyt wiele czasu na zastanowienie. Teraz miał pewność, że powinien zignorować swoje osłabienie i chociażby spróbować ich poszukać. Jakoś pomóc. Przynajmniej tyle.
Staruszka podeszła bliżej, kładąc mężczyźnie dłoń na ramieniu. Próbowała spojrzeć mu w oczy, ale pirokinetyk na to nie pozwalał. Nawiązał kontakt wzrokowy, ale nie z nią. Jasne oczy krwiopijcy skierowane zostały bezpośrednio na rudą, a w ich głębi zamajaczyła niewyraźnie niesprecyzowana emocja. Wyczuł zmianę w pannie O'Keigwin. Czegoś takiego nie dało się po prostu nie poczuć, szczególnie jeśli on od kilku lat bazował przede wszystkim na takiej formie kontaktowania się z innymi, zupełnie jakby to cały świat stał się niemy, nie tylko on.
- Alice?
Irlandczyk pokręcił głową w niemym zaprzeczeniu.
- Trevor? Connor? Richard?
Hughes poczuła jak wzdłuż kręgosłupa przebiegają jej dreszcze wyjątkowo paskudnego rodzaju. Jak gdyby coś obślizgłego, żerującego na martwej tkance, właśnie spacerowało jej po plecach. Coś musiało się stać i nie mogło to być nic dobrego.
- A przynajmniej Wynne? Byliście ze sobą blisko...
Z gardła nieśmiertelnego wydobyło cię coś na kształt gniewnego warknięcia. Nocturnus wycofał się poza zasięg rąk matki, odwracając się plecami do obu kobiet.
Popełnił błąd i wiedział o tym doskonale. Wypowiedzenie na głos imiennych jego świadectw bolało jednakże bardziej niż powinno.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:53 pm

Gdyby ktoś spytał Aislin o zdanie, w pierwszym odruchu stwierdziłaby zapewne, że wolałaby nigdy nie spotkać Saoirse. Prawda jednak była zupełnie inna. Pech, że do takiej prawdy, żaden człowiek nie chciał się przyznawać. Zmiana raz obranego podejścia, czy też wypracowanego nastawienia, nie przychodziła ot tak. Zatem mimo słuszności słów matki mężczyzny, ruda nie zamierzała utrzymać bezpiecznego dystansu. Nawet gdyby chciała było już za późno by się cofnąć. Wampir jednak, czy ktokolwiek inny nie musiał o tym wiedzieć. Mimo zatem całego wysiłku, jaki kosztowała dziewczynę ta zmiana, odczuwalny na zewnątrz stosunek do chłopaka znacząco zmienił swój charakter, stając się bardziej odległy i neutralny, choć pohamowanie ciepłych spojrzeń i gestów niczym trawiący od środka płomień wywoływało fizycznie odczuwalny ból. Klient, ochroniarz, nikt więcej. Takie właśnie mantry towarzyszyły Irlandce za każdym razem, gdy jej serce zaczynało przyspieszać, co kończyło się drastycznym obniżeniem ciśnienia jej krwi. Gdyby ktoś chwycił obecnie za ciśnieniomierz, mógłby przeżyć szok. To bowiem, że dziewczyna nadal się poruszała i uśmiechała, świadczyło wydatnie o sile jej determinacji. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, nienawidziła przesądów i animozji, które na starcie ustawiły ją na straconej pozycji.
Kiedy więc Alexandra mówiła o Isabelli, Aislin jedynie zacisnęła dłonie na krawędzi stołu, lekko odchylając się do przodu, tak że jej długie włosy przesłoniły twarz. Milczała. Osobiście nie wierzyła w innych, nie lubiła guru, czy porównywania kogoś do bóstwa, jak to teraz odbierała. Wszyscy słabsi i silniejsi byli na pewnym etapie równi. Nie trawiła tych równiejszych, a już wspomnienie, że bez niej „podopieczni” by zginęli... co to w ogóle miało znaczyć?
Starała się, Bóg jej świadkiem, że z całej siły starała się teraz nie wystawiać opinii drugiej osobie, a to wiązało się z wewnętrzną walką. Kątem oka ruda, obserwowała Saoirse, który niczym cień zsunął się odsuwając od niej, zupełnie jakby słowa matki i jego sprowadziły na ziemię. To bolało, ale też dziewczyna nad interpretowała zachowania chłopaka, będąc teraz za bardzo skupioną na własnych odczuciach, a te dawały jej w kość.
Dopiero widok bandaży, w połączeniu z toczącą się rozmową, oraz spojrzenie, które Aislin odczytała na swój własny sposób, skruszyły część lodu. Mógł mieć do niej żal... Zostawił przyjaciół dla ratowania – człowieka. Teraz dotarło to do niej ze zdwojoną siłą. Szybkim zgrabnym ruchem, tancerka zeskoczyła ze stołu, miękko lądując na posadzce.
– Musisz zmienić bandaże i zebrać siły. Jest dzień więc ty nic nie zrobisz... - mówiła pewnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem co nie zapowiadało nic dobrego, o czym mężczyzna zaraz miał się przekonać – Jak oni wyglądają i gdzie ewentualnie mogli się udać. Poszukam ich.
Szukanie obcych wampirów, podczas nagonki i po niedawnej masakrze, było doprawdy genialnym pomysłem, który mógł się zrodzić jedynie w naprawdę zdesperowanym, albo co gorsza opętanym jakąś wizją umyśle. W przypadku Aislin, na ten błyskotliwy plan nałożyły się oba te czynniki w połączeniu z druzgocącym przekonaniem, że zrobi wszystko by nie czuć się winna. Była bowiem winna jak diabli i z pewnością niewarta poświęcania osób uświadomionych. Zaś po ostatnim zdaniu Alexandry nawiązującym do jakiejś bliskiej wampirowi kobiety, była wręcz pewna, że potrzebuje wprowadzenia w życie jakiejś szalonej myśli inaczej bowiem zacznie krzyczeć. Szkopuł wiążący się ze specyfiką charakteru rudej polegał na tym, że u podstawy była niespotykaną w tych czasach jednostką. Gdy bowiem, doszło już do "nadmiernego ocieplenia" w stosunku do kogoś, była gotowa na naprawdę wielkie poświęcenie, byle by mieć pewność, że druga strona będzie zadowolona i nie chodziło tu, o krótkotrwałą satysfakcje, jaką zapewne dawało wampirowi wykonanie "zlecenia" - nawet jeśli w tym wypadku tym zleceniem była ona - a o dalekosiężne konsekwencje. W tym ujęciu, Irlandka nie miała w zasadzie wyboru. Byli dla niego ważni, bliscy, byli przyjaciółmi, a może kimś więcej... Brak podjęcia choćby próby odnalezienia ich nim będzie za późno, wiązałby się zatem z dręczącym ich oboje żalem, a żal bywa o wiele dotkliwszą karą niż kilka blizn.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:53 pm

