Restless
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Bar przy dworcu

Go down 
4 posters
AutorWiadomość
Hidden
Laigse
Hidden


Liczba postów : 92
Rasa : Wampir
Imię : Connor
Pseudonim : Hidden
Nazwisko : Derval
Wiek : Fizycznie około dwudziestu.
Waga : 68 kg
Wzrost : 178 cm
Specjalizacja : Telekineza
Oręż : Nóż motylkowy
Ekwipunek : Komórka, papierosy, niedziałająca zapalniczka, cynamonowa guma do żucia, apteczka.
Ubiór : Szare wojskowe spodnie, wysokie skórzane buty, czarna chusta, opaska oraz rękawiczki bez palców.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandczyk
Motto : "I am not immoral. I am amoral. There's a difference."

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimePon Wrz 19, 2011 5:41 am

Jeśli jesteś wegetarianinem, to nie masz czego szukać w tym miejscu.
Restauracja, a właściwie bar, oferuje w większości dania mięsne. W menu zdecydowanie przeważają takie pozycje, jak hamburgery, zapiekanki czy hot dogi, chociaż można natknąć się także na polędwice czy pieczonego kurczaka. "Wyspecjalizowana" kadra kucharzy oferuje także kilka zup i zaledwie dwa rodzaje sałatek. Jedna składa się z marchewki oraz jabłka, druga natomiast ogórków, pomidorów i małych kawałeczków cebuli.
Trzeba przyznać, że tutejszy szef kuchni nie należy do miłośników ekologii i zieleniny.
Jako, że cały bar znajduje się zaledwie dwadzieścia metrów od dworca gośćmi w znacznej mierze są spieszący się podróżni, tak więc stawia się tutaj raczej na szybkość przyrządzenia dań, nie na ich jakość. Nie można jednak stwierdzić, że jedzenie nie jest zjadliwe. Po prostu trudno nazwać to domowym obiadkiem.
Wchodząc przez skrzypiące sfatygowane drzwi, ujrzeć można ladę, za którą krzątają się kelnerki odbierające przez niewielkie okienko kolejno przyrządzane dania. Na całej rozpiętości podłużnego mebla stoją wysokie krzesła. Są one przeznaczone dla klientów, którym naprawdę zależy na czasie. Po lewej stronie stoją już rzędy normalnych stolików z podostawianymi, wygodnymi kanapami. Takich kompletów jest w sumie sześć.
Cały lokal pomalowany jest na spokojny, bladozielony kolor. Okna przysłaniają małe, koronkowe firany, natomiast podłoga wyłożona jest białymi kafelkami niczym w szpitalu. Restauracja jest otwarta od poniedziałku do piątku przez całą dobę, w weekendy zaś czas obsługiwania klientów skrócony jest do godziny dwudziestej pierwszej, gdyż pracownicy także potrzebują odpoczynku.
Powrót do góry Go down
Carmine
Itheur
Carmine


Liczba postów : 6

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:36 am

Irlandczyk stanął na nierównym chodniku wśród tłumu, poprawiając torbę na ramieniu i wodząc wzrokiem po otoczeniu. Po chwili ludzie się rozeszli, a autobus, którym przyjechali - i On wraz z nimi - odjechał, po chwili znikając za zakrętem.
Carmine mocno zaczerpnął powietrza. Do jego nozdrzy napłynęła fala woni; potu, spalin, ulicy i, przede wszystkim, jedzenie. Poczuł, że jest głodny. Odkąd się zmienił jadł znacznie więcej - jego ciało potrzebowało mnóstwo energii. Wiedziony zapachem mięsa skierował swe kroki do najbliższego baru.

Trzy talerze z trzema gigantycznymi hamburgerami wylądowały przed mężczyzną. Skinieniem głowy podziękował kelnerce, która z papierosem w ustach uniosła jedynie brew i wróciła za ladę. "Może zapomnieć o napiwku", pomyślał jeszcze nim zabrał się, nie, rzucił się na pierwszego hamburgera. Trzema kęsami pochłonął go całego w kilkanaście sekund i przełknął. Nie był zbyt smaczny, jednak dla Carmine'a był to posiłek pierwsza klasa - był przyzwyczajony do bardziej "krwistych" dań. Już nie spiesząc się wziął do ust kęs drugiego hamburgera, wolno przeżuwając.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:38 am

Carmine:
31 sierpnia 2016 roku


Chociaż kilkanaście minut wcześniej zapowiadało się, że pogoda w irlandzkim miasteczku do końca dnia pozostanie neutralna - bez zbytniego upału, ale również przy nieobecności nadmiernego zimna, stan ten uległ zmianie. Wilkołak akurat konsumował drugiego hamburgera, kiedy o okna lokalu poczęły rytmicznie uderzać krople deszczu, a słońce schowało się za chmurami, sprawiając, że na zewnątrz zrobiło się nagle szaro i niezachęcająco. To lato nie należało do najpogodniejszych.
W barze powoli robiło się tłoczno. Zbliżała się pora obiadowa i zdecydowana większość pracujących ludzi skwapliwie korzystała z przerwy, by zjeść coś ciepłego, odpocząć przez chwilę oraz przygotować się do kolejnych godzin spędzonych na wypełnianiu obowiązków. Przy ladzie stali śmiertelni w garniturach, strojach roboczych, kilkoro rodziców z dziećmi. Wszyscy byli głośniejsi, bardziej gwarni i coraz liczniejsi, lecz mimo zmniejszającej się stopniowo liczby miejsc, nikt nie kwapił się, by usiąść chociażby w pobliżu Carmine. Jak gdyby coś ich skutecznie zniechęcało.
Drzwi otworzyły się ponownie, wpuszczając do środka świeże, pachnące wilgocią powietrze, chociaż mężczyźnie siedzącemu przy stole wydawało się przez moment, że wyczuwa jeszcze inną, niezbyt przyjemną, choć nieokreśloną woń. Nikt inny nie zareagował, ludzie nawet nie spojrzeli w tamtą stronę.
Gdzieś pomiędzy jednym mrugnięciem, a drugim, w trakcie przeżuwania i spokojnej konsumpcji, krzesło naprzeciwko odsunęło się z irytującym dźwiękiem metalu szorującego po posadzce. Znikąd, tak przynajmniej to wyglądało, pojawił się na nim niepokojący osobnik.
Siedział, rozluźniony w nonszalanckiej pozie, wpatrując się w wilkołaka bez słowa.
Nieznajomy oblizał się, na moment spoglądając na trzeciego, nieruszonego dotychczas hamburgera, a Carmine’owi wydało się, że dostrzegł połyskujące we wnętrzu ust nieznajomego nienaturalnie długie kły. Nie był jednak stuprocentowo pewien.
Nowo przybyły milczał, najwyraźniej nie czując powinności rozpoczęcia rozmowy.
Powrót do góry Go down
Carmine
Itheur
Carmine


Liczba postów : 6

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:44 am

Krople deszczu tłukące o szyby lokalu wyrwały Irlandczyka z zadumy nad wpół zjedzonym posiłkiem. Lubił deszcz. Powietrze pachniało świeżej; zabijał zapach spalin i brudu.
Wepchnął sobie resztę hamburgera do buzi i zamknął oczy przeżuwając, delektując się mało wykwintnym - jak dla kogoś, kto nie spędził sporego kawałka życia w wilczym ciele - smakiem. Wtem wyostrzone zmysły wychwyciły dźwięk odsuwanego tuż obok krzesła. Stół na którym opierał swe łokcie Carmine lekko zadrżał, gdy kilkadziesiąt kilo żywej wagi opadło na siedzisko. "Cholera", pomyślał. "Było tak spokojnie...".
Otworzył oczy, przełykając ostatni kęs. Przybysz ani trochę nie spodobał się mężczyźnie; abstrahując od nietypowego, bardzo nietypowego wyglądu miał w sobie coś... Niepokojącego. Powstrzymał grymas niechęci już mający wpłynąć na jego twarz i, przybrawszy znudzoną minę, sięgnął po ostatniego hamburgera.
- Jakiś problem, kolego?
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:49 am

31 sierpnia 2016 roku


Nieznajomy siedział przez chwilę bez słowa, wpatrując się w wilkołaka z jedną brwią minimalnie uniesioną do góry. Wyraźnie coś analizował, dopóki nie podciągnął się nieco wyżej, siadając w bardziej cywilizowany sposób. Powściągliwie kiwnął głową. Bardzo powoli.
Osobnik z wymalowaną twarzą – wilczy po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważył, że białe i czarne wzory nie są tatuażem, lecz rysunkiem, należał do grona istot wysokich. Możliwe nawet, że wyższy od swojego obiektu zainteresowania. Pod bladą skórą widać było wyraźnie zarysowane mięśnie.
- Owszem – odparł głosem wyzutym z emocji. – Choć ty nie jesteś jeszcze jego częścią.
Uśmiechnął się, chociaż wydawało się, że to był najbardziej nienaturalny grymas z jego kolekcji mimicznej ekwilibrystyki. Tym razem wyraźnie zaakcentowane kły bardziej rzucały się w oczy. Krwiopijca trwał jeszcze przez moment w bezruchu, uważnie przypatrując się rozmówcy, po czym odchylił się nieco. Wydawał się ukontentowany.
- Jason. Jestem wampirem. – przedstawił się, powróciwszy do wcześniejszej bezbarwnej miny, gdzie drugi człon wypowiedzi zabrzmiał niczym czysta realizacja formalności. Ogólnym gestem wskazał ludzi zgromadzonych w barze. – Nimi się nie przejmuj. Nie widzą mnie, a fakt, że rozmawiasz z powietrzem póki co uznają za coś normalnego.
Pellucidista spojrzał w stronę drzwi i wysunął lekko szczękę do przodu.
- Nienawidzę kłamstwa, więc ujmijmy to bezpośrednio: to co teraz powiem, w ogóle mi się nie podoba. Zrobiłbym to inaczej… Prościej. Pewnie po prostu bym cię zabił – powiedział, po czym powiódł wzrokiem po sylwetce wilkołaka i w jego spojrzeniu na moment pojawił się ułamek szacunku. – Isabela ma inny pomysł. Podobno widzi w tobie potencjał.
Wampir pokręcił minimalnie głową, po czym uniósł się do góry, na chwilę zastygając ponad przedstawicielem antagonistycznej rasy.
- Mamy propozycję, ale jej treść zależy od twojego postępowania w nadchodzących minutach – kontynuował, aczkolwiek słowa te brzmiały jakby były autorstwa kogoś innego, a wąpierz powtarzał jedynie to, czego się nauczył. – Do baru zaraz ktoś wejdzie. Odmów mu. Cokolwiek powie, cokolwiek obieca, czymkolwiek ci zagrozi… po prostu odmów.
Jason jeszcze raz spojrzał w kierunku drzwi, po czym na zegarek elektroniczny tkwiący na prawym nadgarstku. Fog mógł zrewidować ponownie swoją obserwację na temat obcego – mężczyzna autentycznie był wyższy i bardziej postawnie zbudowany, nawet jeżeli zachowywał się w zaskakująco ostrożny sposób.
- Będę tuż za twoimi plecami, niewidoczny dla nich – uprzedził, najwyraźniej chcąc uniknąć nieporozumienia, jakie mogłoby wyniknąć. – Jeśli się zgodzisz to obiecuję, że wszystko wytłumaczę. Odpowiem na chyba wszystkie, a na pewno na większość pytań. Jeśli nie… powiedz słowo, a odejdę i rozegramy to w inny sposób. Fair. Damy ci szansę odejść, zanim zaatakujemy.
Wampir zmarszczył brwi, po czym niepewnie, wyraźnie nieprzyzwyczajony do podobnych gestów - szczególnie względem homo lupus, wyciągnął dłoń w kierunku Carmine.
- Odmówisz nam, czy im?


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 12:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Carmine
Itheur
Carmine


Liczba postów : 6

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 12:30 pm

Irlandczyk pociągnął wzrokiem po ociekającym tłuszczem hamburgerze w swej dłoni i zwrócił go ku przybyszowi. Z każdą sekundą ten mniej mu się podał. Jego poza, mimika, malunki zdobiące jego ciało... Coraz bardziej go to niepokoiło. Po pierwszych słowach nieznajomego odłożył mięso opatulone bułką na talerz; prawa ręką opadła na biodro, lewą zmierzwił swój tygodniowy zarost.
Gdy mężczyzna mówił twarz Carmine'a pozostawała nieruchoma: jedynie zmarszczone brwi świadczyły o skupieniu i zamyśleniu. Gdy usłyszał słowo "wampir" również nawet nie drgnął; jedynie kolejna zmarszczka pojawiła się na jego zachmurzonym czole.
- Słuchaj, kolego... Jason - skrzywił się - Nie jestem typem człowieka, który obiecuje coś na wyrost. I jestem prostym facetem. Wiem za mało o Tobie i Twojej propozycji. Mogę jedynie powiedzieć, że rozważę twoje słowa. - mówił ze spokojem i siłą, patrząc prosto w oczy wampira - I byłbym wdzięczny gdybyś jednak nie stawał za moimi plecami. Nie wzbudzasz zaufania, jeśli wiesz o co mi chodzi, kolego.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 12:32 pm

31 sierpnia 2016 roku


Jason, wciąż górujący nad wilkołakiem z wyciągniętą dłonią zmrużył nieznacznie oczy i pokiwał głową. Przedstawiciele rasy wilczych nie znajdowali się w czołówce istot, które darzył sympatią. Tych, których podobnie jak inni mu podobni nazywał pchlarzami, najchętniej zlikwidowałby bez mrugnięcia okiem, gdyby tylko ktoś podarował mu takową możliwość. Ten konkretny jednak siedział naprzeciwko, spokojnie wysłuchując wypowiedzi domniemanego antagonisty i przynajmniej nie reagował pochopnie. Większość z nich na samo słowo „wampir” rzuciłaby się najbliższemu krwiopijcy do gardła. Carmine potrafił powstrzymać agresję. W gruncie rzeczy dysponujący długimi kłami osobnik nie zauważył, ani też nie wyczuł nawet grama nienawiści w postawie rozmówcy.
Może jednak wybór, jakiego dokonała ich przywódczyni miał jakiś sens.
Nieśmiertelny kiwnął głową, w sposób, który stanowił nieme świadectwo akceptacji naznaczonej odrobiną szacunku. Fog, prawdę mówiąc, zgadzając się od razu nie wiedząc nawet o co chodzi, wzbudziłby jedynie pogardę u wysłannika wypierzy. Mężczyzna zamiast tego opuścił dłoń i odwzajemniał kontakt wzrokowy, choć patrzenie w oczy wilkołaka w nim samym budziło złość.
- Zgoda – powiedział tylko, zadowolony, że wszystko co musiał powiedzieć, powiedział. Isabela wymagała, żeby zazwyczaj małomówny olbrzym wyrzekł na raz więcej słów, niż normalnie robił to w przeciągu dwudziestu czterech godzin i było widać, iż kiedy zwrócono mu możliwość lakonicznej wypowiedzi, przyjął to do wiadomości z ulgą. – Obok.
Nie powiedział już nic więcej, tylko wsunął z powrotem krzesło pod stół i przystanął tak jak mówił, po prawej wilkołaka, nie za nim. Co ciekawe, dobrowolnie zwiększył dystans do dwóch metrów. Chociaż wyraz twarzy pozostawał u niego niezmienny, chwilę otwarcia drzwi baru po raz kolejny powitał z wewnętrznym niepokojem. Punktualni co do minuty.
Ludzie jedzący posiłek w lokalu najpierw zignorowali nowo przybyłych, jednakże po kilku podenerwowanych komentarzach pojedynczych jednostek i reszta zwróciła na nich uwagę. Najwyraźniej byli tutaj rozpoznawalni, bowiem po kilkunastu sekundach oczekiwania klienci zaczęli po kolei wychodzić, trzymając się jak najdalej. Kobiecie w eleganckim kostiumie biurowym w grafitowym odcieniu towarzyszył niemniej gustownie ubrany młodzieniec, na oko młodszy od niej o trzy, może cztery lata. Wyglądali jak rodzeństwo, zadziwiająco do siebie podobni, oboje jasnowłosy, o niebieskich oczach i nieco specyficznych ustach, wąskich i wyglądających na stale zaciśnięte w gniewnym grymasie. Przedstawicielka płci pięknej w dłoniach trzymała szarą teczkę. Bez spoglądania na przypadkowych ludzi skierowała swe kroki wprost do stolika wilkołaka, a jej buty na wysokim obcasie wybijały rytmiczną melodię na kafelkach baru. Mężczyzna wyprzedził ją i odsunął krzesło, to samo, na którym chwilę wcześniej siedział wampir. Ona odpięła guzik w garsonce, spod której wyłoniły się szelki z zamocowaną na niej kaburą, założyła nogę na nogę i położyła teczkę na stoliku, gładząc jej róg wypielęgnowanymi dłońmi.
Uniosła wzrok, spoglądając na wilczego.
- Carmine Fog? – zapytała, choć zabrzmiało to raczej niczym stwierdzenie. Jason stojący z boku nie spuszczał z niej wzroku, rozchyliwszy nieco usta, zza których wystawały kły. Chyba nie bardzo lubił tę kobietę. – Urodzony w roku… ? – Blondynka podała datę jego urodzin, później adres zamieszkania, wymieniła ukończone szkoły i w końcu wymówiła imiona rodziców, nie zatrzymując się nawet na chwilę, by uzyskać potwierdzenie. Wiedziała, że ma do czynienia z właściwą osobą. To był raczej pokaz.
Jej towarzysz stanął tuż za nią, ręce założywszy za plecami w oficjalnej pozie prywatnego ochroniarza, podczas gdy Jason odetchnął ciężko, marszcząc brwi i próbując się bardziej skoncentrować. Mamienie tylu osób na raz nawet dla kogoś z jego wprawą oraz predyspozycjami było trudne. Zwłaszcza, że młokos jaki właśnie wszedł zwiększał poziom tej trudności. Wampir spojrzał szybko kątem oka na niedawnego rozmówcę, szacując opłacalność rozlokowania energii. Im mniej, tym lepiej. Irlandczyk znowu zobaczył krwiopicję, chociaż niedawno ten praktycznie rozpłynął się w powietrzu, nim drugi nieśmiertelny zdążył zareagować.
Kobieta poprawiła zbędnym gestem włosy zebrane w ciasny kok.
- Kiedy ostatni raz widział pan swoją żonę?


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 12:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Carmine
Itheur
Carmine


Liczba postów : 6

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 12:33 pm

Carmine obserwował wstającego wampira czujnym wzrokiem. Ta sytuacja ani trochę mu się nie podobała; dotychczas udawało mu się unikać większych kłopotów, a teraz już pierwszego dnia... Prychnął z niemej złości. Jeszcze chwilę temu miał ochotę zatopić zęby w stojącym przed nim hamburgerze, lecz lekkie podenerwowanie odebrało mu apetyt. Przeczuwał, że nie będzie mu dane dokończyć tego posiłku.
Skrzypienie barowych drzwi wyrwało Irlandczyka z krótkiego odrętwienia. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę wąpierza, lecz nie dostrzegł żadnej reakcji; czy nowo przybyła dwójka była tymi, o których mówił?
Jego wątpliwości rozwiały się błyskawicznie. Niebieskoocy zajęli miejsce przy jego stoliku, dając mu szansę lepiej im się przyjrzeć. Wyglądali by normalnie, gdyby nie ich niezwykłe podobieństwo, lecz, podobnie do stojącego obok wampira, budzili w wilczym nienaturalny niepokój. "Dziś nie jest twój dzień, kolego", pomyślał z przekorą.
Gdy nowo przybyła zaczęła mówić, twarz Carmine'a wykrzywiła się w nowym grymasie: ni to złości, ni to zdenerwowania, szpecił jego twarz i nadawał mu strasznego wyrazu. Nic dziwnego, z każdą sekundą był coraz bardziej zdenerwowany. Nie mogąc się już powstrzymać, sięgnął prawą ręką do torby leżącej tuż obok po wygniecionego papierosa...
"Kiedy ostatni raz widział pan swoją żonę?"
Dłoń wilkołaka zacisnęła się w pięść; zaczął drżeć, gdy jego mięśnie napięły gwałtownie; usta utworzyły na twarzy cienką linię. Jego wzrok wpierw spoczął na srebrnej obrączce zdobiącej jego dłoń, by potem przenieść się na blondynkę. Przez przymrożone powieki było widać nie gniew, nie nawet wściekłość, lecz furię. Cichą, bolesną furię.
Wciąż jednak nie poruszył się nawet o centymetr.
- Czego, do kurwy, chcecie?
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 12:37 pm

31 sierpnia 2016 roku


Carmine nie miał szczęścia, a zainteresowanie jakim obdarzono jego osobę ewidentnie mu się nie spodobało. Elegancko ubrana kobieta nie wyglądała jednak na kogoś, kogo mogłyby w choćby najmniejszym stopniu interesować sprzeciwy innych. To był typ osoby bezwzględnie dążącej do celu, co miała zresztą niebawem udowodnić. Umiejętnie udała delikatne zdziwienie agresywnym pytaniem. Zaraz zresztą uśmiechnęła się z satysfakcją, choć grymas ten objął tylko i wyłącznie usta, wydając się przez to sztucznym, wykreowanym na potrzeby gagu.
- Po co te nerwy? – zapytała z toksyczną uprzejmością, w międzyczasie nieśpiesznie otwierając teczkę leżącą na stole. Ostentacyjnie spojrzała na obrączkę, tak jak jej rozmówca przed momentem, po czym uniosła nieznacznie jedną brew do góry w wystudiowany sposób. – Pytanie było proste.
Przewróciła kilka kartek, aż dotarła do tej jednej, zadrukowanej od góry do dołu. Fog przyglądając się jej mógł zobaczyć w prawym górnym rogu bolesną z całą pewnością datę feralnego dnia, w którym utracił nie tylko małżonkę, ale również człowieczeństwo. Zaraz obok niej w dodatku widniała nazwa miasta, w okolicy którego zamieszkiwali. Tekst na pierwszy rzut oka wyglądał jak raport policyjny.
Blondyn stojący za plecami kobiety zauważył ruch wilkołaka w stronę torby leżącej tuż obok, ale nie zareagował w żaden sposób. Przestał nawet patrzeć na to, co robi nieśmiertelny, w milczący sposób jasno dając do zrozumienia, że jasnowłosa dwójka czuje się bardzo pewnie na swoim terenie.
Przedstawicielka płci pięknej natomiast nie spuszczała spojrzenia z oblicza rozmówcy.
- Jesienną porą lasy w głębi kraju muszą wyglądać wyjątkowo pięknie. Szczególnie w październiku – podrażniła się jeszcze z widoczną premedytacją, jakby upojona furią mężczyzny, zanim przeszła do rzeczy. Co nie oznaczało, że zamierza od razu odpowiadać na zadane wcześniej pytanie. – Szkoda, że niektóre widoki psują ten nastrój…
Itheur przez chwilę nie mógł oderwać wzroku od niebieskich oczu kobiety. Dopiero kiedy ta wykonała krótki gest w jego stronę zdołał się otrząsnąć, zauważając od razu, że tuż przed nim wylądowało co najmniej osiem zdjęć w doskonałej rozdzielczości, wydrukowanych w dużym formacie.
Zapowiadało się na to, że niedawny konsument hamburgerów nieprędko zje coś ponownie.
Znał miejsce przedstawione na zdjęciach aż za dobrze. Leśna polana rozświetlona księżycowym światłem, zwłoki potwora, który odebrał mu wszystko… I jasna suknia rozszarpanej istoty, która niegdyś wydawała się nieśmiertelnemu najpiękniejszym zjawiskiem na tym świecie. Dwa zbliżenia były wręcz nieludzko sadystyczne. Fotograf musiał przybyć w niedługo po miniaturowej masakrze, ponieważ na zdjęciach wciąż panowała noc, a wszystko wyglądało na świeże, jakby tragedia rozegrała się ledwie kilkanaście minut wcześniej.
Ciemna plama rozlanej krwi wyznaczała miejsce, w którym leżał Carmine, jednak jego samego nie było.
- Policja miała kłopot z zidentyfikowaniem drugich zwłok, – obserwację przerwał głos kobiety, przepełniony obrzydliwym dla uszu zadowoleniem – ale współczesna medycyna potrafi zdziałać cuda. Wyobraź sobie zdziwienie lekarzy, kiedy odkryli, że biedna pani Fog była przy nadziei… taka tragedia…
Zawiesiła głos, zmrużywszy minimalnie oczy. Chociaż mogła przejść od razu do rzeczy, dręczenie wilkołaka najwyraźniej sprawiało jej niebagatelną przyjemność. Jakby liczyła na to, że ten się na nią rzuci, dając im powód do wejścia na mniej „cywilizowaną” ścieżkę. O ile znęcanie się nad wdowcem można było w ogóle określić jako humanitarną metodę realizowania pewnych planów.
- Wiesz, Carmine, – nie omieszkała przejść z rozmówcą na „ty”, choć sama zapomniała się przedstawić – że uznano cię za winnego obu zabójstw? Jesteś poszukiwany na terenie całego kraju i prawdę mówiąc dziwię się, iż do tej pory nikt cię nie znalazł. Taka zbrodnia nie ulegnie tak szybko przedawnieniu, chociaż mogę się założyć, że długie oczekiwanie nie jest już dla ciebie problemem. Wilkołactwo ma swoje plusy – machnęła lekceważąco dłonią, biorąc jedno ze zdjęć. Przyjrzała mu się dokładniej i pokręciła głową w imitacji współczucia. – Moje kondolencje…
Fog usłyszał ciche sapnięcie ze strony stojącego nieopodal wampira, jakby ten zapomniał, że jednorazowo możliwe omamienie jest tylko jednego zmysłu na raz. Wilkołak pochłonięty w całości rozmową z kobietą nie zauważył, że jej towarzysz zmienił obiekt zainteresowania. Przez kilka dobrych minut patrzył idealnie w miejsce, w którym stał krwiopijca, z twarzą przypominającą kamienną maskę. Jason rozpaczliwie usiłował utrzymać iluzję, chociaż miał wrażenie, że blondyn z dziecinną łatwością przedziera się przez misternie plecioną sieć, pod którą skrywał się olbrzym, w milczący sposób wyśmiewając starania wąpierza. Pierwszy odgłos, jaki wydał z siebie po dłuższej chwili był poprzednikiem cichego przekleństwa, gdy jasnowłosy uśmiechnął się drapieżnie, robiąc krok do przodu w kierunku wampira.
Kobieta zdawała się nie zauważać co się dzieje obok. Zamiast tego przechyliła lekko głowę, mrugając radośnie, zupełnie jak gdyby ktoś właśnie zrobił jej miłą niespodziankę.
-To miał być chłopiec, czy dziewczynka?
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:20 pm

Z punktu widzenia Matta podstawową zaletą baru nie była, bynajmniej, możliwość zaoszczędzenia czasu - tego chłopak miał aż nadto, - a zaoszczędzenia pieniędzy - których na ogół miał zdecydowanie mniej. Nie żeby świadomość tego jakoś szczególnie go dręczyła, fakt ten nie spędzał mu także snu z powiek, jednakże jeść czasem coś musiał. A niestety okazje do łatwego i szybkiego zarobku dopadały go znacznie rzadziej niż głód. Co za tym idzie Matt bywał stosunkowo częstym gościem zarówno w tym, jak i w podobnych przybytkach.
Z typowym dla siebie znudzeniem przekroczył próg pomieszczenia. Mimo że był tu nie pierwszy raz, skrzypiące drzwi jak zwykle sprawiły, że się skrzywił. Rozejrzał się przelotnie po klientach i dzisiejszej obsłudze i nie obdarzając nikogo dłuższym spojrzeniem ruszył do lady. Kiedy już przy niej stał, zmuszony był zatrzymać wzrok na kelnerce.
- Hamburgera z frytkami - mruknął cichym, niskim głosem. Kobieta prawdopodobnie musiała się porządnie wsłuchać, aby go zrozumieć. Choć z drugiej strony pewnie była przyzwyczajona do niezbyt sympatycznej klienteli. Nie czekając na jej reakcję położył na ladzie wyliczoną kwotę, po czym zaczął niecierpliwie bębnić palcami o blat, dając jasno do zrozumienia, że nie ma najmniejszej ochoty tu tkwić.
W oczekiwaniu na swoje zamówienie, powiódł wzrokiem po całym barze. Nie zdjął swoich ciemnych okularów, mimo że na pewno nie palono tu najmocniejszych żarówek, tak więc wszystko widział teraz w ciemno-szarych kolorach. Nie przeszkadzało mu to zupełnie. Właściwie całkiem nieźle pokrywało się to z jego ogólnym spojrzeniem na świat.
Chrząknięcie kelnerki wytrąciło go zarówno z lekkich rozmyślań jak i rytmu. Bez słowa odebrał posiłek, odwrócił się i przystanął. Mógł stąd wyjść - co bardzo by mu odpowiadało - i zjeść gdzieś na zewnątrz. Tam mógłby też zapalić. Z drugiej strony chyba zbierało się na deszcz a on i tak nie bardzo miał się dokąd udać. Równie dobrze więc mógł zostać tu. Nie dostrzegał specjalnie wielu gości, co za tym idzie raczej nie był narażony na towarzystwo, a przynajmniej mógł odwlec konieczność podjęcia jakiejś decyzji.
W końcu, poganiany niezadowolonymi prychnięciami ludzi w kolejce, ruszył w stronę stolika ustawionego najbliżej wyjścia.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:23 pm

Matt:
31 sierpnia 2016 roku

Trudno powiedzieć co dokładnie się stało, ale zanim nadnaturalny zdążył dojść do swojego stolika, poczuł bardzo wyraźnie, że coś zmieniło się w lokalu, w którym przebywał. Ludzie w dalszym ciągu jedli zamówione posiłki, kucharka cały czas smażyła frytki w kilkumiesięcznym już oleju z daleka cuchnącym chemią, muzyka w radiu wciąż była nudna i powtarzalna. Różnica musiała wykraczać poza strefę materialną, naruszając jednak w intensywnym stopniu zgoła odmienny obszar egzystencjalnego bytowania każdej istoty żywej.
Najprościej było określić to mianem miniaturowego wyładowania energetycznego prześlizgującego się między cząsteczkami powietrza z cichym sykiem. Matt poczuł jak włosy na rękach unoszą mu się nieznacznie, a ciałem wstrząsa delikatny dreszcz, jakby znalazł się pod wpływem zimnego powietrza w środku nocy.
Rozejrzenie się dookoła nic nie dało.
Na początku.
Gdzieś bowiem pomiędzy przejściem wzrokiem od jednego kąta sali do drugiego, idealnie na jej środku pojawiła się dodatkowa osoba. Roko mógł mieć całkowitą pewność, że kiedy ostatnim razem patrzył w tamtą stronę, przy stoliku na wprost wcale nie siedział wysoki jegomość z dziwacznym malunkiem na twarzy, mogącym kojarzyć się wyłącznie z trupią czaszką. Mówił coś do jedzącego hamburgery mężczyzny, wyciągnął w jego kierunku dłoń - ta jednak nie została przyjęta. Wstał ostatecznie i ustawił się za plecami niedawnego rozmówcy. To wówczas chłopakowi wydało się, że sylwetka olbrzyma rozmywa się nieco i niemalże zanika, jednak wystarczyło zmrużyć oczy i ten znowu stał się widoczny jak na dłoni.
Wampir, bo chociaż człowiek nie znał jego przynależności do rasy, właśnie nim był nietypowy osobnik, nie miał zielonego pojęcia, że widzi go nie tylko wilkołak, ale także przedstawiciel rodzaju ludzkiego.
Jason w ciszy przyglądał się wejściu blondynki oraz jej towarzysza do lokalu, w milczeniu spokojnie obserwował i przysłuchiwał się rozmowie kobiety z wilczym, mając złe przeczucia odnośnie dalszego przebiegu sytuacji. Pellucidista był przekonany, iż jego umiejętności wystarczą, by zagwarantować mu niewykrywalność, ale ochroniarz przedstawicielki płci pięknej nic sobie nie robił z takiego kamuflażu.
Krwiopijca z początku zdumiony, że ten patrzy prosto na niego, najpierw nie robił nic. Dopiero gdy wróg zaczął się zbliżać, mężczyzna jakby zapomniał o dyskrecji i zaatakował pierwszy. Mimo znacznych wymiarów poruszał się z zabójczą prędkością. Nim ktokolwiek się zorientował, jasnowłosym rzucono przez całą długość sali, aż ten uderzył z impetem o jeden ze stołów, wywracając go wraz z siedzącą za nim istotą.
Pech chciał, że siedział tam Murphy.
Klienci podnieśli się z przestrachem z miejsc, część ruszyła błyskawicznie do wyjścia. Jason natomiast rozsądnie lub też nie, chwilowo zapominając o Carmine zaczął zbliżać się w kierunku leżącego na połamanym stole antagonisty, który zaczynał powoli podnosić się z resztek mebla i z człowieka, na którym wylądował.
Dziwne było, iż wyglądał na absolutnie spokojnego. Uniósł się, otrzepał garnitur, odgarnął włosy i jednym ruchem posłał jakimś cudem w kierunku wymalowanego połowę stołu, który zrujnował.
Roko z swojego punktu widzenia miał absolutną pewność, iż ten nawet go nie dotknął.
Jason zasłonił głowę skrzyżowanymi rękoma i bez problemów odbił masywny pocisk, nie przestając się zbliżać. Coś w jego wzroku mówiło, że zgładzi każdego, kto stanął i stanie mu na drodze.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:24 pm

Nagła, ciężka do sprecyzowania zmiana w pomieszczeniu wywołała u Matta ledwo cień zainteresowania. Owszem, poczuł jak jeżą mu się włosy, jak przebiega go dreszcz - ba! nawet przystanął i rozejrzał się w celu znalezienia czynnika, który to sprawił, - ale już dostrzeżenie nowej, w dodatku dość specyficznej postaci przy stoliku na środku sali niewiele go obeszło. Miał pewność, że dziwnego mężczyzny wcześniej tam nie było, był także pewien, że teraz tam siedzi. Wniosek był prosty, w lokalu pojawił się ktoś o sporych zdolnościach. I tyle. Matt ruszył do stolika, po drodze rejestrując jeszcze tylko fakt, że postać olbrzyma niemal rozpłynęła się w powietrzu.
Uśmiechnął się kpiąco. Niemal. Ot, z czystej złośliwości raz po raz odnajdywał jego sylwetkę, mrużąc oczy czy też patrząc pod różnymi kątami. Dzięki okularom uchodziło mu to całkowicie na sucho, ale gdy przy stoliku pojawiło się dalsze towarzystwo, absolutnie stracił nimi zainteresowanie. Nie jego sprawy i bardzo chciał, aby tak pozostało.

Cóż, chciałoby się powiedzieć, że w innych sytuacjach Murphy bywał bardziej przezorny. Że to zbieg różnych przypadkowych czynników spowodował osłabienie ostrożności. Problem w tym, że przy swoim absolutnie lekceważącym stosunku do życia, Matt nie bywał czujny.
Bywał za to ostro wkurwiony, zwłaszcza kiedy coś - a raczej ktoś, co skonstatował chwilę później - właśnie zmiotło, i to dosłownie, jego posiłek z blatu. W dodatku lądując na nim. Prawdopodobnie zaklął, a przynajmniej próbował, bo wątpliwym jest, żeby z jego gardła w tamtym momencie wydobyło się coś innego niż głuche stęknięcie. Obrzucił wściekłym spojrzeniem lalusia w garniturku, który właśnie podnosił się z ziemi, najwyraźniej nie zwracając na niego żadnej uwagi.
I dobrze.
Matt odrzucił pęknięte okulary i wbił wściekłe spojrzenie w plecy blondyna. Nie było istotne, że przecież mężczyzna na pewno nie rzucił się na jego stolik sam, z własnej woli. Że sprawcą całego wydarzenia był zapewne ktoś inny. Że chwilowo on jest pokrzywdzony w podobnym stopniu, co pozbawiony obiadu Murphy. Nie. Liczył się jedynie fakt, że ledwie przed chwilą to właśnie ten koleś zakłócił jego spokój.
Nie musiał się nawet specjalnie koncentrować. Już nawet nie wysłał, a dosłownie miotnął falę energii, kierując ją w stronę też całkiem nieźle poczynającego sobie mężczyzny, zahaczając przy okazji o resztki stolika, które wciąż walały się dookoła.
Dopiero wtedy dotarło do niego kilka rzeczy. Po pierwsze, że najwyraźniej przeciwnikiem blondyna był ujrzany wcześniej dziwny osobnik. Ponadto, że człowiek (o ile naturalnie to był człowiek, a Matt miał co do tego poważne wątpliwości) w garniturze najwyraźniej rzucił całkiem sporym przedmiotem bez żadnego kontaktu z nim.
Cóż. Nie żeby się tym specjalnie przejął. Chwilowo bardziej skupiał się na kancie ściany, który zawzięcie wbijał mu się w łopatkę. Murphy podniósł się, stwierdzając, że z pionowej pozycji i tak będzie miał lepszy widok.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:25 pm

Matt:
31 sierpnia 2016 roku

Trudno powiedzieć, żeby zgromadzeni w barze ludzie zareagowali entuzjastycznie na wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu sekund. Nikt nie zakrzyknął radośnie, dopingując walczących, podobnie jak nikt nie wydawał się chętny, do chociażby obserwowania rozwoju sytuacji. Większość porzucając na wpół dojedzone posiłki czym prędzej zerwała się z miejsc i omijając nieśmiertelnych szerokim łukiem rozsądnie postanowiła się ewakuować. Z całą pewnością w znacznej mierze przyczyniła się do tego prezencja pellucidisty, który w momencie ataku na blondyna całkowicie zrezygnował ze swojego kamuflażu, dotychczas skrywającego jego osobę przed niemalże wszystkimi. Liczący sobie co najmniej dwa metry, postawny, wytatuowany, z licznymi kolczykami i dziwnym malunkiem na twarzy, nie wyglądał wcale jak ktoś uczęszczający do szkółki niedzielnej albo ktoś, kogo chciałoby się spotkać nocą w ciemnym zaułku. Szczególnie biorąc pod uwagę jego preferencje kulinarne.
Jason, podobnie jak jego antagonista, z zewnątrz wyglądał na absolutnie spokojnego. W środku jednak aż gotował się ze złości, czując jak z początku i tak niełatwe zadanie, właśnie urasta do rangi niemalże niewykonywalnego. W dodatku z dyskrecji nici. Jedyny pozytyw stanowił brak kamer w barze, aczkolwiek ciężko to było nazwać prawdziwym pocieszeniem.
Carmine był już spalony, krwiopijca czuł to w kościach. Co z kolei oznaczało jeszcze większe osłabienie niewielkiej grupy, do której on sam przynależał. Próba obrony przed wykryciem i wiążącym się z tym rychłym końcem żywota, a zarazem skuteczne przeciwdziałanie efektom decyzji postawionych wyżej istot i tak nie była łatwym zadaniem.
Wampir zmrużył nieprzyjemnie oczy, zaburzając pozory obojętności. Matt chwilowo pozostawał poza jego postrzeganiem – ot, kolejny człowiek, który akurat jeszcze nie zdecydował się na ucieczkę. Cel miał odmienny i właśnie planował mało skomplikowane, acz skuteczne wgniecenie go w posadzkę, aż usłyszy trzask łamanych kości. Tutaj musiało chodzić o coś więcej niż przypadkowe spotkanie dwóch wampirów o odmiennych priorytetach, bowiem olbrzym mimo aparycji miał wyjątkowo łagodne usposobienie.
Amerykanin z powolnego chodu przeszedł raptownie do biegu, idealnie w momencie, w którym nadnaturalny postanowił użyć swojej umiejętności. Jason zareagował odruchowo, przechwytując odepchniętego w jego kierunku nieśmiertelnego niemalże w locie, by szybkim przerzutem przez biodro ulokować go na podłodze, przytrzymywanego nie tylko samym ciężarem napastnika w miejscu, ale również jego dłońmi zaciśniętymi na gardle. Odłamki mebla próbował zignorować, choć jeden, który uderzył go w skroń okazał się wyjątkowo irytujący. Górujący wampir jednak nie patrzył na wroga, lecz na człowieka podnoszącego się do pionu, odruchowo próbując przeskanować jego aurę. W pierwszej chwili nie poczuł kompletnie nic, jakby homo sapiens był kompletnie normalny mimo dziwnej fali jaką przed chwilą wyemitował, ale kiedy mężczyzna chciał już zrezygnować poczuł delikatne ukłucie obcej energii. Roko mógł tylko ujrzeć nagłe pojawienie się intensywnego zainteresowania swoją osobą w oczach nieśmiertelnego, na chwilę nim ten rezygnując z subtelnego podduszenia oswobodził jedną rękę, chwycił nią za twarz adwersarza i najbanalniej rzecz ujmując rozbił jego czaszkę o kafelki.
Jason podniósł się do góry, wycierając nieco zakrwawioną dłoń o spodnie i westchnął ciężko, wpatrując się z lekkim niedowierzaniem w zlikwidowane zagrożenie. Podejrzanie łatwo poszło mu pokonanie osobnika, który już nieraz utrudniał mu życie. Szybkie spojrzenie rzucone w kierunku stolika wilkołaka przyniosło niemiłe, choć przewidywalne odnotowanie faktu, iż ten wraz z blondynką zniknął, zostawiając po sobie jedynie niedojedzony posiłek i dwa przewrócone krzesła. Kobieta musiała skorzystać z okazji i jakimś cudem przekonać wilczego, by ten poszedł z nią.
Zza lady, do niedawna opustoszałej przez personel, wyłonił się nagle właściciel lokalu, równie zdumiony, jak zdesperowany w swoim działaniu, mierząc w stronę wampira i człowieka z podstarzałej, lecz wciąż groźnie wyglądającej strzelby. Bar opustoszał, zostawiając na „polu bitwy”, tylko dwójkę pośrodku pobojowiska, nieruchome ciało, którego krew sączyła się leniwie, sunąc powoli wzdłuż fug oraz istotę być może popełniającą poważny błąd.
Wampir spiął się i pochylił nieco, jakby zamierzał rzucić się na człowieka, ale niespodziewanie rozluźnił się, unosząc nieco ręce z ironicznym uśmiechem. Za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz, rozległ się jazgotliwy dźwięk syreny policyjnej, zwiastującej rychłe pojawienie się funkcjonariuszy z założenia mających strzec prawa i porządku. Jason uniósł nieco brew, słysząc pisk opon hamującego pojazdu i spojrzał na stojącego nieopodal człowieka, krótkim ruchem głowy wskazując mu drzwi prowadzące najprawdopodobniej na zaplecze, skąd można było dostać się do uliczki za barem.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:26 pm

Miał rację, w pozycji stojącej miał doskonały widok na scenę zakańczającą całe to - dość marne w opinii Matta - przedstawienie. Cieszył się, że tak się to skończyło. Nie bardzo miał ochotę na długą i zapewne uciążliwą walkę z niewiadomą liczbą przeciwników. Z cichą satysfakcją obserwował, jak olbrzym rozbija czaszkę blondyna, choć oczywiście miał świadomość, że ten tak naprawdę nic mu nie zawinił. Po prostu cała wściekłość już wyparowała i nie wystarczyło jej dla podnoszącego się właśnie wampira, któremu Murphy w końcu miał okazję się bliżej przyjrzeć, z czego bez wahania skorzystał.
Bez skrępowania taksował go wzrokiem (zwłaszcza, że ten nie pozostawał mu dłużny), oceniając zarówno budowę ciała jak i niebanalny wzrost. Z absolutnym spokojem stwierdził, że gdyby ten postanowił się teraz na niego rzucić, raczej niewielkie miałby z nim szanse. Dziwne malunki oraz spora ilość kolczyków wzbudziła w nim średnie zainteresowanie, przyznał jednak, że na innych musiały robić niemałe wrażenie.
Właśnie. Nie od razu zorientował się, że bar całkowicie opustoszał. Właściwie dotarło to do niego dopiero, gdy się rozejrzał i natrafił wzrokiem tylko na błądzącą od niego do olbrzyma lufę strzelby. Westchnął cierpiętniczo. Wyglądało na to, że na spokój w najbliższym czasie nie ma co liczyć.
W dodatku wciąż był głodny.
Spojrzał na sprawcę całego zajścia. Był ciekaw, co ten zamierza. Zabić właściciela lokalu? Zabić Murphy'ego? Spokojnie oddać się w ręce policji? Cóż, Matt najchętniej po prostu by stąd wyszedł. Na całe szczęście olbrzym przynajmniej w tej kwestii zdawał się z nim zgadzać.
Skinął głową w niemej odpowiedzi i ruszył między stolikami we wskazanym kierunku. Absolutnie zignorował oba potencjalne zagrożenia, jakimi byli dwaj mężczyźni i nie zawracając sobie nimi głowy, spokojnie zostawił ich za plecami. Jedyne, co go irytowało, to brak okularów, które zmuszony był zostawić gdzieś na pobojowisku, nieustannie więc mrużył teraz oczy.
Nagle przystanął i spojrzał na mijany właśnie stolik. Dźwięk syren i piski hamulców jakoś niespecjalnie mobilizowały go do zwiększenia tempa ewakuacji. Sięgnął po nietkniętą zapiekankę, którą ktoś najwyraźniej zostawił w panice. Marnotrawstwo. Z jedzeniem w ręce ruszył dalej, drugą dłonią sięgając do kieszeni kurtki po papierosy. Kiedy wyjdą będzie mógł przynajmniej zapalić.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:27 pm

31 sierpnia 2016 roku

Agresja, która kilka minut wcześniej zalała umysł wampira spienioną, gniewną falą, w chwili obecnej rozpłynęła się, pozostawiając jedynie spokojną, płaską taflę. Jason potrzebował kilku sekund, by stracić nad sobą panowanie, ażeby zaraz po tym momentalnie je odzyskać. To, że zazwyczaj w międzyczasie ktoś miał poważnego pecha, niejednokrotnie zwiastującego trwały uszczerbek na zdrowiu, a nawet utratę życia, pozostawało… poza tematem.
Krwiopijca przestąpił ponad bezwładnym ciałem, odnotowując reakcję nadnaturalnego ze szczątkowym zadowoleniem, podszedł spokojnie do właściciela lokalu i za nic mając lufę strzelby na przemian mierzącą w jego głowę i korpus, zmniejszył dystans pomiędzy nimi do zera. Nie zamierzał zabijać. O ile raptem moment wcześniej roztrzaskał antagoniście czaszkę o podłogę, nie należał do grona morderców. Ot, po prostu był silny, a momentami aż za bardzo zdeterminowany.
Amerykanin bez słowa chwycił ponad ladą za broń, odbierając ją człowiekowi zbyt zdumionemu, aby sensownie zareagować, zważył strzelbę w dłoniach, a następnie ruszył za znikającym w drzwiach eksteriotykiem, przyśpieszając tylko i wyłącznie przez wzgląd na ewentualność rychłego wejścia policji. Zabawne, ale porażka w przypadku nawiązania kontaktu z wilkołakiem wykreowała swojego rodzaju nietypową dlań obojętność na część wydarzeń dookoła.
Jason popchnął drzwi prowadzące do kuchni ramieniem, po czym przeszedł pomiędzy podłużnymi blatami z stali nierdzewnej, ignorując zastygły w przerażeniu personel, który najpierw zobaczył ciemnowłosego nonszalanckim krokiem wychodzącego z miejsca niedawnego pobojowiska, a następnie zetknął się z wymalowanym olbrzymem. Nieśmiertelny pod wpływem nagłego impulsu spróbował uśmiechnąć się do jednego z kucharzy, ale niezbyt mu to wyszło.
Dlatego też przyśpieszył jedynie, nieznacznie popychając do przodu człowieka, by zaraz po tym otworzyć im drzwi prowadzące zgodnie z przewidywaniami na jedną z tylnich uliczek, wąską i ciemną. Po obu jej stronach ustawiono masywne pojemniki na odpadki, a tuż nad tym po prawej znajdowały się schody przeciwpożarowe. Pellucidista przystanął na moment, odczekał aż przedstawiciel odmiennej rasy zapali papierosa, po czym podał mu broń, samemu zajmując się przesunięciem jednego z pojemników tak, by zablokował drzwi. Zabrało mu to, o dziwo, niewiele czasu, toteż w mgnieniu oka wyprostował się, otrzepując od niechcenia dłonie.
Nie domagał się zwrotu strzelby. Spojrzał jedynie w kierunku wylotu uliczki, z uzasadnioną obawą, że zaraz może w tamtym rejonie dostrzec radiowóz. Przejście było ciasne i ciągnęło się na kilkadziesiąt metrów. W sam raz, żeby odebrać im możliwość ucieczki.
- Górą…? – odezwał się wąpierz, wskazując schody przeciwpożarowe prowadzące na dach, albo też do budynku przylegającego do baru.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:28 pm

Odnosił wrażenie, że personel baru, zgromadzony w kuchni, przez którą właśnie przechodził, dziwnie mu się przypatruje. Nie bardzo wiedział, skąd taka reakcja, wszak w jego odczuciu nie wyglądał specjalnie niebezpiecznie. Poza tym uważał, że ciężko obawiać się gościa, który w jednej dłoni niesie zapiekankę, w drugiej zaś niemal już pustą paczkę papierosów. Doszedł więc do wniosku, nie pierwszy raz zresztą, że chyba nigdy nie zrozumie otaczającego go świata wraz ze wszystkimi ludźmi i postanowił zupełnie zignorować całą kwestię.
Wiedział, że olbrzym podąża za nim. Po pierwsze słyszał jego kroki, a po drugie... Nagłe przerażenie, jakie odmalowało się na twarzach zebranych ludzi nie pozostawiało wątpliwości względem jego towarzystwa. Nie bardzo się spodobało Mattowi to popchnięcie, ale zważywszy na wciąż wyjące syreny i okrzyki, które dochodziły z zewnątrz nawet tutaj, postanowił go nie skomentować. Z niechęcią przyznawał, że pośpiech jest tu nawet wskazany.
Przeszedł przez drzwi i z ulgą zarejestrował fakt, że w porównaniu do rozświetlonej kuchni baru, uliczka trwa w kojącym półmroku. Dostrzeżenie kubłów z odpadkami znacznie zmniejszyło radość z miejsca, w jakim się znaleźli, wszelkie uwagi Murphy postanowił jednak zachować dla siebie.
Przynajmniej na razie.
Tymczasem dokończył zapiekankę i korzystając ze zwolnionej drugiej ręki wyszperał w kieszeni zapalniczkę - o dziwo działającą - i z nutką zadowolenia zaciągnął się papierosem. Właśnie miał rozejrzeć się za tymczasowym towarzyszem, kiedy ten wcisnął mu do ręki strzelbę. Na ile Matt mógł się zorientować, była to ta sama broń, którą jeszcze niedawno trzymał w rękach właściciel lokalu. Zresztą, jakkolwiek zadziwiające nie byłyby umiejętności olbrzyma, raczej by jej nie wyczarował.
Ze stoickim spokojem i cieniem zainteresowania obserwował, jak wampir - ze zręcznością, która kogoś innego mogłaby zapewne zaniepokoić - przesuwa jeden z kubłów pod drzwi. Niegłupi pomysł, przemknęło Mattowi przez myśl, po czym strącił popiół i ponownie się zaciągnął.
Znużonym wzrokiem popatrzył na ciągnące się od pewnej wysokości schody i z niechęcią pomyślał o drodze, jaką będzie musiał nimi przebyć. Niechęć jednak nie odebrała mu zdolności logicznego myślenia, skinął więc tylko głową.
- Może być - mruknął, szacując jeszcze pobieżnie wysokość. Następnie, nie zwlekając już dłużej, podszedł do stojącego pod ścianą pojemnika. Papierosa włożył między wargi, aby mieć przynajmniej jedną dłoń wolną, po czym wskoczył najpierw na kubeł, a następnie na schody, co wyszło mu nawet całkiem zwinnie.
Nie ruszył jednak dalej, czekając na drugiego mężczyznę. Nie żeby odczuwał jakąś silną potrzebę jego towarzystwa, ale jeśli ten miał jakiś sensowny pomysł, w którą stronę uciekać - uciekać, jak on tego nie znosił - to dobrze byłoby z niego skorzystać. Postanowił więc dać mu prowadzić.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:30 pm

31 sierpnia 2016 roku

Jednym z niewielu powodów wampira do zadowolenia, był okazywany ze strony nadnaturalnego brak chęci względem ewentualnej ucieczki w pojedynkę, czy co gorsza, zwrócenia się przeciwko krwiopijcy. Jason był jednak realistą, młodzieniec najpewniej planował oddalić się w momencie, w którym obaj upewniliby się, że policja nie stanowi już zagrożenia. Podejrzewał w zasadzie, że funkcjonariusze nie sprawiliby mu absolutnie żadnego problemu jeśli chodzi o ich błyskawiczną pacyfikację, ale zostawił już za sobą jedne zwłoki. O trupa za dużo, jak zresztą zapewne usłyszy po powrocie z ust pewnej kobiety. Zmarszczył niezadowolony brwi na samą myśl o konieczności zdania sprawozdania, którego i tak nie uniknie. W zasadzie nawet nie zamierzał, bowiem rozumiał powagę ich położenia.
Lughnasadh? Nigdy nie lubił świąt w tym rodzaju, a to tegoroczne wyjątkowo nie przypadło mu do gustu. Zapowiadało się źle, bardzo źle. A oni mieli praktycznie związane ręce, jeśli chodzi o możliwość przeciwdziałania.
Amerykanin zwinnie, nawet jak na swoją masę i wzrost, wspiął się do góry, mijając oczekującego na niego ciemnowłosego. Posłał mu jedynie krótkie spojrzenie, zamyślone oraz niemożliwe do odczytania pod kątem intencji.
Murphy należał do nazbyt licznego ostatnimi czasy grona istot ludzkich, które stawały na krawędzi świata, wykazując się umiejętnościami, jakie pierwotnie nie zostały dla nich przeznaczone. To oznaczało, że jeszcze tej nocy wraz z większością mu podobnych, w ten czy inny sposób znalazłby się w opuszczonej fabryce. A z homo sapiens, którzy raz tam weszli podczas celtyckiego święta, niewielu miało już wyjść.
Wampir zmrużył oczy, tak pod wpływem spadających z góry kropli deszczu, jak i pogrążając się w pesymistycznej zadumie.
Saoirse i jeszcze kilku mieli wyprowadzić najbardziej obiecujące jednostki nim wszystko ogarnie ogień, ale jakie było prawdopodobieństwo, że ten młokos znalazłby się wśród nich?
Wydawał się silniejszy niż to wyglądało na pierwszy rzut oka. A nieśmiertelny nie lubił zmarnowanych okazji. Ze zbyt wieloma miał już do czynienia.
Jak nietrudno się domyślić pierwszy doszedł na samą górę, stając po chwili obok stromych schodów przeciwpożarowych z wyciągniętą w dół dłonią. Jeżeli Matt skorzystał z pomocy, wciągnął go na górę. Jeżeli nie – nie miał czasu na oczekiwanie, więc chwycił tak czy inaczej, niezależnie od woli Roko, po czym ulokował obok siebie, rozglądając się dookoła. Puścił człowieka zresztą zaraz po tym.
- Jak bardzo się orientujesz sytuacji? – zapytał, podchodząc do krawędzi dachu, by spoglądając w dół zlokalizować dwa radiowozy na ulicy. Szczęśliwie po drugiej stronie. – Mam na myśli rasy… to kim jestem i kim ty jesteś.
Spojrzał na rozmówcę z cieniem irytacji wywołanej koniecznością zadawania takich pytań. Musiał jednak wiedzieć, na jakim gruncie stąpa. Jak bardzo uświadomiony jest szatyn. Mogło być tak, że o istnieniu nieśmiertelnych nie miał pojęcia, mogło być też tak, że w ogóle nie miał świadomości, że takich jak on sam jest więcej. A i ewentualność doskonałego zaplecza informacyjnego pozostawała niewykluczona.
Jason podszedł do przeciwległej krawędzi dachu, szacując odległość pomiędzy dwoma budynkami. Ten obok był niższy, ale też dzieliło je co najmniej kilka metrów. Jeśli nie kilkanaście.
- Doskoczysz, czy trzeba ci pomóc?
Pytanie wampira było bardzo konkretne, a zarazem śmiertelnie poważne. Sam ton sugerował, że odpowiedź ma być utrzymana w podobnym tonie, bo na brawurę nie było miejsca i czasu.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:30 pm

Nieznajomy najwyraźniej nie zamierzał chwilowo pozbywać się jego towarzystwa - Matt miał wrażenie, że jest wprost odwrotnie - co należało przypisać do nielicznych w tym dniu plusów. Co prawda Murphy ze zwyczajnym dla siebie pesymizmem (który przez niego samego był konsekwentnie nazywany twardym realizmem - i niestety zwykle faktycznie nim się okazywał) przewidywał, że ten pozytywny aspekt wieczora już za niedługo odwróci się o sto osiemdziesiąt stopni tylko po to, aby dać mu nieźle w kość, ale że to miało nastąpić dopiero potem - o ile w ogóle - chwilowo postanowił to zignorować.
Ignorowanie przeróżnych rzeczy od dłuższego czasu wychodziło mu wprost wybornie.
Matt obserwował poczynania olbrzyma, oczekując na jakieś dalsze sugestie. Kiedy ten go minął, strząsnął resztkę popiołu z papierosa i nie odwzajemniając spojrzenia, ruszył za nim. Wyciągnięta w jego stronę chwilę później dłoń wydała mu się co najmniej śmieszna. Popatrzył na nią mocno sceptycznie, nie wiedzieć czemu jednak nie skomentował i skorzystał z pomocy.
Irytowała go konieczność ucieczki. Irytował go brak okularów. Irytował go deszcz siąpiący z nieba i włosy przyklejające się do twarzy. Jak dotąd jedyną niedenerwującą rzeczą było milczenie jego tymczasowego towarzysza, które nad wyraz mu odpowiadało.
A przynajmniej do momentu, w którym ten postanowił je przerwać, jakby na złość.
- Sytuacji? - powtórzył machinalnie, z żalem spoglądając na opadający w dół niedopałek. Skinął głową na znak, że zrozumiał. - Trzy rasy, każda z innymi mocami... - mówił niskim, wyraźnie drwiącym głosem. - Wnioskując z twojego pseudo znikania jesteś wampirem. Ja tam poczuwam się na człowieka. Ale tak, wiem że nie wszyscy dysponują takimi... zdolnościami.
Jeśli Jason popatrzył na niego z irytacją, ciężko będzie w takim razie określić, w jaki sposób odwzajemnił to spojrzenie Matt. Był to ostatni temat, na jaki miał ochotę dyskutować. Nie żeby w ogóle miał ochotę to robić. Ale temat ras... Co go to interesowało? Tak, owszem, zdołał zorientować się, że przynajmniej w Feidhelm nie wszyscy są tak normalni, za jakich nieraz chcieliby uchodzić. Z tym że dla niego nie miało to najmniejszego znaczenia. Wszyscy byli tacy sami, różniły ich jedynie szczegóły. Wzrost, kolor oczu, zdolności umysłowe - co za różnica?
- Nie bardzo mnie to jak dotąd obchodziło - dodał gwoli wyjaśnienia, nie wspominając jednak, że teraz również się to nie zmieniło.
Przy okazji odpowiedzi zbliżył się śladami olbrzyma do krawędzi. Podążając za jego wzrokiem spojrzał na budynek naprzeciwko. Brwi uniosły się, nadając jego twarzy niezwykle sceptyczny wyraz. Już chciał wyrazić swoje wątpliwości względem prawdopodobnego planu wampira, ale ten go ubiegł.
- Chyba kpisz - padła odpowiedź. Bardzo poważna. Choć ciężko stwierdzić, czy dotyczyła ona samego pomysłu, czy też sugestii, że Matt miałby się uciekać do czyjejkolwiek pomocy.
Zerknął jeszcze raz na przeciwległą ścianę, która nagle wydawała się znajdować znacznie dalej. Wzruszył ramionami i cofnął się, chcąc wziąć porządny rozbieg. Cóż, wizja rozpłaszczenia się kilkanaście (kilkadziesiąt?) metrów niżej wcale nie była najgorszą, jakie go ostatnimi czasy dopadły. Ot, już choćby ta, w której Jason miałby mu pomagać była gorsza...
Więc skoczył.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:31 pm

31 sierpnia 2016 roku

Z boku musiało wyglądać to co najmniej niezręcznie, ale szczęśliwie dla dwójki stojącej na dachu, akurat w tamtym momencie brakowało chętnego do pełnienia roli postronnego obserwatora. Obustronna niechęć do konwersacji pozostawała więc poza czyjąkolwiek oceną, za wyjątkiem może ich własnej. Normalnie małomówny oraz ponury wampir i człowiek pesymista ze skłonnością do irytacji stanowili parę, w której nie sposób było doszukać się zapału do działania. Raczej konieczność, nie chęć.
Amerykanin w spokoju wysłuchał krótkiej, aczkolwiek satysfakcjonującej odpowiedzi, chwilowo całą swoją uwagę poświęcając człowiekowi. Matt wydawał się zorientowany, jeśli chodziło o kwestię wilczą, wampirzą i ludzką, choć nieśmiertelny praktycznie niezauważalnie uśmiechnął się na wzmiankę o trzech rasach.
Żeby to jeszcze było takie proste…, pomyślał, rezygnując zarazem z innego komentarza. Moment wydawał się nieodpowiedni jeśli chodziło o prowadzenie zawiłych dysput oraz zaciętych dyskusji. Niemniej nocturnus zmrużył nieznacznie powieki, słysząc określenie „pseudo znikanie” i przez moment chciał co nieco wyjaśnić przynajmniej na tym gruncie. Roko ewidentnie nie był świadom, że pellucidista bez problemu omamił ponad trzydzieści osób za jednym zamachem, stając się dla nich niewidocznym, a jednym powodem, dla którego to ciemnowłosy go zobaczył, było po prostu dostrojenie się do energetycznego spektrum istot pozostających daleko w tyle za nadnaturalnymi. Jason obojętnie przyjął natomiast do wiadomości lekceważące podejście rozmówcy. Wiedział bowiem, że najbliższa przyszłość najprawdopodobniej wymusi na śmiertelniku ponowną weryfikację dotychczasowego nastawienia.
Jason nie potrafił i nie chciał opanować się na tyle, żeby nie posłać człowiekowi kpiącego skrzywienia warg mającego imitować uśmiech, posłanego w reakcji na pytanie istoty ludzkiej. Rzadko kiedy żartował, a kiedy już to robił, w grę wchodził zazwyczaj czarny humor.
Simmons nawet nie drgnął, gdy towarzysz cofnął się nieco i skoczył, wcześniej próbując jeszcze asekuracyjnie się rozpędzić. Stał po prostu na krawędzi, podczas gdy chwilowy kompan minął go w niewielkiej odległości, lecąc do przodu i w dół. Murphy na moment przed skokiem poczuł jeszcze jak bardzo śliska była blacha otaczająca samą granicę, bo to na niej właśnie postawił nogę, niemalże kompletnie tracąc przy tym równowagę. Naprzeciwległa krawędź wydała się nagle jakby bardziej odległa, niemalże poza zasięgiem.
O lądowaniu na nogach nie mogło być mowy. Roko i tak powinien się cieszyć, że dosięgnął drugiego dachu, w dosłownie ostatniej chwili chwytając się gzymsu, po tym jak już uderzył klatką piersiową w cel. Usłyszał natomiast, jak wypuszczona z rąk strzelba spada na sam dół, lądując na chodniku poniżej z głośnym hukiem przypadkowego wystrzału.
Nikłe wieczorne światło przesłoniła na kilka sekund masywna sylwetka drugiego mężczyzny, który doskoczył na dach, zaraz zresztą odwracając się do eksteriotyka, by wciągnąć go wyżej, na wysokość, z której mógł już śmiało sam stanąć o własnych siłach.
Big pokręcił nieznacznie głową. Taka ucieczka byłaby wolna, wolniejsza niżby sobie życzył. Niczym na zawołanie w jego umyśle rozbłysła myśl - pomysł w zasadzie, który chociaż niezbyt mieszczący się w granicach dobrego wychowania i moralnego zachowania względem świeżo poznanych istot, był po prostu efektywniejszy. Musiał być.
Jason rozejrzał się dookoła. Kolejny dach znajdował się jeszcze dalej od poprzedniego i żeby do niego doskoczyć, ciemnowłosy musiałby skorzystać z pomocy. Schodów przeciwpożarowych tutaj brakowało, chociaż na środku dachu znajdowało się wejście do budynku. Znając jednak szczęście statystycznego uciekiniera, mniej więcej w połowie dystansu obaj doczekaliby się małego tête-à-tête z policją.
Wybór leżał więc pomiędzy ryzykiem spotkania ze stróżami prawa, nieruchomym oczekiwaniem na udział siły wyższej, kolejny skok grożący co najmniej połamanymi kośćmi w razie upadku, a próbą wyhodowania sobie skrzydeł siłą woli.
Amerykanin tym razem milczał, wyraźnie zresztą zadowolony brakiem konieczności wypowiadania się na jakikolwiek temat.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:33 pm

Taaak, trzeba było przyznać, że się dobrali. Zapał do konwersacji najwyraźniej był jedną z (nielicznych dostrzeżonych do tej pory przez Matta) cech wspólnych tej pary. Trzeba było jednak przyznać, że Murphy poczytywał to za zdecydowaną zaletę olbrzyma - zaletę, która czyniła z niego towarzysza, może jeszcze nie chcianego (tacy raczej się nie zdarzali), co przynajmniej znośnego. A to się przydawało, kiedy w perspektywie miało się dalszą część wspólnej ucieczki.
Grymas Jasona wyraźnie uświadomił mężczyźnie, że ten najwyraźniej nie kpił. Nie żeby ten poważnie to podejrzewał, pytanie zwyczajnie samo spłynęło z jego ust i było raczej wyrazem entuzjazmu względem proponowanego pomysłu niż faktycznym zapytaniem. Nie zmieniało to jednak zupełnie faktu, że człowiek chętnie usłyszałby coś w stylu: Och, no jasne że tak, stary. Życie jednak jak zwykle nie sprostało wymaganiom, przez co Matt zmuszony był do podjęcia takich a nie innych kroków.
Co nie okazało się dla niego zbytnio korzystne. Nie żeby uważał się za kogoś specjalnie nadającego się do szaleńczych ucieczek po dachach budynków irlandzkiego miasta, zawsze jednak miał wrażenie, że jego kondycja ma się znacznie lepiej. Może to przez papierosy?
Rozbieg nie wyszedł do końca tak, jak to sobie zamierzył; przeklęta krawędź budynku musiała oczywiście okazać się blachą, piekielnie śliską blachą w dodatku. To zrujnowało cały jego sprytny plan, który zakładał wylądowanie całym ciałem po drugiej stronie i złamaną nogę w najgorszym wypadku.
Uderzenia całym ciałem o mur, które na dodatek wydusiło z niego całe powietrze w planie nie było. Czysto instynktownie chwycił w ostatnim momencie gzyms, dzięki czemu przynajmniej nie spadł. Wisiał za to jak kretyn i zastanawiał się, co dalej. Głośny wystrzał chwilę później potwierdził jedynie jego przypuszczenia, że o dyskretnym odwrocie raczej nie może być mowy.
Wolał nie próbować na razie podciągać się w obawie, że palce ześlizgną się z mokrego gzymsu. Zamiast tego spojrzał do góry. Potem rozejrzał się na boki. Na koniec uderzył lekko głową o mur, dając wyraz swojej rezygnacji. Nie żeby wiszenie na ścianie jakoś szczególnie go drażniło, podobnie zresztą jak i wizja polecenia w dół. Dręczył go natomiast zupełnie co innego.
Muszę zapalić.
Nie miał specjalnej ochoty się do tego przyznawać, ale liczył na to, że wampir pomoże mu, nim ten będzie zmuszony głośno przyznać się, iż tejże pomocy potrzebuje. Na szczęście tak się stało, dzięki czemu Matt mógł spokojnie obrzucić olbrzyma nieprzychylnym spojrzeniem, otrzepując spodnie. I wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- Kurwa, ostatni... - rzucił z rozpędu cicho, cedząc słowa przez zęby.
Zaciągnięcie się dymem najwyraźniej uspokoiło człowieka, bowiem na jego twarz na powrót zagościł wyraz absolutnej obojętności, z którym rozejrzał się dookoła.
Wyraz ten zmienił się ledwie chwilę później.
Brak schodów przeciwpożarowych zarejestrował właściwie od razu. Niewiele przed tym, jak dotarł do niego fakt, w jakiej odległości znajduje się kolejny budynek. Zresztą, w tym samym momencie pokręcił głową, dając jasno do zrozumienia, że ani myśli podejmować prób dostania się tam. Z pomocą czy bez.
Wejście do budynku zignorował właściwie od razu, zwłaszcza gdyby wziąć pod uwagę niedawny popis dyskrecji w jego wydaniu.
Gdyby ktoś się go zapytał o zdanie, szybko dowiedziałby się, że z dostępnych opcji najbardziej podoba mu się ta zakładająca czekanie na działania siły wyższej. Co najwyżej połączone z próbami wyhodowania sobie skrzydeł. Ale że nikt jego zdania nie oczekiwał... Pokręcił jeszcze raz głową i strzepnął popiół.
- Jakieś dalsze pomysły?
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:34 pm

31 sierpnia 2016 roku

Oczywistym było, iż huk wystrzału zwabi do uliczki poniżej nie tylko przypadkowego fanatyka broni palnej, który po samym dźwięku potrafiłby ocenić model oraz wiek strzelby, ale także policjantów. Wypada nadmienić, że stróżowie prawa i porządku nie mieli w tym mieście lekkiego życia. Byli lubiani i szanowani przez mieszkańców, a względnie niewielkie wymiary Feidhelm pozornie gwarantowały im możliwość kontrolowania większości terenów, ale coś ustawicznie utrudniało im wykonywanie obowiązków. Mniejszych przestępstw było niewiele, chociaż kradzieże wcale nie należały do rzadkości, jednakże to w zaginięciach, pobiciach i morderstwach leżał prawdziwy problem. Dwa miesiące temu wszystko wydawało się jeszcze być w porządku, by raptem zrzucić na mieszkańców cały ładunek plugawości, jakby gromadził się on tam przez wszystkie lata spokoju.
Dlatego między innymi funkcjonariusze pozostawali szczególnie wyczuleni na wszelkie zaburzenia porządku i na pierwsze oznaki, że coś złego dzieje się w przydworcowym barze, zareagowali natychmiast. Nikt z nich swoją drogą nawet w najczarniejszych przypuszczeniach nie był w stanie przewidzieć, co stanie się wieczorem w opuszczonej fabryce.
Gdyby w świecie rzeczywistym narracyjna kamera mogła zjechać z niechętnego oblicza nadnaturalnego na sam dół, wprost do uliczki pomiędzy budynkami, nikogo by już tam nie uchwyciła. Szybkość działania była dla ubranych w uniformy osobników najczęściej jedyną szansą na sukces.
Amerykanin oczekujący na reakcję ze strony człowieka, przypatrywał mu się najpierw z pewnym zainteresowaniem - to jednak z sekundy na sekundę malało, by ostatecznie odwrócić wzrok w odmiennym kierunku. Zmrużył nieprzyjemnie oczy, gdy wydało mu się, że w oddali dostrzega kobiecą sylwetkę w oficjalnym stroju i o blond włosach, ale musiałby być wyjątkowym idiotą, żeby ruszyć za nią teraz w pościg. Szczególnie jeśli zabrała ze sobą wilkołaka. Uśmiercenie jej ochroniarza musiało wystarczyć.
Jason słysząc pytanie wzruszył tylko ramionami, nie patrząc na rozmówcę. To nie tak, że zależało mu jakoś szczególnie na eksteriotyku. Mógł on stanowić cenny nabytek, ale równie dobrze mógł okazać się słaby, niepotrzebny. Nieśmiertelny potrzebował sygnału wyraźniejszego niż tamta fala energii w barze, by utrzymać swoją ciekawość i związać z człowiekiem dalsze działania, jakie zaplanował.
Postępowałby inaczej, gdyby otrzymał dokładne wytyczne odnośnie osoby szatyna, ale skoro spotkanie było przypadkowe, a decyzja zależała od niego… Krwiopijca uśmiechnął się delikatnie pod nosem, chociaż w uśmiechu tym przeważała przede wszystkim niecierpliwość i niechęć.
Matt mrugnął i to wystarczyło, żeby dotychczasowy towarzysz rozpłynął się w powietrzu. Dosłownie. Simmons był wyśmienitym pellucidistą i nie pozostał po nim nawet ślad, który sygnalizowałby, iż w dalszym ciągu w ogóle stoi na dachu. Równie dobrze mógł przeskoczyć na następny i kontynuować ucieczkę, szczególnie jeśli wyglądało na to, że przynajmniej on nie ma problemów z taką niezręczną formą powietrznej ekwilibrystyki.
Roko nie zdążył zareagować, gdy drzwi prowadzące do wnętrza budynku otworzyły się gwałtownie, ukazując postać policjanta oddychającego ciężko po męczącym sprincie na ostatnie piętro. Funkcjonariusz patrzył jednak trzeźwo, a pistolet w jego dłoniach nie drżał ani trochę, automatycznie wycelowany w drugiego człowieka.
- Stój! – krzyknął, w bardzo przewidywalny sposób. – Na ziemię! Już!


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:34 pm

Nie żeby oczekiwał specjalnie odkrywczych pomysłów względem dalszej wspólnej ucieczki. Drogi były jasne i, przynajmniej dla Matta, wszystkie niedostępne. A już na pewno nieopłacalne. Strzepnął popiół i już w następnej chwili nie mógł odnaleźć wzrokiem niedawnego towarzysza.
No, tym razem faktycznie udało mu się zniknąć.
Skinął głową jakby do siebie, popierając ten pomysł. Posunięcie to było ze strony Jasona absolutnie logiczne i prawdę powiedziawszy gdyby ten postanowił nie skorzystać ze swojej umiejętności, Murphy uznałby go prawdopodobnie za skończonego kretyna. A z takimi nie znosił zadawać się jeszcze bardziej niż z wszystkimi innymi.
No, może pomijając policję.
Ta jak zawsze wpadła, robiąc dużo hałasu i irytując już od samego początku.
- No przecież stoję - mruknął, bez większego pośpiechu lustrując wykończoną niedawnym biegiem postać, po czym zaciągnął się papierosem i zaczął rozważać dostępne opcje.
Jasne, mógł ponownie sięgnąć do swojej zdolności, ale nic nie gwarantowało mu, że za chwilę nie wpadnie tu cały oddziałek zawziętych, sapiących policjantów. Ani tego, że rzeczony mężczyzna nie zdąży wystrzelić. Wizja postrzelenia była w danym momencie jedną z mniej ciekawych.
Zaciągnął się ponownie.
Z drugiej strony poddawanie się pajacowi z pistoletem, który prawdopodobnie zdążył go już oskarżyć o wszystkie zbrodnie z ostatniego miesiąca też nie było specjalnie kuszące. Przyglądał mu się spod zmrużonych powiek (brak okularów bardzo mu doskwierał), zastanawiając się, jak długo może jeszcze przeciągać tę chwilę milczenia. Celujący do niego człowiek nie wyglądał na takiego, który tylko szuka okazji, żeby kogoś postrzelić. Z drugiej jednak strony, Matt nie miał pojęcia, na jak niebezpiecznego został oceniony.
Przeniósł wzrok na żarzącą się końcówkę papierosa. Problem w tym, że był to jego ostatni i pomysł wyrzucania go w połowie wydawał mu się aktualnie zbyt przerażający.
Ale właściwie o co mieliby go oskarżyć? Jakby się dobrze zastanowić, nic nie zrobił. A krótki pobyt w areszcie nie wydawał się wcale taki zły. Tam zawsze można dostać fajki.
W końcu przechylił głowę, nie spuszczając wzroku z policjanta, zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił peta. Spojrzał pod nogi. Uniesione brwi zdradziły brak zadowolenia z zaistniałej sytuacji, postanowił jednak nie przeciągać struny - a nuż policjant okaże się należeć do tych nadgorliwych. A Matt był przywiązany do swoich kolan.
Zrobił niewielki krok w lewo aby nie położyć się centralnie w kałuży, po czym właściwie opadł na kolana. Skrzywił się, bo materiał spodni momentalnie nasiąknął wilgocią. Jakoś nie pisało mu się kładzenie się w takich warunkach.
Nie mogą go po prostu skuć i zabrać na suchy komisariat?
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:36 pm

31 sierpnia 2016 roku

Funkcjonariuszowi niewiele czasu zajęło odzyskanie normalnego oddechu. Westchnął jeszcze tylko ciężko, czując jak nieznośne pulsowanie w skroniach ustaje, a szum w uszach cichnie. Zacisnął mocniej palce na broni, by zaraz potem je rozluźnić. Znał ten pistolet. Leżał w jego dłoniach idealnie, jakby właśnie tam, nigdzie indziej, było jego miejsce. Odbezpieczony, gotów do wystrzału.
Policjant zmrużył nieznacznie oczy, przyglądając się mężczyźnie naprzeciwko. Szczupły, wysoki, nie wyglądający na więcej niż trzydziestkę. Wyglądał dosyć specyficznie, a choć miasto nie było duże, nie kojarzył go. Postąpił o krok do przodu, stając na pewnych nogach na wprost od wejścia do budynku, ani na chwilę nie obniżając gardy i nie przystając mierzyć do nadnaturalnego.
Matt się nie śpieszył, niemalże manifestacyjnie zwlekając z reakcją na rozkaz, ale osobnik w mundurze nie po raz pierwszy miał do czynienia z taką sytuacją. Z zastrzeżeniem, że zazwyczaj wywoływała ją głupota lub nadmierna pewność siebie. Roko tymczasem wydawał się po prostu bardzo flegmatycznym, mało energicznym osobnikiem.
Teoretycznie ostateczne podporządkowanie się poleceniu funkcjonariusz powinien przyjąć z zadowoleniem, jednakże w tym samym momencie, w którym kolana szatyna dotknęły powierzchni dachu, drgnął zdziwiony, opuszczając broń.
Przez krótki moment przyglądał się temu niememu aktowi kapitulacji, nim skrzywił się z wyraźnym niezadowoleniem oraz szczątkową pogardą.
- Za grosz ikry – powiedział całkiem głośno, ewidentnie nie kierując tych słów do drugiego człowieka. – Czy tylko mi się wydaje, czy każdy następny jest coraz gorszy?
Spojrzał w lewo, nim nikłe klepnięcie w ramię uświadomiło mu, że wampir stoi po prawej. Jason stał u boku uzbrojonego osobnika, wpatrując się w homo sapiens z nutą zawodu skrytą pod malunkiem na twarzy.
- Nie wydaje ci się. – Odpowiedź była krótka i rzeczowa. – Instynkt samozachowawczy to coś, czego ostatnio brakuje nam wszystkim.
Policjant prychnął pod nosem i pokręcił głową, ale nic nie powiedział.
- Droga wolna?
Mężczyzna westchnął ponownie, tym razem o wiele ciężej, chowając powoli broń do kabury. Podrapał się po czole, podważając nieco daszek służbowej czapki, jakby usiłował odwlec odpowiedź jak najbardziej. Kiedy jednak spojrzał w kierunku nieśmiertelnego, jego już tam nie było.
- Tak… - odpowiedział cicho. – Przez ciebie stracę kiedyś pracę... i modlę się, żeby tylko tyle.
Jason uśmiechnął się minimalnie, bardziej chyba z obowiązku, w mgnieniu oka znajdując się tuż za eksteriotykiem. Murphy, chociaż krótka wymiana zdań pomiędzy mężczyznami zdawała się być raczej nieśpieszną, zdążyłby co najwyżej stanąć ponownie na nogach. Po to tylko, by zaraz ponownie opaść, tym razem w ciemność.
Stracił przytomność, przy drobnej pomocy czynnika zewnętrznego.

Matt: z tematu. Zgadnij, z kim?


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:39 pm

Materiał na kolanach nieprzyjemnie nasiąkał wodą, słońce przebijające się przez chmury raziło oczy, palce drgały, jak gdyby same chciały sięgnąć do kieszeni w poszukiwaniu papierosów, których tam nie było. Matt z każdym upływającym momentem czuł się gorzej, co bez wątpienia musiało się w kocu odbić na jego twarzy, wykrzywionej w wyrazie dogłębnego niezadowolenia.
Wyraz ten nie zmienił się nawet, gdy policjant opuścił broń i odezwał się. Jedynie jedna z brwi powędrowała nieznacznie do góry i był to właściwie ostatni znak świadczący o tym, że Murphy w ogóle rejestruje, co się dookoła niego dzieje. Prawda natomiast wyglądała tak, że średnio obchodziło go, co też policjant kombinował. Jeśli w najbliższych chwilach nikt się nim nie zainteresuje, po prostu wstanie i sobie stąd później. Tymczasem, wciąż na klęczkach, z ramionami luźno opuszczonymi wzdłuż tułowia i lekko pochyloną głową oczekiwał dalszego rozwoju wydarzeń. Mógłby sprawiać wrażenie absolutnie zrezygnowanego i podporządkowanego losowi, było to jednak wrażenie mylne. On zwyczajnie był zniecierpliwiony.
Niespecjalnie obeszło go, że najwyraźniej stał się podmiotem rozmowy. I to rozmowy między teoretycznym stróżem prawa a pojawiającym się znikąd niedawnym towarzyszem. W rzeczywistości raczej niewiele rzeczy byłoby go w stanie zaskoczyć.
Zdążył jedynie podnieść nieco głowę, aby posłać Jasonowi krótkie spojrzenie.
Materiał na kolanach wciąż nieprzyjemnie nasiąkał wodą, słońce przebijające się przez chmury nadal raziło oczy, palce nieustająco drgały. Ale nagle wszystko ustało i Matt przestał czuć cokolwiek. Pozostała tylko ciemność.
W ostatnim przebłysku świadomości pomyślał, że to też go nie dziwi.

[zt]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Bar przy dworcu Empty
PisanieTemat: Re: Bar przy dworcu   Bar przy dworcu I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Bar przy dworcu
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Restless :: ...Irlandia ~ Feidhelm :: -
Skocz do: