Aislin Kuruk
Liczba postów : 77 Rasa : Homo sapiens Imię : Aislin Pseudonim : 'Ice' Nazwisko : O`Keigwin Wiek : 21 Waga : 64 kg Wzrost : 180 cm Specjalizacja : Lithobolia Srebro : Lubi, a jakże... Oręż : Walther PPS Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka. Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu. Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba. Skąd : Feildhelm, Irlandia Narodowość : Irlandka Motto : Whenever you make a mistake, do it twice. Awans : 12.09.2011r.
| Temat: Re: Opuszczona fabryka Sro Wrz 21, 2011 4:55 pm | |
| Irlandka przystanęła rozmasowując skronie, w momencie gdy jej „obrońca” podjął próbę samodzielnego poruszania. Nie miała ochoty z nim „walczyć” w kwestii, w której już podjęła decyzję. Jeden rzut oka w stronę otworu wystarczył, by stwierdzić, że w danym momencie nikt nie planuje obrać tej samej drogi na górę. W tej sytuacji uznała, że komentarz do słów schizofrenika jest zupełnie zbędny. Natomiast zachowanie Marcusa, choć zupełnie jasne z punktu widzenia istoty ludzkiej nie przysporzyło jej za wiele radości. – Oni nam nie pomogą. W domu mam wszystko czego potrzebujemy. - podsumowała spokojnym tonem, ponownie zwracając się w stronę nieśmiertelnego. – Nie bądź uparty. Zarzuć mi rękę na ramię i idziemy. W razie czego po prostu cię zrzucę... - zasugerowała łagodnie, choć w istocie był to zakamuflowany rozkaz. Nie martwiła się o płomienie. Skoro nie było im dane tam, zamiana obecnie w żywą pochodnie byłaby ze strony losu czystym cynizmem. Może przemawiał przez nią zbytni optymizm, ale rozsądek podpowiadał jej, że paliwo jest obecnie jej najmniejszym zmartwieniem. Podeszła do jasnookiego, twardym spojrzeniem obwieszczając, że nie ma innego wyboru jak się na niej wesprzeć, a gdy w końcu to uczynił ruszyła w stronę kamienicy. Noc była dla nich łaskawa. Koncentracja ludzi wokół miejsca tragedii i dobrze jej znana całkowita znieczulica jej sąsiadów. Nie byli wcale tacy źli. Wbrew pozorom w okolicy panowała cicha zmowa milczenia, dzięki której wszyscy mieli względny spokój. Nie okradaj sąsiada, a tym bardziej nie atakuj, nie kabluj na bliskiego. Pomagaj jeśli jest to naprawdę konieczne. Nie mogła wprawdzie liczyć na to, że którykolwiek z nich podleje jej kwiatki w czasie wyjazdu, ale to był akurat najmniejszy problem. O tym, że Marcus podąża za nimi upewniły ją dodatkowe odgłosy kroków. Nie odwróciła się jednak. – Nie zmuszę Cię byś odszedł Marcus, ale iść z nami to kiepski pomysł. Jeżeli już musisz to po prostu nie zadawaj pytań. - powiedziała cicho, kątem oka śledząc jedynie Roko i wilka. Jeszcze nie odczuwała zmęczenia, po prostu nie pozwalając sobie na to by to nieznośne uczucie doszło do głosu. Szła twardo, równym tempem, a po kilku minutach na jej wargach pojawił się naturalny uśmiech. O tak miała się z czego cieszyć – żyła.
<zt + Celt i mam nadzieję reszta> | |
|