Irlandczyk pozornie nie zareagował na kwestię o konieczności zmiany opatrunków, wciąż tak samo odwrócony do nich plecami, ustawicznie zapatrzony gdzieś przed siebie, w przestrzeń bez nadmiernego zainteresowania rzeczami w zasięgu wzroku. Minęła dopiero dłuższa chwila, nim wzruszył minimalnie ramionami, w końcu spoglądając na obie kobiety.
Alexandra natomiast od razu pokiwała głową, zgadzając się z opinią rudowłosej. Nie należało dopuścić do jakiejkolwiek infekcji, czy innego zaburzenia w łagodzeniu skutków oparzeń, a słabość wywołana obrażeniami nie była elementem pożądanym. W jakimś stopniu na pewno było już za późno, by jej uniknąć, ale z całą pewnością dało się zminimalizować.
- Pozwól, że się tym zajmę… – powiedziała miękko do dziewczyny, w ogóle nie patrząc na „pacjenta”.
Mężczyzna ożywił się dopiero na wzmiankę o szukaniu towarzyszy na własną rękę, kręcąc gwałtownie głową i marszcząc brwi. Nie podobało mu się to i wcale nie krył się ze swoimi odczuciami. Dzień, czy nie, nie zamierzał zostawiać ryżej samej. Kuruk owszem, była silna, ale nie dysponowała wszystkimi niezbędnymi informacjami. A niektórych nie mogli jej po prostu na obecnym etapie przekazać.
Staruszka jednak i tym razem zaaprobowała pomysł gościa, absolutnie ignorując protest syna. Niemy wampir nie mógł nic powiedzieć, a udawać, że się nie widzi, było łatwo.
- Rozpoznasz ich z daleka bez problemu. Z całej grupy tylko Wynne i Saoirse rzadko kiedy malują twarze, więc z resztą nie powinnaś mieć problemów. Szukaj po prostu tych, którzy mają czaszki i kości namalowane na skórze białą farbą.
Zamyśliła się na moment, posyłając pytające spojrzenie pierworodnemu, który chociaż z początku odmówił odpowiedzi, w końcu poruszył nieznacznie głową w cichej negacji.
- Pytanie „gdzie”, jest jednak już trudniejsze. Jeśli dobrze kojarzę, nie wyznaczyli jednej stałej kryjówki… ryzyko, że ktoś ich tam znajdzie było zbyt duże, więc miejsce na schronienia wybierano w ostatniej chwili. Trafiłaś tutaj dzięki śladowi, prawda? Byłabyś wstanie ponownie za nim podążyć?
Nieśmiertelny szybko zdał sobie sprawę z faktu, iż jest na straconej pozycji i jakiekolwiek próby przekonania kobiet do zmiany planu, odwiedzenia ich od pomysłu eskapady ryżej, były z góry skazane na porażkę. Wciąż jednak nie zamierzał pozwolić jej na samotne poszukiwania, a siwowłosa jakby to przeczuwając, odezwała się ponownie:
- Nie możemy jednak pozwolić, żebyś poszła sama, wiesz o tym, tak? – pytanie było retoryczne i nikt nie wymagał nań odpowiedzi. Staruszka wskazała korytarz, z którego dobiegały wcześniej niesprecyzowane dokładnie względem genezy dźwięki. – Idź tam. Zobacz, co zdziałasz.
Saoirse zerknął na nową znajomą z pewną obawą, ale w mgnieniu oka znalazł się znowu tuż przy niej, splatając ponownie ich palce w delikatnym uścisku. Kruchym na tyle, że wystarczyłby niewielki gest ze strony studentki, by kontakt został przerwany. Pociągnął ją nieznacznie, niemalże w nieodczuwalny sposób, zachęcając do ruszenia do przodu. Pocieszające było to, iż najwyraźniej nikt nie wymagał od niej, by do ciemnego korytarza ruszyła sama. Zaraz zresztą obok wejścia znajdował się przełącznik światła.
Starszy model, ale najprawdopodobniej działający.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:53 pm

Było jej naprawdę ciężko w ogóle patrzeć, na ewidentnie męczącego się towarzysza, a co dopiero nie reagować. Tak bardzo chciała okazać mu w jak wielkim stopniu jej zależy i jak na ironię właśnie tego nie mogła zrobić. Zamiast więc zgodnie ze swym sumieniem i pragnieniami, podejść do wampira i objąć go, Aislin odwróciła buzię w stronę jego matki, kiwając głową na znak, że rozumie.
– Nie będzie z tym problemu, skoro już wiem czego szukać spróbuję nawet dostroić się do tego konkretnego przekazu. - odrzekła rzeczowo, oceniając swoje szanse. Nie była mistrzem, od zawsze jednak świadomie kontrolowała powierzony jej dar, co sprzyjało dostrzeganiu pewnych niuansów. Ślady choć mgliste, miały pewną specyfikę i ruda, była niemal pewna, że bez przeszkód wyśledzi kolejny. Charakterystyka osobników, również nie pozostawiała wątpliwości co do ich wyglądu jedynym odstępstwem była Wynne. Irlandka na sam dźwięk imienia spięła się, choć sama nie wiedziała dlaczego. Odniosła jednak wrażenie, że to jej powinna szukać, bo ta wizja najmniej jej się podobała.
Tancerka zamrugała, spokojnie odwracając głowę w kierunku dźwięków. Nie należała do osób, które odczuwałyby strach na myśl o czekającej ich niewiadomej. Bała się owszem, ale o innych, nigdy o siebie samą. Był to ten rodzaj wygodnej brawury, który zapewniał swobodny start, do nawet najniebezpieczniejszych zadań. Ciemny korytarz nie wzbudził w niej lęku nawet wtedy, gdy Saoirse posłał jej pełne obawy spojrzenie, splatając ponownie ich dłonie. Nie chciała by to robił, ale nie odtrąciła tego gestu, wiedząc, że choć teraz może bezkarnie korzystać z tej bliskości.
Wolnym krokiem zbliżyła się do korytarza, stając przy włączniku, ale po chwili wahania odwróciła się do Saoirse, tylko po to by położyć wolną dłoń na policzku chłopaka i zamknąć oczy. Sztywna zasłona jej myśli rozwiała się, wpuszczając wampira do środka, pośród dziwnej mieszanki uczuć.
– Pokaż mi obraz Wynne proszę... - gdyby myśli przypominały słowa, ta z pewnością była by cichym łagodnym szeptem, ledwie nieśmiałą prośbą, którą jednak Aislin musiała wysunąć. Zasłona czarnych rzęs uniosła się, odsłaniając lekko iskrzące się ciemnobrązowe, niemal zupełnie czarne oczy, w których teraz igrały miodowe odcienie, a dziewczyna pełnym ciepła wzrokiem zajrzała w oczy nieśmiertelnego. Odsunęła się dopiero chwilę po reakcji mężczyzny, jakby sama potrzebowała tej namiastki bliskości. Ruszając w ciemny korytarz, świadomie odmówiła sobie luksusu światła. Powód był jeden. Wzrok przywykł częściowo do ciemności, na tyle, że wychwytywał kontury, a cokolwiek kryło się w środku, również w nich zasmakowało. Nie należało zatem rozjuszać bestii, gdy nie było to konieczne.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:54 pm

Aislin:

Irlandczyk wpatrzony w ciemność, która obejmowała niemalże cały korytarz, mimo bliskości pomiędzy nim, a rudą, jej dotyku na policzku spodziewał się najmniej. Niemalże wzdrygnął się, cofając do tyłu z twarzą na moment w równym stopniu zaskoczoną, co wystraszoną. Saoirse nie miał skłonności do skrywania tej emocji. Nie zauważył nawet, jak odruchowo puścił towarzyszkę, unosząc lekko dłonie, jakby zamierzał się nimi zasłonić.
O’Keigwin zapewne nie planowała niczego złego, ale myśli wampira krążyły wokół czegoś zupełnie odmiennego, by ponowne połączenie ich umysłów wraz z zetknięciem się z dłonią studentki, przeszło bez żadnego echa. Poprzednim razem podczas kontaktu telepatycznego udało mu się znaleźć pewne oparcie w umyśle człowieka, jednakże teraz zabrakło punktu zaczepienia i nieśmiertelny poczuł, jak w niekontrolowany sposób zanurza się w czyjejś mentalności. Nie widział i nie słyszał niczego, ponieważ jako strona bierna to on się obnażał, nie na odwrót, ale wrażenie było nieprzyjemne. Poczuł jedynie emocje lithoboliczki, niemniej ostatnią rzeczą jaką mógłby się zajmować w takiej chwili, byłaby ich analiza.
Aislin zaobserwowała tymczasem wartką strugę podświadomości krwiopijcy, lecz zbyt wiele elementów wydawało się wyjętych z kontekstu, by móc uformować z nich sensowną całość. Wydawało się jednak, że dostrzega pewien przebłysk ogólnego schematu, coś, co w odpowiedniej chwili mogłoby się jej przydać. Jakby seria obrazów, garść odczuć i wspomnień, mogła stanowić klucz do skarbca.
Spośród całego rozgardiaszu chwilowo ogarniającego myśli jasnookiego, najsilniej emanowała odpowiedź na prośbę tancerki. Wynne promieniowała chłodem, w przyjemny jednak sposób, pachniała kardamonem i kojarzyła się z radością. Przez umysł obojga przemknęło kilka scen, przypadkowy dotyk, szczery uśmiech, żart rozumiany tylko przez parę wampirów. Hughes wydawał się przywiązany do nieśmiertelnej, a ona do niego.
Irlandczyk również otworzył oczy, choć wcześniej zaciskał kurczowo powieki, usiłując zapanować nad chaosem w swojej głowie. Ten złagodniał, choć wciąż tam był. Ciepło i sympatia płynące ze spojrzenia jasnookiego choć nakierowane na rudą, zdawały się jednak być przeznaczonymi dla kogoś innego.
Pirokinetyk zamrugał, otrząsając się gwałtownie. Nie planował i nie chciał takiej sytuacji. Nie dążył do niej, nie pochwalał i obawiał się takiej ingerencji w suwerenność czyjegoś umysłu. Zwłaszcza jego własnego. Największą jednak pomyłką byłoby odsunięcie się od używającej telepatii osoby.
Alexandra przyglądała się im tylko z daleka, spod wpółprzymkniętych powiek.
Celt zawahał się minimalnie, nim ruszył za towarzyszką do przodu, spoglądając na nią co kilka sekund z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. Nie pożądał jednak odpowiedzi.
Chociaż światło dobiegające z pracowni początkowo rozpraszało mrok, już po kilku krokach Kuruk nie była w stanie nawet zobaczyć własnej ręki. Przejście było ciasne i pachniało intensywnie rozpuszczalnikami oraz inną, niezidentyfikowaną wonią. Aislin zdołała co prawda wyodrębnić z całości jakiś kontur, jednakże wzrok zawiódł ją, gdy okazało się, iż przeszkoda znajduje się o wiele bliżej, niżby mogła przypuszczać. Irlandka zetknęła się z nią niespodziewanie, uderzając nieznacznie w coś co było ciepłe, duże i oddychało spokojnie, spoglądając z góry na człowieka.
- Nowa koleżanka? – głos z silnym, amerykańskim akcentem wydawał się odrobinę zbyt ponury lub też obojętny, ale jakimś cudem przebrzmiewała w nim odrobina życzliwości.
Big spojrzał w ciemnościach na kolegę, który uśmiechnął się szeroko. Saoirse wyczuł drugiego wampira o wiele wcześniej, gdy ten hałasował radośnie w głębi, więc nie był aż tak bardzo zdziwiony jego obecnością. Alexandra wykazała się natomiast uczynnością, zapalając jednak światło w korytarzu, tak że rudowłosa mogła zobaczyć olbrzyma przed nią w całej jego okazałości.
- Jason – przedstawił się krótko.
Odsunął się nieco, robiąc im przejście i wskazał niedomknięte drzwi po prawej stronie. Prowadziły one do o wiele mniejszego pomieszczenia na planie kwadratu, w którym na podłodze umiejscowiono materac. Na nim zaś spoczywał powracający powoli do przytomności szatyn. Matt bowiem został przez wąpierza przetransportowany do schronienia uznawanego przez niego i mu podobnych za względnie bezpieczne.
Nikt nie powiedział rudej co ma zrobić, chociaż wydawało się to raczej jednoznaczne.

Matt:

Ciemność poczęła się rozrzedzać, jakby nieśpiesznie i leniwie, zdejmując powoli okowy nieprzytomności z umysłu nadnaturalnego. Murphy nie odczuwał jednak bólu, który mógłby wskazywać na to, żeby ktokolwiek w mało finezyjny sposób uśpił go jakiś czas temu, chociaż w rzeczywistości mężczyzna „przespał” co najmniej kilkanaście godzin. Nawet nie wiedział, że nastał zupełnie nowy dzień, a na terenie opuszczonej fabryki miał miejsce jakikolwiek pożar. Ten, w którym i on miał się znaleźć, chociaż i czegoś takiego nie wiedział.
Tym natomiast, co było jasne, był fakt, iż leży w ciasnym pomieszczeniu, pozbawionym dostępu świeżego powietrza, zaś przygląda mu się trójka istot, stojąca na progu. Jason zaś trzymający się nieco z tyłu, posłał mu spojrzenie równie krytykujące, co stanowiące nieme powitanie.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:54 pm

Sama nie wiedziała na co liczyła, miała jednak pewność, że nie było to tak silne oddalenie. Kiedy bowiem Saoirse cofnął się niemal przed nią zasłaniając, dziewczyna poczuła przejmujące przerażenie, w niesamowity sposób łączące się z jakimś wewnętrznym bólem, jakby jej umysł ogarniała pustka, a coś wewnątrz niej skuwało się lodem. Było to tak nieprzyjemne, że chyba tylko poczucie obowiązku względem wampira zmusiło ją do kontynuacji przesłania i desperackiego w tym momencie poszukiwania obrazu. To co zobaczyła wcale jednak nie poprawiło jej sytuacji. Gdy więc Aislin odsunęła się na bezpieczną odległość, pod powiekami poczuła narastające pieczenie. Niczym małe dziecko, starające powstrzymać się falę płaczu, zacisnęła usta, spinając wszystkie mięśnie i niemal kuląc się w sobie. Jak mogła być tak głupia? Co ona w ogóle sobie myślała... Nie myślała i to była odpowiedź.
– Wybacz mi - szepnęła z zaciśniętym gardłem – więcej tego nie zrobię.
Nie podała mu już ręki. Nie mogła. Coś w jej wnętrzu buntowało się przeciwko najdrobniejszemu kontaktowi, jakby to była jakaś zdrada. Może dlatego ruda nie zwróciła uwagi na ciemności, trudno byłoby je dostrzec gdy człowiek zamyka oczy. Szła powoli, nieco sztywno, z opuszczonymi po bokach rękami, zupełnie pozbawiona najmniejszych przejawów tak bolesnych emocji. Dopiero uderzenie, wyrwało ją z „letargu”, przymusowo sprowadzając na 'ziemię'. Cofnęła się o krok, odruchowo podnosząc głowę, a gdy zaświeciło się światło, jej ciemne i lekko zaczerwienione teraz oczy beznamiętnym spojrzeniem wbiły się w olbrzyma. Aislin uniosła głowę napotykając malunek i jaśniejące spod niego oczy wampira.
– Aislin. - odezwała się zupełnie ignorując uwagę posłaną Saoirse i bez cienia strachu wyciągając dłoń w stronę Jasona – Miło mi.
Faktycznie było jej miło, bo pojawienie się kolejnego krwiopijcy, stanowiło chwilową odskocznię od prywatnych problemów emocjonalnych, na które z pewnością nie pomogłaby żadna wizyta u psychoterapeuty.
Wbrew jednak własnej naturze Irlandka nie uśmiechnęła się, a jej przepełnione bólem oczy, szybko przeniosły się na leżącego na materacu delikwenta.
– Finezja nie jest twoim drugim imieniem Jason... - powiedziała, przyglądając się Mattowi, który najwyraźniej nie przybył tu samodzielnie, a być może i nie dobrowolnie. Westchnęła jednak, wzruszając tylko ramionami i wyminąwszy krwiopijców, podeszła do mężczyzny kucając obok materaca z lekko zrezygnowanym wyrazem twarzy. Nie miała ochoty na pogawędki, wyjaśnienia i prośby, choć w zasadzie należała do osób wygadanych. Obecny nastrój nie sprzyjał jednak zawieraniu nowych znajomości.
– Jestem Aislin. - powtórzyła z ledwie dostrzegalnym uśmiechem, który zgasł jednak bardzo szybko, tak jakby mimo jego szczerości był wysiłkiem porównywalnym ze zdobyciem Mount Everest.
– Słuchaj, może się mylę, ale nie wyglądasz jakbyś wiedział co tu robisz, może jednak moglibyśmy omówić to na zewnątrz? - stwierdziła, nieco ciszej dodając – Błagam, zanim najdzie Cię na zadawanie pytań muszę zapalić, a wolałabym nie wysadzić tej budy w powietrze.
Nie paliła, choć zawsze nosiła ze sobą paczkę. Ostatni raz miała w ustach papierosa, gdy po kłótni z rodziną wyprowadzała się z domu, ale papierosy przydawały się na takie właśnie okazję, zabijając w niej wolę morderczej walki z samą sobą.
Tancerka wstała, wyciągając swą delikatną dłoń w kierunku mężczyzny, jeśli ten potrzebowałby pomocy. Nie obraziła się jednak gdy nie skorzystał i wymijając wampiry, ruszyła do wyjścia.
– Wrócę, przed zmierzchem, a jeśli nie zdążę będę w Paradise, w razie czego wpiszę was na listę gości. - rzuciła w ich kierunku nawet się nie odwracając. Przystanęła dopiero przy Alexandrze i zdobywając się na kolejny wysiłek, nachyliła się całując ją w policzek.
– Dziękuję Pani. - powiedziała unosząc kąciki malinowych warg w bladym uśmiechu, po czym jak strzała popędziła do wyjścia nim ktokolwiek zdążył ją zatrzymać.
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:55 pm

Powrót do świadomości nie był procesem przyjemnym, choć i tak przebiegał znacznie lepiej, niż Matt mógłby oczekiwać. Jednym z pierwszych faktów, jakie do niego dotarły był brak świeżego powietrza, który znacznie wpływał na swobodę oddychania w pomieszczeniu. Bo to, że nie znajdował się na otwartej przestrzeni było w pewien sposób oczywiste.
Zaraz potem zarejestrował, że leży na czymś względnie miękkim, co samo w sobie stanowiło pewne zaskoczenie, biorąc pod uwagę fakt, że na pewno nie tracił przytomności z własnej woli i sam tu nie przybył, spokojnie można by więc zakładać, że troska o jego wygody będzie ostatnią rzeczą, której powinien oczekiwać od olbrzyma bądź jego ziomków. Toteż nie oczekiwał. A tu proszę...
Kolejnym bodźcem, który przebił się przez wciąż zamroczony umysł Murphy'ego był głód. Jeszcze nie dotkliwy, ale już całkiem mocno doskwierający i z całą pewnością dość irytujący. Dzięki powoli powracającej zdolności logicznego myślenia stwierdził, że musiał być nieprzytomny całkiem długo, zwłaszcza biorąc pod uwagę codzienną regularność spożywanych posiłków - Matt zwyczajnie raczej nie bywał głodny.
W końcu świadomość postanowiła umiejscowić się z powrotem na swoim miejscu, Roko nie miał więc specjalnego wyboru i otworzy oczy. Bądźmy szczerzy, widok nie uradował go jakoś znacznie bardziej niż dotychczasowe bodźce odbierane przez pozostałe zmysły. Ostatnie, czego potrzebował to komitet powitalny.
Uchwycił spojrzenie, posłane mu przez znanego mu już olbrzyma (który zapewne był sprawcą całego tego cyrku, więc jego notowania u Matta gwałtownie spadły) i odwzajemnił je, wkładając w nie jednakże znacznie więcej niechęci. Podniósł się powoli, stwierdzając, że pozycja leżąca nie jest najlepszą w obcym miejscu i wśród obcych ludzi - bądź nie-ludzi, to już nie robiło mu specjalnej różnicy. Odgarnął włosy i oparł łokcie na kolanach, oczekując dalszego rozwoju wypadków.
Jedyne, czego naprawdę był ciekaw, to czego właściwie od niego chcieli. Nie żeby to cokolwiek zmieniało, interesowało go tylko, czy to całe zawracanie mu głowy miało przynajmniej jakieś względnie sensowne przyczyny.
Obserwował zbliżającą się do niego dziewczynę. Jej zrezygnowany wyraz twarzy musiał być wyjątkowo słabym odpowiednikiem jego samego, jednakże całkiem nieźle o niej świadczył. A nuż ona też nie miała wcale ochoty brać udziału w tym wszystkim. Nie poczuł jednak sympatii, z miejsca przeczuwając, że zaraz będzie czegoś chciała.
Skinął głową, nie wysilając się na odpowiedź. Nie interesowało go jej imię, nie zakładał więc, że ją będzie interesować jego.
Omówić? Wyjście na zewnątrz (gdziekolwiek by ono nie było) było pomysłem całkiem niezłym, zważywszy na zaduch panujący w małym, zatłoczonym pomieszczeniu, ale na pewno nie w celu rozmów. Chciał po prostu wyjść, pytania nie były konieczne, a i bez odpowiedzi by się obszedł. Zresztą, miał wrażenie, że wszelkie informacje zostaną mu udzielone i bez wykazywania z jego strony jakichkolwiek chęci do ich wysłuchania.
Jednakże wszelkie słowa protestu zamarły mu na ustach na wzmiankę o paleniu. Owszem, to akurat był doskonały pomysł.
Z pomocy nie skorzystał, patrząc na wyciągniętą przez chwilę dłoń z lekkim powątpiewaniem. Podniósł się powoli i równie niespiesznie ruszył za Aislin. W drzwiach posłał Jasonowi krzywy uśmiech (a przynajmniej coś, co próbowało nim być) i nawet nie próbując dogonić dziewczyny, poszedł w jej kierunku korytarzem.
Wyglądało na to, że najbliższy czas nie będzie należał do jego ulubionych.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:55 pm

Cała ta sytuacja była po prostu niezdrowa, żeby nie nazwać jej po imieniu chorą i wypaczoną. Może dlatego, gdy Aislin w końcu dopadła światła dziennego, wymykając się przez drzwi zakładu, odetchnęła głęboko, jakby ktoś wcześniej odebrał jej cały tlen. Niewiele mijało się to z prawdą. Przejmujący ból, zamienił się w jednostajny ucisk w klatce piersiowej i złość.
Są ludzie, którzy w momencie zawodu miłosnego, uczucie przekłuwają w żal i chęć zemsty, za wszelką cenę starając się zniszczyć przyczynę własnego nieszczęścia. Ruda jednak nie należała do takich, woląc cierpieć niż ranić kogokolwiek. Złość, była jedynie objawem pobocznym choroby przekładającym się wydatnie, na relację z otoczeniem. Dziewczyna oparła się o ścianę, z torebki wyciągając paczkę Lucky Strike, wraz z elegancką srebrną zapalniczką, ewidentnie wykonaną na zamówienie, przez kogoś obdarzonego niezaprzeczalnym talentem. Dwukrotnie zastukała w dno paczki, a gdy otworzyła wieczko, para papierosów wysunęła się lekko umożliwiając bezproblemowe ich wyjęcie. Zanim jednak tancerka chwyciła papierosa podsunęła opakowanie w stronę nieznajomego człowieka, z milczącym pytaniem, czy też ma ochotę. Dopiero gdy wyraził się w tej materii, korzystając bądź odrzucając propozycję, sama wyciągnęła „fajkę” odpalając ją niezwłocznie. Miała serdecznie dość samej siebie i otaczającego ją świata, ale wbrew pozorom frustracja nie emanowała z niej w sposób oczywisty. Niezwykły spokój, przyprawiony szczyptą obojętności, odmalowywały się na niezwykle urodziwej twarzy studentki, gdy odchyliwszy głowę w tył puszczała kółeczka stworzone z gęstego białego dymu. Gdy zaś po 10 minutach i trzech papierosach, którymi za każdym razem częstowała towarzysza, stało się jasne, że „nowy kolega”, nie planuje przemówić, dziewczyna zwróciła się do niego wyprutym z emocji tonem, wciąż przyglądając się niebu: – Widzę, że nie należysz do tych wygadanych. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na epickie przemówienia, więc postarajmy się załatwić to szybko. Wczoraj zaczęły się czystki. Wampiry zabiły wielu ludzi, część w tym tych dwóch, których poznałeś za cel obrali sobie „ocalenie” choć kilku jednostek i przeciwdziałanie wojnie. Jak widać nie zawsze zgodnie z ich wolą. - stwierdziła, rzucając mężczyźnie oceniające spojrzenie, po czym zaciągnęła się ponownie milknąc na dłuższą chwilę. Nie zbierała myśli, w głowie miała pustkę, z tego miejsca czuła jedynie jeden ślad energii Isabelli, musieli się zatem przemieścić.
– Nie jesteś nic nikomu winien, nie mogę cię też zmusić byś został. Było by jednak miło, gdybyś zechciał dotrzymać mi towarzystwa i zdecydował później. Poruszanie się w pojedynkę, jest obecnie niewskazane, a muszę odszukać resztę ich grupy. Ratując nas najwyraźniej stracili kontakt, wiele też poszło nie po ich myśli. - zakończyła, wyrzucając peta i energicznie wgniatając go podeszwą w asfalt.
– Nie wiem jak ty, ale ja muszę się napić.
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:56 pm

Na całe szczęście korytarz nie należał do tych zbytnio skomplikowanych, toteż Matt bez większych problemów mógł wlec się za swoją przewodniczką, nie skupiając się specjalnie na nie traceniu jej z oczu i pilnowaniu, dokąd zmierza. Zresztą, odgłos jej szybkich kroków był wyraźnie słyszalny.
Mimo wyraźnego braku pośpiechu z jego strony, drzwi zakładu minął niewiele później niż dziewczyna. Akurat w momencie, kiedy ta wyciągnęła z kieszeni paczkę tak upragnionych papierosów. Bez oporów przyjął jednego, po czym odpalił go własną zapalniczką znalezioną gdzieś w odmętach jednej z wielu kieszeni. Przemknęło mu jednocześnie przez myśl, że dobrze jest znajdować się w towarzystwie (o ile już w jakimś musi) osób uprzejmych i dobrze wychowanych. Za to zupełnie nie doprowadziło to u niego do konkluzji, że może wypadałoby samemu zacząć się tak zachowywać. Cóż…
W związku z tym, bez oporów, a nawet z niejakim zadowoleniem przyjął dziesięciominutowe milczenie, w trakcie którego mógł absolutnie zignorować chwilową towarzyszkę i rozkoszować się kolejnymi, podsuwanymi przez nią papierosami. Tak, trzeba przyznać, że jak dotąd rozwój wydarzeń prezentował się znacznie lepiej niż oczekiwał.
W końcu jednak zerknął na dziewczyną, poświęcając jej dłuższą chwilę uwagi. Była ładna, czego nie mógł nie zauważyć nawet przy swojej obojętności. Nie dało się też nie zwrócić uwagi na wyraźnie targające nią uczucia, te jednak Murphy’ego nie interesowały, dopóki tylko nie dotyczyły jego. Zresztą, wtedy właściwie też nie…
Pierwsze słowa, jakie wypowiedziała sprawiły, że Matt zaczął wierzyć w szybkie załatwienie sprawy. Najwyraźniej Aislin miała do całej sprawy – czegokolwiek by ona nie dotyczyła – podejście równie entuzjastyczne jak i on. Pasował mu jej obojętny ton, poza obojętności, jaką przybrała dziewczyna. To wszystko sprawiało, że stawała się towarzyszem przynajmniej znośnym… Choć z drugiej strony o olbrzymie myślał do niedawna to samo, po czym ten pozbawił go przytomności na co najmniej kilka (albo nawet i kilkanaście) godzin i zawlókł niewiadomo gdzie i po co, najwyraźniej jeszcze czegoś od niego oczekując. Kto wie, czego będzie chciała ona?
Chwilę później się dowiedział. Jak można było przypuszczać, przedstawione informacje nie wywołały u niego zbytniej radości, ale mimo wszystko jeszcze się nie wkurzył. Dziewczynie właściwie dopisywało szczęście – gdyby uraczyła Murphy’ego epickim przemówieniem, ten z całą pewnością wyśmiałby ją, po czym wrócił do domu. Tak przedstawione fakty sprawiły natomiast, że musiał się zastanowić.
Tak, nie był nikomu nic winien i wcale się do tego nie poczuwał. Nie miałby też na pewno wyrzutów sumienia, gdyby miało się Aislin coś stać. Po prawdzie Matt w ogóle nie miewał wyrzutów sumienia, to jednak była inna kwestia.
- Miło… - powtórzył z drwiącym uśmieszkiem, a dziewczyna w końcu miała okazję usłyszeć jego niski, zaskakująco przyjemny głos. Zgasił papierosa o ścianę, o którą do tej pory się opierał i wyprostował się, wyraźnie gotując się do drogi.
O swoje życie się zbytnio nie martwił, poszukiwanie bandy wampirów też go nie bawiło. Ale a nuż… Taaak, trzeba przyznać, że Kuruk świetnie dobierała argumenty. Bo w sumie co mu zależy iść się napić, wysłuchać co też mają mu do powiedzenia i zwinąć się dopiero potem? Może nawet załapie się w międzyczasie jeszcze na jakiś posiłek.
Skinął głową.
- W takim razie prowadź. – I on niby nie należał do wygadanych?
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:56 pm

Nie spojrzała nawet w stronę nadnaturalnego, zgrabnie odbijając się od ściany, by po chwili, pełnym gracji krokiem ruszyć w sobie tylko znanym kierunku. Paczka papierosów, tkwiła już bezpiecznie w torebce, podczas gdy Aislin w zamyśleniu – tak przynajmniej się wydawało – bawiła się zapalniczką, z niemałą wprawą obracając ją między palcami, by co jakiś czas odpalić chybotliwy płomień. Brak samotnej wędrówki oznaczał, brak możliwości jawnego wyładowania emocji, co dziewczyna przyjęła z wewnętrzną dezaprobatą. Z drugiej strony odprawienie gościa, za pierwszym rogiem nie wchodziło w grę, bo 'primo' oznaczało bardzo realne wnerwienie Saoirse i Jasona, 'secundō' było równoznaczne, z narażeniem ich własnego życia, a facet nie zrobił jeszcze nic czym zasłużyłby sobie na ten niewątpliwy przywilej. Nie przedstawił się, to jednak nie stanowiło problemu. Było to jedynie realne przypomnienie, faktu jak są sobie obcy. Kilka kolejnych minut i ruda schowała zapalniczkę, wyjmując z torebki jakiś mały notatnik z ołówkiem i nawet nie przystając zaczęła coś w nim kreślić. Rysunek nie był jej najlepszą pracą, ale spoglądające z kartki przejmująco oczy Wynne, oraz jej chłodne rysy i tak oddawały istotę dziewczyny. Niczym wyjęte wprost ze wspomnień wampira. Nie bez powodu Kuruk studiowała sztukę, miała wrodzony talent. Szybkim ruchem wyrwała kartkę ze szkicownika podając ją Mattowi.
– Resztę rozpoznamy po haloweenowych rysunkach na facjatach. - stwierdziła dosadnie określając swoje nastawienie na dziś, a wyglądało ono mniej więcej tak ' zjeżdżać barany'. Z tym, że największym w „baranem” w mieście była ona.
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:56 pm

Szedł spokojnie za dziewczyną, zupełnie machinalnie obserwując jej postać. Nie skupiał się na tym (jak i na niczym innym), toteż nie zachwycał się jej urodą, instynkt jednak wiedział swoje, więc powoli błądził wzrokiem po jej doskonałej sylwetce. Ułatwiał mu to fakt, że w żaden sposób nie poczuwał się do podtrzymywania rozmowy i mógł trzymać się te kilka kroków za nią. Zresztą, Aislin wcale nie sprawiała wrażenia chętnej do dyskusji na jakiekolwiek tematy. Po prawdzie wyglądała, jakby coś ją dręczyło, nie mógł być jednak tego pewien, jako że całkiem nieźle wychodziło jej ukrywanie emocji. Nie do końca to pojmował; nie miałby zupełnie nic przeciwko, gdyby dziewczyna pokrzyczała sobie trochę, czy coś rozwaliła. Zawsze to zdrowiej.
Jako że cały czas ją obserwował, nie mogło mu umknąć, kiedy wyjęła notes i zawzięcie zaczęła coś w nim gryzmolić. Uniósł lekko brwi, ale nie skomentował. Skoro chce sobie rysować akurat teraz...
Przystanął na chwilę lekko skonsternowany, kiedy otrzymał dopiero co zamalowaną kartkę. Zerknął na trzymaną w ręce podobiznę jakiejś kobiety. Tia, już leciał jej wypatrywać. Dla niego i tak ludzie stanowili zbitą masę identycznych twarzy, cechy szczególne zaczynał dostrzegać dopiero, kiedy z jakiegoś powodu zmuszony był przebywać z kimś dłuższą chwilę. Skrzywił się lekko, chowając (i mnąc przy okazji) kartkę do kieszeni.
- Jasne - rzucił sceptycznie. - Więc te bazgroły - machnął ręką w okolicy twarzy, nie pozostawiając wątpliwości, o czym mówi, - to znak rozpoznawczy bandy krwiopijców? Powinni popracować nad konspiracją.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 9:57 pm

Pracownia, chociaż znacznej wielkości, dawno już nie gościła w swoim wnętrzu takiej ilości żywych istot. Wąski korytarz, teraz już oświetlony, okazał się natomiast podłużną wnęką prowadzącą do czegoś w rodzaju miniaturowego magazynu. Zaraz po lewej stronie widniało mnóstwo rozmaitych pudeł oraz kartonów, zastawiających przestrzeń od podłogi aż po niski sufit. Wiele z nich stało praktycznie na krawędzi, grożąc w każdej chwili niekontrolowanym upadkiem całości na podobieństwo domino, gdyby ktoś choćby dotknął jedną rzecz wchodzącą w skład piramidy.
Amerykanin od niechcenia spojrzał na kartony zupełnie tak, jakby zamierzał sprawdzić prawdziwość takowych przypuszczeń, ale ostatecznie zrezygnował. Kiedy ostatnim razem tutaj był, za chwilowo niepotrzebnymi przedmiotami skrywano coś jeszcze i był ciekaw, czy to w dalszym ciągu tam jest, lecz moment był raczej nieodpowiedni.
Jason w stosunku do ludzi zachowywał się uprzejmie. Odwzajemnił gest powitania, przyglądając się uważnie kobiecie, po czym przeniósł pytające spojrzenie na pobratymca obok. W przeciwieństwie do homo sapiens nocni drapieżcy w ciemnościach widzieli doskonale. To, że studentka nie widziała go, dopóki nań nie wpadła, nie oznaczało, że on nie widział ich. Przed chwilą teoretycznie wyglądali niczym radosna parka zauroczonych sobą istot, a później Niespodzianka? Witaj na ziemi, Saoirse., pomyślał olbrzym. Nie wiedział, co się stało pomiędzy tą dwójką, ale doskonale znał tę minę, jaką teraz prezentował jasnooki.
Aislin wypowiedziała na głos to, co wiedział każdy mający styczność z pellucidistą przez więcej niż pół godziny, a przyzwyczajony do czegoś takiego krwiopijca spojrzał na nią z góry i wzruszył lekko ramionami.
- Często to słyszę – odpowiedział jedynie.
Wampiry w milczeniu przyglądały się krótkiej rozmowie ludzi, a kiedy ci postanowili wyjść, nikt nie stanął im na drodze. Simmons odsunął się do tyłu, pociągając za sobą pirokinetyka, który najwyraźniej planował iść za śmiertelnikami. Irlandczyk skrzywił się, czując dłoń towarzysza na ramieniu, ale wywołała to raczej złość i zawód, aniżeli podrażnienie ran. W dalszym ciągu nie podobał mu się ten pomysł. Byłby gotów pójść za ryżą dokądkolwiek, pomijając kompletnie tą nagłą zmianę ich relacjach, jaka zaszła w przeciągu ostatnich kilku minut.
A może zwłaszcza przez nią.
Jason zrobił zdziwioną minę, słysząc nazwę lokalu, którą doskonale kojarzył, a szybkie spojrzenie rzucone drugiemu nieśmiertelnemu uświadomiło go, że ten nie ma zielonego pojęcia gdzie pracuje jego nowa znajoma.
Roześmiałby się, gdyby tylko miał skłonność do podobnych zachowań.
Powiedziałby coś, gdyby tylko nie był ciekaw, co z tego wyniknie.
Matt zaś w reakcji na prezentowaną niechęć, otrzymał jedynie nieznaczne poszerzenie uśmiechu olbrzyma. Dezaprobata „uprowadzonego” nieszczególnie wywarła na nim jakiekolwiek wrażenie. W gruncie rzeczy eksteriotyk powinien być wdzięczny, że w dalszym ciągu żyje. Jakkolwiek obojętny na wszystko dookoła by się nie wydawał, zagłady raczej nie powitałby z szeroko rozstawionymi na powitanie ramionami.
Alexandra nie wydawała się szczególnie zaskoczona miłym pożegnaniem ze strony tancerki, przytrzymała ją jednie przez krótką chwilę za rękę, nim ta zdążyła się odsunąć.
- Uważaj na siebie – wyszeptała cicho, wsuwając coś do kieszeni kobiety. Coś, o czym ta nie będzie wiedziała, dopóki nie znajdzie się we właściwej potrzebie.
Odprowadziła ich do drzwi, spoglądając na wychodzącą dwójkę. Należeli do tej samej rasy, jednakże Hughes z o wiele większą solidarnością podchodziła do tej krwiopijców, aniżeli do pobratymców. W opuszczających ich jednak istotach pokładała znaczne, choć ostrożne nadzieje. Nie łudziła się, że nagle wszystko naprawią, odwrócą los ich wszystkich. Taka szansa jednak istniała, a gdyby się jej wyrzekła zostałoby już niewiele alternatyw.
Wycofała się z powrotem do podziemnej pracowni, patrząc na dwóch mężczyzn stojących u stóp schodów. Czekali, wyraźnie oczekiwali działania albo polecenia z jej strony. Staruszka jednak ominęła ich, udając się na poszukiwania apteczki. Musiała zmienić synowi opatrunki.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że oni już nie wrócą?
Na pytanie rzucone w przestrzeń naturalnie nikt nie odpowiedział. Celt mimo przygnębienia wysilił się jeszcze na pełne dezaprobaty spojrzenie i ruszył za rodzicielką, zostawiając znajomego samego.

Aislin oraz Matt – z tematu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Hughes's Corner Shop Empty
PisanieTemat: Re: Hughes's Corner Shop   Hughes's Corner Shop I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Hughes's Corner Shop
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Restless :: ...Irlandia ~ Feidhelm :: -
Skocz do: