Restless
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Gray St. 1550

Go down 
3 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 5:38 pm

Usytuowane na ostatnim piętrze narożnej kamienicy mieszkanko powstało z połączenia trzech klitek, z poddaszem. W rezultacie tworząc przestronne lokum. Zanim 3 lata temu wprowadziła się tam Aislin, jak większość mieszkań w tej dzielnicy była to raczej rudera, niż pomieszczenie przeznaczone do zamieszkania. Po tych czasach pozostały jedynie drzwi, które dość skutecznie odstraszają swą „aparycją”. Wewnątrz dziewczyna urządziła prawdziwie przytulne gniazdko, ostro kontrastujące z charakterystycznymi dla okolicy mieszkankami.
Jako studentka Akademy of Art, włożyła w to miejsca sporo serca i pracy, większość robiąc własnymi środkami, lub z pomocą znajomych.
Ciemne dotąd pomieszczenia nabrały charakteru i odkryły swe urokliwe detale. Wszędzie znaleźć można materiały plastyczne, sztalugi, lub elementy związane z drugim kierunkiem jaki wybrała dziewczyna, a mianowicie kulturoznawstwem, z ukierunkowaniem na wierzenia i obrzędy.
Wydzielona część sypialna i kuchnia, w zasadzie otwarte są na resztę pomieszczeń, tworząc jedną całość i jedynie łazienka ukryta jest przed niepożądanymi spojrzeniami gości.
W całym mieszkaniu, aż roi się od książek w różnych językach, zwożonych ze świata i wynajdowanych w antykwariatach pamiątek dawnych kultur, a także luźnych notatek właścicielki. Przy drzwiach powita was natomiast "Wena" - piękny okaz Vana Tureckiego.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 5:48 pm

Zgrzyt klucza w zamku od razu obudził Cleo, która wyczuwając obecność swej pani doskoczyła do otwierających się drzwi. Jakież było jej zdziwienie, gdy do pomieszczenia wturlała się nie tylko dziwacznie pachnąca Aislin, ale i jakaś zgraja z wilkiem. Kot prychnął, wściekle fucząc i zmykając pod stół z obrażoną miną, którą w grobowych ciemnościach mógł dostrzec jedynie nieśmiertelny. Dziewczyna nie zapaliła światła, zamiast tego ostrożnie puściła wampira, pozwalając mu stabilnie stanąć, a sama rzuciła się do okna. Po chwili dało się słyszeć metaliczny zgrzyt opuszczanych rolet, a ciemności jeszcze się pogłębiły. Światło rozbłysło dopiero gdy do zewnętrznej ochrony dołączyły grube kotary. W przestronnym pomieszczeniu panował porządek, czemu „Ice” zawdzięczała brak przypadkowych potknięć i klnięcia, a kiedy wszyscy wturlali się już do środka, po prostu zamknęła za nimi drzwi.
– Myj się pierwszy, a wilka jeśli możesz, połóż na blacie kuchennym. - stwierdziła zwracając się do czarnowłosego nieznajomego i odruchowo wskazała mu drzwi do łazienki, sama natomiast błyskawicznie znalazła się przy zlewie dokładnie myjąc ręce pastą BHP, a po chwili zmywając paliwo także z twarzy. Nieprzyjemny peeling dał się jej we znaki, ale nie miała czasu na marudzenie.
– Usiądź... - zwróciła się łagodnie do wampira, zataczając ręką krąg, a tym samym dając mu znak, że cały apartament jest do jego dyspozycji. Jeszcze moment, a w jej rękach znalazła się pokaźnych rozmiarów apteczka, z której wyciągnęła gazę. Sama nie wiedziała, którego ze swych „wybawicieli” powinna obejrzeć najpierw. Kot niczym zła mara plątał się między jej nogami, unikając gości jak ognia piekielnego, co nieco utrudniało Irlandce swobodne przemieszczanie.
– Cleo... moment... - odezwała się czule do bestyji, która układnie przysiadła w miejscu obserwując ruchy właścicielki, gdy ta nachyliwszy się nad wilkiem oglądała jego obrażenia starając się stwierdzić, czy utratę przytomności wywołały oparzenia, czy może jakiś odniesiony w walce uraz. Zaraz zresztą wyjęła z apteczki również piankę i przeznaczony do przemywania wszelkiej maści zranień 'Octenisept', który za co dziękowała teraz w duchu Bogu zakupiła, gdy przez tydzień bawiła u niej przyjaciółka z noworodkiem. Zwilżywszy gazę ostrożnie obmyła wszystkie miejsca jakie wzbudzały najmniejszą jej wątpliwość i nie unosząc przy tym głowy odezwała się ponownie – Jesteś niemową? - spytała zaskakująco ciepło, wciąż pozostając skupioną na obrażeniach posiadacza czterech łap, ale wiedząc, że nie może podnieść oczu gdyby jej pytanie zostało potwierdzone, spróbowała telepatycznie wysondować myśli chłopaka, nie drążąc jednak głębiej. W sumie nie do końca była pewna, czy w ogóle da radę, ale warto było podjąć taką oto próbę.
– Marcus, skoro tu jesteś umyj ręce proszę. W szafce po prawej od zlewu jest kawa, a kubki stoją na blacie. Zaparz mi czarną jeśli możesz. - poprosiła, nie dlatego, że potrzebowała tego płynu, ale po to by zająć czymś Brytyjczyka. Bezczynność była bowiem ich wrogiem.
Tam gdzie oparzenia nie stanowiły otwartych ran użyła pianki, która choć częściowo miała złagodzić ból i przyspieszyć regenerację. Nie opatrzyła jednak miejsca poparzenia wiedząc, jak ważne w tym momencie jest by pozwolić mu oddychać. Zamiast tego włożyła 'Octi' do zamrażarki, i gdy nieco się ochłodził spryskała nim co poważniejsze oparzenia, by nie tylko je oczyścił, ale i ochłodził.
– Propozycja jest nadal aktualna - powiedziała nagle poważniejąc i unosząc wzrok prosto na wampira.
Podeszła do niego dopiero po chwili, trzymając w dłoniach apteczkę.
– Nie wiem, czy takie „zabiegi” ci pomogą ? - stwierdzenie przerodziło się w pytanie, gdy ruchem głowy wskazała na oparzenia na plecach. W zasadzie o dwóch pozostałych frakcjach wiedziała tyle ile musiała. Jak ich zabić, główne oznaki przynależności, potrzeby pokarmowe, możliwości bojowe - dokładnie tyle ile uznawał za stosowne jej ojciec. Nigdy później nie miała nawet okazji poszerzyć swej wiedzy, a wzmianki jakie ogarnęła na studiach, były raczej legendami i niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Po prawdzie nie wiedziała nawet, czy jasnooki spożywa normalne pokarmy. W głębi duszy musiała przyznać się do porażki na tym polu, jednocześnie składając sobie rzetelną obietnicę, że teraz to nadrobi.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 5:51 pm

Abstraerse wlókł się na końcu zgrai, taszcząc na plecach wilka. Nie przynosiło mu to tachanie ani przyjemności, ani super samopoczucia. Mięśnie go bolały. Wątpił także, że usłyszy jakiekolwiek "dziękuję" za pomoc wilkowi, naprawdę.
Roko wielu rzeczy nie rozumiał, nie potrafił znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Po co go ze sobą w ogóle wzięli? Uważają, że się na coś im przyda? Co to miało być, tam w tej fabryce?
Nie wiedział i chyba wolał, żeby taki stan rzeczy pozostał.
Tymczasem na jego wysiłki czekała już meta. Dom, chyba dziewczyny. Posłusznie położył wilka na blacie, pokiwał głową i odmaszerował w stronę wskazanych mu drzwi ze skrywaną zadyszką. W łazience mógł sobie pozwolić na chwilę spokoju i zastanowienia.
Abstraerse oparł ręce o zlew, spojrzał w lustro i ocenił swój stan, jak i sytuację.
Co się tu w ogóle dzieje? Co robić? Uciekać od nich, zostać i jeszcze w czymś pomóc? Te natrętne pytania rodzące się non stop w jego głowie na nowo wymuszały na Roko podjęcie szybkiej decyzji. Westchnął i dziarsko, nie ociągając się zaczął doprowadzać do porządku siebie i ciuchy. Twarz piekła go od benzyny, bardzo wżarła się w jego skórę, pozostawiając po sobie ohydną woń.
Kiedy skończył, ocenił w duchu, że jest dużo lepiej niż chwilę temu. I dobrze. Tyle mu wystarczyło.
Wyszedł z łazienki, rozmasowując w drodze przy okazji kark i obszar pleców ponad łopatkami.
- Przydam się wam jeszcze do czegoś? - W sumie to Abstraerse nie podjął żadnej decyzji. Na razie grał na zwłokę, badał i analizował sytuację.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 6:04 pm

01 września 2016 roku


Aislin & Abstraerse:

Droga do kamienicy upłynęła całej piątce w zadziwiająco spokojny sposób. Nikt już ich nie gonił, nikt za nimi nie szedł, nikt się o nic nie pytał. Okolica należała do tych, w których mało kto zwracał w ogóle uwagę na grupkę śmierdzących z daleka pożarem i benzyną „ludzi”, nawet jeśli jeden z nich niósł wilka, inny wyglądał jakby zamierzał się zaraz pożegnać z teraźniejszością, a jeszcze kolejny szedł wolniej i niepewnie, jakby chciał odejść, ale coś mu na to nie pozwalało.
Marcus rozejrzał się po mieszkaniu kiedy tylko doń weszli bez większego właściwie zainteresowania. Kiedy podszedł do rudej w kawiarni w centrum handlowym owszem, odczuwał pragnienie odwiedzenia jej lokum wieczorem, ale na pewno nie w takich okolicznościach i nie w towarzystwie innych. Brytyjczyk czuł się co najmniej nieswojo z powodu obecności tych co najmniej specyficznych jednostek, ale na swoje szczęście nie powiedział nic niemądrego. Ba, w ogóle się nie odzywał.
Oszołomienie powoli mijał, wracała chęć odzyskania absolutnego opanowania i wpłynięcia na rozwój wydarzeń. Polecenie właścicielki mieszkania ostudziło jednak te zapędy i blondyn potulnie zbliżył się do zlewu. Później już tylko wpatrywał się w czajnik z gotującą się wodą.
Abstraerse tymczasem zniknął w łazience, pozostawiając za drzwiami dwójkę rannych, ich prowizoryczną sanitariuszkę i niedoszłego „demona”, który nie miał w sobie już nic demonicznego. Zdawałoby się, że chwilowo wszystko wróciło do względnej normy, która nigdy nie była zbyt wierną towarzyszką w życiu schizofrenika, gdyby nie fakt, że kiedy ten opłukiwał twarz, przez moment wydawało mu się, że spłynęła ona razem z wodą. Krótkie wrażenie, raptem ułamek sekundy – zauważył to tylko podświadomie, więc przynajmniej zaoszczędzono mu stresu. Wystarczyło jednak, żeby wyprostował się, a świat dookoła zadrgał, na moment tracąc na wyrazistości. Kilka mrugnięć i znowu wszystko było takie jak przedtem, ale nadnaturalny zdążył zauważyć, że coś zaczęło być nie bardzo w porządku.
To mógł być tylko wpływ dymu i szoku, ale ostrożność była jak najbardziej wskazana.
O’Keigwin w międzyczasie najwyraźniej bezproblemowo dostosowując się do zmiennej sytuacji, pełniła obowiązki opiekuńczej pani domu. Wampir, któremu pomogła tutaj przyjść, przypatrywał się jej ruchom w zamyśleniu. Ryża musiała już wcześniej mieć do czynienia z choćby ułamkiem niezwykłości, to nie ulegało wątpliwości i przynajmniej fragmentarycznie orientowała się w tym, z jaką istotą miała styczność. Nieśmiertelny jeszcze nie wiedział co się za tym kryje, ale w reakcji na zaproszenie zbliżył się do najbliższego krzesła i odwracając je usiadł, opierając się ostrożnie klatką piersiową. Chociaż była noc, cieszył się, że zasłony zostały zaciągnięte. To dawało złudne poczucie bezpieczeństwa. Dopiero teraz pozwolił sobie na odrobinę rozluźnienia, które w choć niewielkim stopniu złagodziło cierpienie.
Wciąż był przeciwny obecności wilka, ale ze zdumieniem zauważył, że zaczyna się do niego przyzwyczajać. Pewnie dlatego, że był nieprzytomny, ale to nie miało już znaczenia. Obecność podopiecznego tancerki nie umknęła jego uwadze, ale starał się nań nie patrzeć, dziwnie skrępowany wrogim spojrzeniem kocich oczu.
Basior, choć pokryty popiołem i z daleka pachnący spaloną sierścią, przy bliższym przyjrzeniu się, nie prezentował się wcale najgorzej. Oparzenia były umiarkowane, brakowało ran szarpanych i widocznych złamań. Otwarte rozdarcia tkanki występowały w liczbie kilku. Oddychał rytmicznie oraz spokojnie, coraz częściej poruszając lekko łapami i ogonem. Jak się okazało przyczynę jego odseparowania od wydarzeń bieżących stanowiło solidne rozcięcie na łbie, będące najpewniej śladem po uderzeniu czymś ciężkim, ale niekoniecznie ostrym. Istniało ryzyko pękniętej czaszki, ale nim dziewczyna zdążyła poważnie rozważyć tą ewentualność, przecięta podłużną blizną powieka uchyliła się, ukazując załzawione nieco wilcze tęczówki. Zwierzę patrzyło przez moment na człowieka, zamknęło znowu oko na dłuższą chwilę, po czym poruszyło się ostrożnie, gdy skończono go opatrywać. Wilk uniósł głowę, tylko po to, by chwilę później ponownie położyć łeb na blacie i westchnąć ciężko. Nie wyglądało na to, żeby zamierzał póki co robić coś więcej, najwyraźniej wciąż solidnie zamroczony, dopiero wracający do właściwej przytomności.
Jak nietrudno się domyślić, Aislin nie doczekała się werbalnej odpowiedzi na swoje pytanie. Z bardzo prostego powodu – jej podejrzenia były słuszne. Krwiopijca nie zauważył, że dyskretnie użyła telepatii, ale ona uzyskała tą drogą swoje potwierdzenie. Odczuła jednocześnie, że mężczyzna naprawdę żałuje, że nie może z nimi normalnie porozmawiać. Umysł wąpierza wypełniał chaos i nadnaturalna nieświadomie zagłębiła się głębiej, po drodze dostrzegając jeszcze sporą dawkę złości, strachu i nadziei. Ta ostatnia o dziwo pozostawała w ścisłym związku z nią i Raeganem. Wampir odpłynął na chwilę, dając jej mimowolnie większe pole do manewru, lecz w momencie, w którym kobieta dotknęła myśli odnoszącej się do jakiegoś „paktu”, ponowiła też propozycję, jaka błyskawicznie sprowadziła jej tymczasowego sojusznika na ziemię. Poczuła wyraźnie, jak nagle coś dzikiego i niebezpiecznego ożywa w jego umyśle, nim kontakt został przerwany.
Celt, z zewnątrz przynajmniej, zignorował ponownie okazję przechadzającą mu się przed nosem. W zamian uśmiechnął się z irracjonalną wesołością reagując w ten sposób na dziwne pytanie. Pewnie, że „takie zabiegi” mu pomogą. Należał do innej rasy, ale zranienia odczuwał tak jak inni i tak też musiał je leczyć. Chociaż wiele by dał za to, żeby ktoś trzasnął go czymś twardym w potylicę i odłączył na kilka dobrych godzin, opatrzenie ran też uważał za obiecującą perspektywę.
W tym samym momencie, w którym skinął zachęcająco, drzwi od łazienki otworzyły się ponownie. Wampir słysząc zadane pytanie drgnął nerwowo i pokiwał wyraźnie głową, wiedząc, że nie może pozwolić na stratę żadnego z ludzi. Roko, w każdym bądź razie.
Irlandczyk i jego rodaczka nie wiedzieli natomiast, że i czarnowłosy na krótką chwilę dołączył do telepatycznego połączenia, które choć konfudujące, pozostawało w jakimś stopniu czytelne. Abstraerse czuł, jak kręci mu się w głowie, ale nic poza tym nie sugerowało gorszego samopoczucia. Eksteriotyk może nie rozwijał subtelnej sztuki czytania w myślach, lecz z pewnością posiadał do niej dostęp.
Anglik tymczasem spojrzał po nich wszystkich niewiele rozumiejącym spojrzeniem i nieco niepewnie ruszył w stronę łazienki. Musiał się doprowadzić do porządku. Uspokoić, pomyśleć. A najlepiej udawać, że nic dziwnego nie ma miejsca.
- Mogę? – zapytał, jakimś cudem nie zapominając o grzeczności.
Nua, kiedy tylko uzyskał zgodę, znikł za drzwiami, pozostawiając resztę samej sobie.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 6:29 pm

W sumie nie spodziewała się, aż takiego wglądu w umysł nieśmiertelnego, ale odczytane zeń informacje były nieco krzepiące. Choć jeszcze nie w pełni zrozumiałe. Aislin wzdrygnęła się lekko w momencie, w którym umysł wampira przejęła fala dzikiej żądzy, którą chłopak zupełnie stłumił. Podziwiała go, bo ten zabieg musiał kosztować go naprawdę wiele wysiłku, z drugiej strony ogarnęła ją ciekawość, dlaczego... Nie powiedziała nic gdy schizofrenik opuścił łazienkę, uśmiechając się delikatnie dopiero w odpowiedzi na pytanie Marcusa.
– Ależ oczywiście. Wykąp się, w szafce są czyste ręczniki. Przyniosę ci też jakieś ubranie. - powiedziała nad wyraz przyjemnym tonem, niemal z nim flirtując i odprowadziła go spojrzeniem.
Napięcie zeszło z niej widocznie, gdy przekroczył próg zamykając drzwi. Zupełnie jakby wiele wysiłku kosztowała ją wcześniejsza poza atrakcyjnej w tych okolicznościach dziewczyny z nocnego klubu.
Odczekała chwilę w milczeniu, delikatnie zajmując się „opatrzeniem” pleców jasnookiego, aż w końcu przemówiła, ściszonym głosem.
– Mam wrażenie, że nie powinniśmy się rozdzielać. Dobrze Cię odczytałam prawda? - spytała, choć pytanie było czysto retoryczne i tak naprawdę nie potrzebowała na nie odpowiedzi. Odsunęła się dopiero gdy oparzenia zostały choć odrobinę złagodzone.
– Nie powinieneś w tych okolicznościach ich zamoczyć, więc proponuję byś obmył się w misce, gąbką. Zaraz ci podam. - zaproponowała wiedząc, że nim przystąpią do kolejnych pytań muszą zamknąć sprawę zranień. Tak jak powiedziała, wstała spod zlewu wyjmując sporą plastikową miskę i nalewając do niej letniej wody postawiła ją wraz z gąbką i mydłem obok krzesła. Zaraz też skombinowała jakiś ręcznik, wieszając go obok Celta na oparciu, a potem mówiąc zaczęła wyciągać z jakiegoś pudła męskie ciuchy.
– No dobra, to powinno być na ciebie dobre. - stwierdziła podając Abstraerse zwykły podkoszulek i jeansy – Matt raczej się nie obrazi jeśli prześlę mu je nieco później. Są uprane i pachną lepiej niż te zmoczone benzyną łachy. Wrzuć je zresztą do pralki, zaraz je oczyścimy. - wskazała stojącą w kuchni maszynę.
- Marcus... - stwierdziła wskazując na drzwi – nie jest moim „podopiecznym”, w zasadzie słabo go znam. To klient... ale w sumie to dzięki, albo przez niego znalazłam się w fabryce. Więc poniekąd bądź mu wdzięczny. - zażartowała w kierunku wampira, jednocześnie stawiając na podłodze miskę z kocią karmą i uzupełniając wodę w poidełku Cleo.
– Jeśli zgodziłbyś się nam wyjaśnić o co chodzi... mogłabym spróbować połączyć nas telepatycznie... - zaproponowała odchodząc w stronę łóżka, by sięgnąć po rzucony na nie szlafrok. - Bądźcie łaskawi się nie gapić... - zasugerowała, ale w zasadzie nie zwracała uwagi na to czy którykolwiek z nich posłuchał sugestii, gdy zrzucała z siebie ubranie. Po chwili zaś owinęła się ciasno szlafrokiem, który ładnie opiął jej smukłe ciało. Dopiero wtedy wsuwając za drzwi łazienki drugi komplet złożonych męskich ubrań i rzucając tam jedynie przelotne spojrzenie, zamknęła je ponownie z przepraszającą miną.
Zrobiła wszystko. Przynajmniej wszystko co mogła w tej sytuacji zrobić i teraz, kiedy kolejny krok pozostał niesprecyzowany poczuła, że jest jej słabo. Tak naprawdę to uczucie towarzyszyło jej od dłuższego czasu, bo walka i ucieczka mocno nadwyrężyła jej siły. Mało jadła, jeszcze mniej ostatnio spała, a teraz... Zachwiała się z trudem podpierając o ścianę, żeby nie upaść i pustym wzrokiem patrząc w podłogę. Rude włosy nieprzeniknionym wachlarzem zakryły jej drobną twarzyczkę. Przed oczami miała tylko ciemność. Wirujący niebyt z małymi świetlnymi punkcikami, które idiotom kojarzyły się z gwiazdkami. Jej przypominały raczej obijające się o ściany świetliki, pozostawiające za sobą niknące smugi jasności.
No dalej mała, dasz radę. Oddychaj. - powtarzała niczym mantrę, do momentu, w którym rozmyty wzrok nie zaczął wracać na swoje miejsce.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:02 pm

Abstraerse oczywiście wyczuwał w łazience, że wszystko jest jakieś takie mniej normalne, lustro drży... Nieco się zdziwił, że to widzi, ale... Starał się, naprawdę starał się, by to ignorować. Rozum mu mówił, żeby przestał się tym przejmować, skupił się tylko na Aislin i tych ludziach... no i nie ludziach.
No dobra. Jak już wyszedł z łazienki i zostały mu rzucone ciuchy do przebrania, bez zbędnych ceregieli zmienił czarną zapaćkaną benzyną koszulę na podkoszulek i czarne spodnie na jeansy, rzucając po drodze krótkie "dzięki". Ubrania wrzucił posłusznie do pralki, przymknął drzwiczki i oparł się tuż obok o ścianę, blat kuchenny czy co tam stało - nie wiedział, nie orientował się.
A potem poczuł nasilający się przypływ dziwnej energii - po chwili zorientował się, że to chyba... telepatia? Nić telepatyczna raczej... Nie potrafił jej jednak ogarnąć.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:06 pm

01 września 2016 roku godzina 02:22


Nua przez moment poczuł się nieco pewniej, odwzajemnił uśmiech i skinął, zamykając za sobą delikatnie drzwi. Wyglądało na to, że na kilkanaście najbliższych minut nadnaturalni mają spokój przynajmniej w zakresie nieobecności kogoś spoza ich świata.
A może to oni byli tymi, którzy wkroczyli w odmienną rzeczywistość?
Nielicznymi widzący drugie, trzecie i każde kolejne dno w teraźniejszości, która zdawała się nie mieć końca, a na każdym rogu czaiło się nieznane.
Celt tylko przymknął oczy, gdy blondyn zniknął w łazience, po czym oparł się bardziej o krzesło. Działania właścicielki mieszkania nie były zbyt przyjemne, nie mogły po prostu takie być, niemniej doceniał sposób w jaki minimalizowała odczuwany ból. Pirokinetyk doskonale znał naturę oparzeń, doświadczał ich częściej niżby sobie życzył zanim ostatecznie zapanował nad niesforną mocą, więc próbował po prostu ignorować część odczuć. Chwilowo byli bezpieczni, toteż planował choć na kilka minut zapomnieć o zmartwieniach, kompletnie wyłączając myślenie.
Mimo to zareagował na wypowiedź rudej, oglądając się na nią przez ramię. Nie musiał kiwać głową. Studentka najwyraźniej mimo ograniczonej wiedzy na temat ostatnich wydarzeń, rozumiała przynajmniej podstawy. Wampir wiedział więcej i zdawał sobie sprawę z faktu, że jeżeli któreś z nich wyjdzie teraz same, narazi się na coś więcej niż kilka poparzeń. Jasnooki nie był pewien nawet, czy on zdołałby przetrwać bezpiecznie do końca nocy w samotności, a nie miał żadnej możliwości, która pozwoliłaby mu na skontaktowanie się z sojusznikami. Miał na sobie tylko szare bermudy, jakie dziwnym trafem nie zawierały telefonu komórkowego, czy chociażby podręcznego zestawu do sygnalizacji dymnej.
Podporządkowując się sugestii tancerki, zaczął obmywać nienaruszone przez ogień rejony, zmywając zarazem ze skóry część malunków. Pozostałe, zdecydowaną większość, stanowiły permanentne tatuaże. Woda przynosiła ulgę, której potrzebował. Starał poruszać się powoli oraz ostrożnie, toteż pozostawał zajęty przez pewien czas.
Niemniej kiedy Aislin postanowiła wytłumaczyć obecność człowieka o brytyjskich korzeniach, posłał jej odruchowo pełne zwątpienia spojrzenie. Klient? Zaraz zresztą oblicze mężczyzny przybrało posępnego wyrazu, gdy ryża powiedziała, że została przez blondyna przyprowadzona na teren fabryki. Słusznie nie obdarzył go sympatią, decydując się na niechęć od pierwszego wejrzenia.
Ocierając zaś ręcznikiem twarz z wody, piany i resztek tuszu ponownie zerknął na gospodynię, marszcząc nieco nos na propozycję telepatycznego połączenia. Ostatecznie nie posiadał dostępu do takiego talentu i poprzedniego kontaktu nie był świadom. Chociaż z drugiej strony… tej opcji w ogóle nie brał wcześniej pod uwagę. Za to tą z kartką i długopisem owszem. Wygodniejsze rozwiązanie tymczasem czekało tuż obok, aż ktoś je zauważy.
Otworzył usta, co było wyjątkowo dziwną reakcją ze strony niemego, i nagle zainteresował się mydlinami, kiedy tylko O’Keigwin postanowiła się przebrać. Szanował jej prywatność. Poza tym wciąż temperował swój głód i wolał uniknąć kojarzenia jedzenia z reakcją na kobiece wdzięki. Od zawsze uważał kwestię łączenia dwóch pragnień w jedno za coś niepoprawnego.
Skupiał się na czymś innym tak długo, że nie zauważył nagłego osłabnięcia rudowłosej, co zaoszczędziło im po prawdzie trochę stresu, związanego z zapewne nerwową reakcją wąpierza. Celt odstawił miskę z powrotem, krzywiąc się nieco, gdy plecy dały o sobie znać przy pochyleniu.
Chciał przez moment wykonać przyjazny gest w kierunku Abstraerse, ale powstrzymał się niespodziewanie, zauważając niewielkie radio ustawione w aneksie kuchennym.
Podszedł i nie patrząc na pozostałych uruchomił urządzenie.
Z początku dobiegał ich tylko szum. Dopiero po nastrojeniu z głośników popłynął wyraźnie zdenerwowany, żeby nie powiedzieć – roztrzęsiony głos spikerki.
- … serię eksplozji w większych miastach na północy kraju. Celem ataku stały się przede wszystkim większe zabudowania wyłączone z użytkowania na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, iż w niektórych odbywały się nielegalne zgrupowania…
Celt pochylił się bardziej nad radiem, zmieniając częstotliwość.
- … dokładna liczba ofiar jest wciąż nieznana. Szacunki mówią o kilkuset zabitych, tysiącach rannych. Jak do tej pory żadna z organizacji terrorystycznych nie przyznała się do serii zamachów, jakie miały dzisiaj miejsce na terenie całej Irlandii. Najbardziej ucierpiał Belfast oraz Dublin…
Wampir zacisnął szczęki, znowu poruszając pokrętłem.
- W Internecie pojawiły się doniesienia na temat ugrupowania fanatyków, dotychczas ignorowanych przez władze. Istnieje ryzyko, że tło tragedii stanowią konflikty pomiędzy przedstawicielami różnych grup społecznych. Mówi się także o powstaniu antybrytyjskim, jednakże większość ofiar stanowią przedstawiciele narodu irlandzkiego…
Znowu szum. Następny w kolejce był dziennikarz o silnym południowym akcencie.
- Pierwszy wybuch miał miejsce w kilka minut po godzinie siedemnastej w niewielkiej miejscowości na wybrzeżu. Naszej reporterce udało się porozmawiać z jednym z świadków…
Jasnooki wyłączył radio, o wiele gwałtowniej niż było to konieczne. Najchętniej pewnie rzuciłby nim o ścianę, ale ostatecznie nie był u siebie. Minęło kilka chwil, nim odwrócił się z powrotem do ludzi, a dotychczasową niepewność i zwątpienie, zastąpiła przymusowa determinacja.
Oblizał nerwowo wargi, zza których wysunęły się ostre kły i wzruszył ze złością ramionami na moment zanim w końcu wskazał obiema dłońmi na swoją głowę, po chwili rozsuwając je na boki, zupełnie jakby rozgarniał zasłonę dotychczas oddzielającą go od towarzyszy.
Znaczenie pozostawało aż boleśnie czytelne. Abstraerse i Aislin, o ile tylko oboje zdecydowali się na użycie telepatii, wyraźnie poczuli jak wcześniejsze, instynktowne bariery znikają. Pirokinetyk ustąpił im pola, wpuszczając do środka własnego umysłu, chociaż ewidentnie nie sprawiało mu to przyjemności. Zastygł mentalnie, niepewnie oczekując reakcji.
Pytań.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:07 pm

Kiedy zawroty minęły do uszu Aislin dobiegły niepokojące komunikaty, a z urywków zdań dziewczyna zdołała wyciągnąć zupełnie inne wnioski, niż dziennikarze. Ktoś atakował „ich”... Zastanawiało ją jednak, kto prócz jej własnego ojca byłby takim fanatykiem. Natłok myśli na dłuższy moment zaprzątnął jej głowę. Czuła niesmak. Szczerą i niczym niepohamowaną niechęć do sprawców tego całego baizlu, choć mimo wszystko nie porównałaby ich do terrorystów. O nie to była otwarta wojna...
Zdała też sobie sprawę z faktu, że powinna była zabrać Marcusowi komórkę nim wszedł do łazienki, o ile ją posiadał. Nie znała go i nie darzyła zaufaniem, źle się również stało, że trafił do jej domu. A już olbrzymim zbiegiem okoliczności był fakt, że facet wciągnął ją na imprezę. Roko nie wierzyła w takie "przypadki". Co gorsza nie kojarzyła go z klubu, choć z góry założyła, że tam ją poznał. Teraz jednak miała kolejny problem do rozwiązania.
Widząc gest wampira, momentalnie podeszła w jego kierunku, zgrabnie sadzając swój drobny tyłek na blacie, a gdy zaczerpnęła głębszy oddech jej powieki opadły, wraz z drobnym kiwnięciem głowy, które miało być potwierdzeniem „próby”. Mięśnie rozluźniły się, a „Ice” z niemałą wprawą opanowała drażniący chaos, próbując nawiązać kontakt i w miarę swych skromnych możliwości ułatwić go również Abstraerse. Machinalna zasłona skołatanych myśli rozwiała się, pozostawiając po sobie w miarę stabilny i jasny kanał komunikacyjny.
– Wiem, że to banalne, ale na początek poczułabym się lepiej znając wasze imiona. Tak w ramach próby „mikrofonu”. - pierwsza wyraźnie sklarowana myśl przemknęła przez jej umysł, płynąc gdzieś w kierunku obu Panów, a zaraz za nią przyszły kolejne. Aislin jako tako radziła sobie z tą dziedziną „sztuki”, nie była w niej jednak mistrzem, co często powodowało, że dłuższe komunikaty napływały nazbyt szybko, szczególnie gdy dziewczyna była zdenerwowana.
– Chciała bym, byś wyjaśnił mi jaki jest Twój wkład w te wydarzenia i co właściwie chciałeś osiągnąć, bo odnoszę wrażenie, że wiedziałeś jaki będzie finał tego spektaklu. W drugiej kolejności, pałałabym radością na choć częściowe objawienie mi twoich „przypuszczeń”... już w tunelu czułam, że czegoś od nas oczekujesz. Źle... nie oczekujesz, masz nadzieję... I może zupełnie banalnie, czemu do cholery pchali mnie w Twoim kierunku? - ostatnie pytanie, nie miało chyba związku z sednem rozgrywki, ale mimo to nadnaturalną ogarnęła dziecinna ciekawość, jak miał wyglądać ten dziwny rytuał. Z pełną premedytacją nie spytała również, kto stoi za tymi atakami, wiedząc że otwarte pytanie będzie o wiele lepsze. Jej nie do końca kontrolowane emocje w luźny sposób przepływały w obu kierunkach, niestety ujawniając również nieco jej prywatnych odczuć, a te włączyły się w chwili, gdy tylko Irlandka otworzyła oczy. Jej leniwy wzrok przesunął się po postaci Celta. Wampir ją interesował i to w wielu niezrozumiałych dla niej aspektach. Owszem starała się to sobie tłumaczyć sytuacją, ale niektórych spraw nie można było sobie wykładać w tak banalny sposób i nawet ona zdawała sobie z tego sprawę. Ciemne, nieco zamglona przez użycie mocy, oczy dziewczyny powoli prześlizgiwały się po mężczyźnie jakby samo spojrzenie miało wyjaśnić jej coś więcej. Było to po prostu żenujące, bo mimo prób, gdy tylko unosiła powieki siłą musiała sprowadzać samą siebie na ziemię, by uniknąć kompromitującej w tej sytuacji całkowitej odsłony swych odczuć.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:20 pm

01 września 2016 roku

Irlandczyk przyzwyczaił się do milczenia. Miał na to kilka lat, mniej powodów i jeszcze więcej przeszkód stojących na drodze do normalnego zwerbalizowania swoich przemyśleń. Największą była czysta mechanika – zniszczony mechanizm, niegdyś pozwalający mu na prowadzenie rozmowy na najbanalniejsze nawet tematy. Nie nauczył się języka migowego, nie nosił przy sobie notesu i ołówka. Próbował komunikować się za pomocą min i gestów, ale z doświadczenia wiedział, że mało kto potrafi właściwie odczytać jego intencje.
Jedynie niektórzy pobratymcy, z którymi zawarł bliższą komitywę, potrafili tak naprawdę zrozumieć go bez słów, których nie mógł po prostu wypowiedzieć.
Celt opuścił ręce, wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń. Bezmyślnie – słowo to miało więcej sensu, niż mogłoby się wydawać. Odczuł zmianę. Jakby ktoś wyłuskał część jego jestestwa i wysunął je ponad powierzchnię, udostępniając innym. Zarazem jednak również odczuł dziwną swobodę, jakiej nie doświadczył już dawno, związanej z narastającą nadzieją, że jeżeli teraz coś „powie”, treść sentencji dotrze do reszty w całości.
O ile lithoboliczka radziła sobie z utrzymaniem klarowności przekazu, myśli wampira pozostawały nieczytelne na pierwszy rzut oka, splątane niczym kłębek przypadkowych słów oraz emocji. Jasnooki poczuł, jak serce bije mu szybciej, a krew szumi w uszach, na kilka sekund nim spróbował się wysłowić.
Pierwsza próba była nieudana i ryża oraz schizofrenik mogli odebrać jedynie niejasne echo. Druga jednak mogła zostać śmiało zostać zaliczona do tych udanych.
- S-saoirse.
Krwiopijca ze zdumieniem wsłuchał się w to miano. W przestrzeni mentalnej żadne z nich nie posiadało głosu w właściwym tego słowa znaczeniu, ale tak on zapamiętał swoje brzmienie. Z lekką chrypką i bardzo silnym akcentem tak typowym dla mieszkańców wschodniego wybrzeża. Już dawno nikomu się nie przedstawiał.
Dalsza wypowiedź kobiety odwiodła nieśmiertelnego od podobnych rozważań, a krótkim oraz najwyraźniej nieświadomym odzewem jaki nadszedł pierwszy, była trwająca dosłownie ułamek sekundy migawka przedstawiająca wnętrze hali fabrycznej. Na usta wampira wyszedł niewesoły, ironiczny grymas.
Co miał odpowiedzieć?
Że wiedział, jaki będzie finał, bo o planowanych „rytuałach” mówiono w ich kręgach od kilkunastu dni? Czekali tylko na tradycyjne irlandzkie święto, żeby efekt był znaczniejszy, kompletnie ignorując fakt, że wśród zgromadzonych ludzi przy pomyślnych wiatrach najwyżej co dziesiąty będzie nadnaturalnym. To na nich im wszystkim zależało. A może miał jej oznajmić, że pozostali tancerze kierowali ją w kierunku pirokinetyka, ponieważ byli przekonani, iż pozostanie on posłuszny odgórnym ustaleniom, nie przewidując zdrady? Przecież był tam z nimi. Wymalowany jak oni, zachowujący się jak oni, czekający na sygnał do rzezi jak oni? Ogień był jedynie przykrywką. Większość właściwych ofiar powaliły kły i ostrza, nie płomienie. Aislin miała być tylko jedną z nich. Abstraerse również.
Saoirse ledwie się zorientował, że każda z jego myśli była widoczna dla dwójki ludzi jak na dłoni, ale o dziwo nie zareagował na to z niezadowoleniem, czy strachem. Nieplanowana szczerość mogła tylko nieco im ułatwić wyklarowanie sytuacji.
- Wiedziałem – potwierdził jeszcze niepotrzebnie, przymykając nieco powieki. Od połączenia z innymi umysłami zaczynało mu się robić niedobrze. – Musicie to powstrzymać zanim będzie za późno – oświadczył z mocą, nie tłumacząc czymże „to” miałoby być.
- Elodoth, ventrue, awatar… – kontakt z jasnookim osłabł nieco, jakby ten pogrążył się głębiej w swoich prywatnych rozważaniach – … stracili wyczucie. Posunęli się o jeden krok za daleko i każdemu z ich podopiecznych przyjdzie za to zapłacić.
Chociaż nazwy pozostawały niezrozumiałe dla przedstawicieli rasy ludzkiej, może poza „awatarem”, wampir sprawiał wrażenie, jakby ich znaczenie stanowiło oczywistą oczywistość. Wzruszył ramionami, odwzajemniając niemniej nieobecne spojrzenie, jakie posłała mu rudowłosa.
- Nie wiem jak to robi wasza rasa, ale my nie możemy pozwolić sobie na bierne podążanie za liderem. Jest nas na to za mało. – Pokręcił głową, masując jedną dłonią skroń. – Musimy ich powstrzymać - poprawił się, dokładając liczbę mnogą. - To, co stało się dzisiaj, to ledwie początek czegoś większego.
Krwiopijca wycofał się nieco w głąb własnego umysłu i przybrał wyczekującą postawę. Aislin tymczasem obserwując towarzysza mogła dostrzec niezaprzeczalny dowód na to, że milczenie wybawcy nie było tylko i wyłącznie kwestią niedojrzałej fanaberii. Na gardle wcześniej pokrytym grubą warstwą farby rozciągała się szeroka, długa oraz wyjątkowo paskudna blizna, której towarzyszyło mrowie innych. Jakby wyjątkowo głodna i wielka bestia postanowiła dokonać dekapitacji wyłącznie przy użyciu zębów.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:55 pm

Jeśli ktoś powiedziałby, że wampir ma oryginalne imię, niewiele by się pomylił, choć z pewnością nie należało ono do starych. Aislin od zawsze kojarzyło się także raczej z imieniem żeńskim, a ci którzy nadawali je dzieciom byli zaciekłymi 'patriotami' w każdym tego słowa znaczeniu. Republikańska gazeta, nosząca to miano, od której nazwy narodziło się samo imię, nie głosiła bowiem najłagodniejszych treści. Może właśnie dlatego, nadnaturalna uśmiechnęła się lekko pod nosem „słysząc” je w swym umyśle. Pasowało jak ulał, bo jej nowy znajomy z pewnością miał buntowniczą naturę, choć może w sposób z gola odbiegający od jej własnego.
Rozbiegane myśli Saoirse mimo pobrzmiewającej w nich autoironii były nadzwyczaj szczere i raczej czarne, a kolejna wypowiedź nosiła śladowe nadziei, którą dziewczyna wyczuła jeszcze w korytarzach. Określenie 'Awatar” było jej jak najbardziej znane, choć osobiście nie miała pojęcia, kto obecnie pełni tę „funkcję”. Odcięła się dawno temu, mimo to miała pewność, że jej rodzina jest dobrze zorientowana w sytuacji, jeśli nie dobrze 'osadzona'. Nie była nawet przekonana, czy w środowisku jej „rasy” ten tytuł niesie za sobą namacalną władzę w pełnym tego słowa znaczeniu. Z tego co wiedziała wynikało bowiem, że wielu jako ona sama, nie zbliża się i nie zagłębia w „politykę”, nie tworząc tym samym zorganizowanych grup. Drugiego natomiast określenia mogła się jedynie domyślać, skoro Celt był wampirem, zapewne odnosił się ono, do ichniejszego „głównodowodzącego” kretyna na stołku.
„Słuchając” kolejnych przekazów Roko mimowolnie znów wpatrzyła się w „rozmówcę”, co poskutkowało nieprzewidzianą reakcją. Początkowa fascynacja, którą uciszała jak mogła, by nie przelać jej przypadkiem na chłopaka - robiąc z siebie idiotkę, ostro starła się z szokiem wywołanym widokiem szramy. Aislin nie brzydziła się, nie bała, zdawała sobie sprawę z tego co mogło się wydarzyć, ale jej rozbudowana wyobraźnia podsunęła jej dość plastyczny obraz, który momentalnie przerodził się w ból i drżenie. Najpierw zadrżał „kanał, stworzony między ich umysłami, a potem sama dziewczyna. Ruda zacisnęła powieki, lecz i to nie pomogło i dopiero gwałtowna zmiana pozycji i nowe zajęcie ustabilizowało jej stan, choć gdy zaczynała robić kanapki nóż wyraźnie drżał w jej dłoniach. Zdawało jej się, że naraz wokół zapanował chłód. Mężczyzna był niepokojącą istotą i to nie z powodu swoich upodobań żywieniowych. On po prostu zaburzał jej spokój, oddziałując na nią nawet gdy nie było to jego intencją.
Ciche przekleństwo wydobyło się z jej ust, gdy nóż rozciął skórę na palcu, a ona zacisnęła bezsilnie pięść, na powrót koncentrując się na rozmowie i zupełnie ignorując cieknącą z jej dłoni krew.
– To miło... ale jak wyobrażasz sobie naszą pomoc? Jeśli wolno spytać. - napomknęła jakby od niechcenia, choć ta myśl niosła w sobie pewną dawkę ironii. Nie mówiła „nie”, jakoś nie widziała jednak jak ich trójka... no czwórka mogłaby sobie wzajemnie pomóc. Dostarczając innym materiału do badań? Głaszcząc? A może pisząc petycje do „przedstawicieli” ?
Jej nieco nerwowa postawa, która poskutkowała kilkoma niewielkimi plamami krwi na drewnianej podłodze, nie zmieniła się nawet gdy rozdawała kanapki, jeden talerz stawiając obok śpiącego „kundla”, jak obecnie pieszczotliwie ochrzciła bydlaka. Jakaś część jej samej wyłączyła się, a dziewczyna automatycznie zaczęła fizycznie ignorować obecność nieśmiertelnego po prostu nie patrząc w jego twarz, choć wciąż utrzymywała z nim połączenie.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 7:59 pm

01 września 2016 roku

Wampir był rozdarty pomiędzy zadowoleniem płynącym z możliwości mentalnej rozmowy, a odruchową reakcją polegającą na zamknięciu się i odseparowaniu od ludzi. Telepatia nie była umiejętnością typową dla rasy krwiopijców. Saoirse nie miał z nią wcześniej styczności, bo prawdę mówiąc mało który nadnaturalny, jakiego spotkał wolał wślizgiwać się do jego umysłu, aniżeli uciekać i ratować własną skórę.
Musiał jednak przekonać homo sapiens w swoim pobliżu, że konieczność działania z ich strony nie podlega dyskusji. Właściwie mogliby się śmiało sprzeciwić, oznajmić iż wracają do wcześniejszego życia pełnego pozorów normalności i zostawić nieśmiertelnego na lodzie. Im byłoby łatwiej tak uczynić, ponieważ ich rasa nie musiała kryć się ze swoją obecnością.
Pirokinetyk sapnął cicho pod nosem. To co stało się dzisiaj nie było książkowym przykładem pozostawania w cieniu ludzkości.
Celt wiedział jednak jednocześnie, że ocalenie stojącej obok dwójki mogło oznaczać tylko opóźnienie w realizacji wyroku, nie kasację. Dawało mu to niewielką przewagę, gdyż udowodnił już wcześniej przyjazne zamiary ratując im życie. Abstraerse co prawda na dłuższą metę nie był elementem spodziewanym, ale z pewnością nie był również niepożądany. Jasnooki spojrzał na niego ukradkiem, marszcząc nieznacznie brwi. O ile kontakt z rudowłosą był dosyć silny i pewny, ten ze schizofrenikiem przedstawiał się raczej jako rozedrgania ścieżka gubiąca własne granice. Może dlatego młodzieniec jeszcze się nie odezwał? Saoirse miał dziwne wrażenie, że w ich „rozmowie” uczestniczy ktoś czwarty.
Obrazu, jaki pojawił się nagle w umyśle dziewczyny nie spodziewał się w ogóle, a kiedy niejasne wyobrażenie przepłynęło na drugą stronę połączenia, wampir wciągnął gwałtownie powietrze do płuc. Wykreowana scena odbiegała od rzeczywistości w oczywistym stopniu, ale wystarczała żeby pobudzić wspomnienia.
Próbował oddychać, naprawdę. Czynność, którą wykonywał nieświadomie od ponad dwudziestu lat, stała się jednak nieosiągalnym marzeniem, czymś ponad jego siły. Zawsze sądził, że coś takiego, jak wrażenie spowolnienia wszystkich wydarzeń jest nierzeczywistym wyobrażeniem, tanim kinowym chwytem, ale teraz… każda sekunda odznaczała się boleśnie mocno, sygnalizując zbliżający się kres życia.
Ile czasu już minęło? Pół minuty?
Ile czasu jeszcze minie, zanim straci świadomość?
Nie chciał umierać, nie teraz. Zresztą mało kto by chciał na jego miejscu. Przecież godzinę temu jeszcze wszystko było w porządku. Nic nie zapowiadało nadchodzącego wielkimi krokami cierpienia i niemożności wpłynięcia na to, co się dzieje. Potrząsnąłby głową, gdyby nie była ona taka bezwładna, jakby odseparowana od reszty ciała. Słyszał tylko szum, chociaż za każdym razem, gdy próbował zaczerpnąć powietrza, do szumu dołączał cichy, obrzydliwy bulgot. Saoirse w jednym z ostatnich podrywów przytomności szarpnął się do góry, opierając dłonie na czymś mokrym i nieprzyjemnie klejącym. Prawie udało mu się jakimś cudem uklęknąć, gdy obydwie ręce rozjechały się na boki na krwi wypływającej z rozszarpanego gardła, a przyszły wampir upadł ponownie na niegdyś szarą posadzkę, wpatrując się bezwładnie w ścianę obok.
Przez moment zdawało mu się, że słyszy czyjeś kroki, ale umierający nie mogli ufać swoim zmysłom…

Nieśmiertelny otrząsnął się dopiero po chwili, mrugając gwałtownie. Starał się nie rozpamiętywać tamtego dnia, a tymczasem wystarczył jeden bodziec, by wywlec na zewnątrz znaczną część nieprzyjemnych wspomnień. Dodał kolejny minus na liście zalet i wad telepatii, dopiero teraz orientując się, że rudowłosa zeszła w międzyczasie ze stołu, by ponownie pełniąc obowiązki gospodyni przygotować im posiłek. Saoirse chciałby się uśmiechnąć w podzięce, czy przynajmniej w reakcji na postawienie talerza z kanapkami przed śpiącym wilkiem, ale po prostu nie mógł.
Sposępniał tylko jeszcze bardziej, w reakcji na pytanie, którego na dłuższą metę od początku się spodziewał. Innej opcji zresztą nie było.
- Zamierzaliśmy… zlikwidować jednego z wymienionej trójki – odpowiedział z pewnym trudem, wciąż walcząc z niedawno rozbudzoną przeszłością. – Zabić – sprecyzował, stawiając sprawę tak jasno jak się tylko dało.
Ryża na niego nie patrzyła, więc szczęśliwie nie mogła też zauważyć pragnienia pojawiającego się w spojrzeniu wampira, gdy ten zauważył plamy krwi na podłodze. Celt powoli uświadamiał sobie w pełni swoje położenie – brak kontaktu z pobratymcami i niebezpieczeństwo powrotu do bunkra oznaczało oddzielenie od zapasów pokarmu. A to zwiastowało głód i osłabienie wtedy, gdy potrzebował siły najbardziej. Ugryzł przygotowaną kanapkę, niemalże pochłaniając ją w całości, byleby zająć czymś szczękę i odstawiając talerz na bok roztarł szkarłatną ciecz butem.
- Innego wyjścia nie ma.
Podszedł do ryżej, biorąc ją delikatnie za skaleczoną rękę i zaprowadził do zlewu, podsuwając zranione miejsce pod kran. Przez krótką chwilę przyglądał się błyszczącej kropli pęczniejącej na nowo przy rozcięciu, nim odkręcił zimną wodę. Woda zabarwiła się na kilka sekund, a wampir w milczeniu się jej przyglądał, najwyraźniej również unikając kontaktu wzrokowego.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:01 pm

Zamrugała oczami, jakby nie dowierzając w to co słyszy, mimo iż świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że się nie pomyliła. Sam pomysł „likwidacji” jednego z przywódców, był tak absurdalnie abstrakcyjny, że aż niewyobrażalny. Ten kto go wymyślił albo miał mocne jaja, albo wrodzony defekt umysłu, z czym Aislin nie zamierzała nawet ukrywać się w myślach. Nim jednak odpowiedziała wampirowi, zrobiła coś zupełnie innego. Zdawało jej się bowiem przez moment, że w ich rozmowę wplątała się dodatkowa osoba, a nie przypominała sobie by kogokolwiek zapraszała. Chyba, że zrobiła to podświadomie... Krótka, ale jakże zdecydowana „sonda” przemknęła wpierw po wilku, a następnie skierowała się do łazienki, by wybadać Marcusa. Już dawno powinna była to zrobić. Nie wyczuwała nic z jego strony, ale życie nauczyło ją, że pozory mylą. Czemu więc ktoś nie miałby mieć zdolności pozwalającej na „ukrywanie” swej odmienności? Podejrzliwość jaka ogarnęła jej umysł, jasno świadczyła o tym, że każde słowo nieśmiertelnego rozważała z najwyższą powagą, a dodatkowa obecność martwiła ją bardziej niż własna krew, czy niebezpiecznie bliska obecność wampira.
Dopiero gdy chłopak zaczął zmywać krew z jej ręki, „Ice” zdała sobie sprawę ze swej nierozwagi. Odczuwalne zmęczenie mocno ograniczyło jej trzeźwość umysłu, która teraz skupiała się na kontrolowaniu rozmowy. Ruda, łagodnie wysunęła dłoń z rąk Saoirse i mówiąc na głos – Wybacz. - pocałowała chłopaka w policzek, na moment odwracając się do niego plecami.
To co zrobiła później było, co najmniej dziwne. Czuć było, że dziewczyna toczy ze sobą jakąś wewnętrzną walkę, z najsilniejszym z instynktów samozachowawczych. Tymczasem z jej myśli popłynął kolejny komunikat: – Nie działaj nerwowo. Pochopne decyzje to ostatnie czego nam teraz potrzeba. Wybacz, ale na spokojnie musisz wyjaśnić mi co zrobił, który z liderów i co wpłynęło na taki rozwój sytuacji. Jeśli mamy w ogóle rozważać samobójczą akcję zabicia kogoś tak potężnego. Warto by dokonać słusznego wyboru... Pozbawienie, którejkolwiek z „ras” przywódcy zaburzy równowagę i może pogłębić konflikt. Co więcej na jakiej podstawie zdecydować, którego wyeliminować? Tak naprawdę najuczciwiej byłoby zabić wszystkich, o ile wykonanie egzekucji na choć jednym jest w ogóle możliwe, to na trzech jest … - nie-dopowiedziała, ale dało się wyczuć co ma na myśli. Impuls bólu przeszył umysł dziewczyny, ale uczucie to było jak najbardziej realne, Aislin zaś, odłożyła zakrwawiony nóż, który od dłuższej chwili trzymała w ręku i sięgnęła po szklankę.
– Historia pokazuje, że pochopne rewolucje, nawet te wywołane realną potrzebą, tylko pogarszały sytuację „szarego obywatela”. Tak więc jeśli mamy coś zrobić, a wiem że musimy. Najpierw trzeba dokładnie omówić i przeanalizować sytuację. - myśli momentalnie przeszły w słowa.
– Napij się. Doceniam twoją powściągliwość, ale nieprzytomny i osłabiony na nic się nam nie przydasz. - mówiła dziwnie zachrypniętym tonem, a gdy się obróciła w zdrowej dłoni trzymała w ¼ napełnioną krwią szklankę. Twarz miała cholernie bladą, a owinięty dookoła drugiej dłoni ręcznik nabrał czerwonej barwy. Nie wyglądało na to, by w ogóle zaakceptowała odmowę, a ból zastąpiła złość, że w ogóle musiała zrobić to sama, co wymagało od niej nie lada wysiłku. Nie odczuwała chorej satysfakcji z oddawania swojej krwi, jako „honorowy krwiodawca”. Nie lubiła nawet uczucia wbijania igły w skórę, a co dopiero rozcinania sobie ręki nożem. Nie była jednak głupia, czy nieprzytomna. Tak jak ona musiała spać, pić i jeść, tak Saoirse potrzebował ludzkiej krwi, a polowanie w ich położeniu nie wchodziło w grę. Zresztą nigdy nie zgodziłaby się na coś podobnego, chyba że faktycznie zostaliby przyparci do muru.
Odsunęła się mocniej zaciskając ręcznik i nieco zrezygnowana przysiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach.
– W trójkę tego nie dokonamy. Z całym szacunkiem mamy po prostu za mały potencjał. Choć może źle się wysłowiłam. Tutaj nie potrzeba siły, a informacji... - stwierdziła na głos, bo to wyrwane z kontekstu zdanie i tak nie wyjaśniłoby nic, osobie nie obeznanej z całością tematu.
– Masz jakieś konkretne sugestie? No i powiedz mi kiedy sypiasz... bo chciałabym zaplanować sobie jakiś odpoczynek. - dodała, przeplatając dwie formy komunikacji.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:03 pm

01 września 2016 roku


Byłby głupcem, gdyby spodziewał się, że dwójka ludzi, z jakimi pozostawał połączony, zerwie się na równe nogi, by z bojową pieśnią na ustach ruszyć w poszukiwaniu kreatury, której powinni się pozbyć. I tak nim zresztą był, skoro pozwolił umieścić swoją osobę w takim miejscu, w takim czasie oraz w takich okolicznościach.
Nie protestował, kiedy dziewczyna oswobodziła rękę. Wpatrywał się jedynie w połyskującą wilgocią metalową powierzchnię, z której właśnie samodzielnie zmył płyn, który gwarantował każdemu z rasy wampirzej przetrwanie. Delikatne muśnięcie miękkich kobiecych warg na policzku przyniosło mu otrzeźwienie, którego potrzebował, aby ponownie odzyskać nad sobą panowanie, podobnie zresztą jak jej głos, brzmiący tak… inaczej poza przestrzenią umysłu. Celt powiódł spojrzeniem za studentką, odczuwając naglące pragnienie spojrzenia jej w twarz i ujrzenia malujących się tam emocji, ale ona zwróciła się do nich plecami, jakby separując się od rozmówców.
Możliwe, że nazbyt skupił się na ich wewnętrznej rozmowie, żeby zobaczyć co właściwie planowała, a następnie realizowała ryża, toteż z uwagą wysłuchał tylko komunikatu, nijak jeszcze nie reagując.
- To nie jest działanie „nerwowe” – zaprotestował łagodnie, choć z cieniem urazy. – Naprawdę sądzisz, że ryzykowalibyśmy tak bardzo, gdybyśmy nie posiadali dowodów? Gwarancji, że odzew z naszej strony jest konieczny? Równowaga j u ż została zaburzona, uwierzcie mi na słowo. Konflikt… konflikt od dawna nie był tak intensywny, bo też nigdy nie był tak jawny. Tak bezpośredni.
Saoirse przeciągnął dłońmi po twarzy, starając się oddychać spokojnie i powoli. Zaczynał rozumieć najwyraźniej zasady działania telepatii, bo choć to nie on odpowiadał za kontakt – zrozumiał, iż tylko poprzez klarowne myśli może się sensownie porozumieć.
- Coś takiego jak równowaga już nas nawet nie obowiązuje. Aislin...mogę cię tak nazywać, prawda? – upewnił się, pamiętając jak odzywał się do niej blondyn. – Aislin, pomyśl. Jak bardzo musi być źle, że szukam pomocy u ludzi?
Już miał powiedzieć coś więcej, ale umilkł wraz z pojawieniem się iskry bólu jaśniejącej po drugiej stronie kanału. Brakowało pewności, czy to jedna z wypowiedzianych kwestii była przyczyną impulsu, czy też może chodziło o coś innego.
O’Keigwin odwracając się z powrotem odpowiedziała mu bez użycia słów. Irlandczyk zareagował zaskakująco szybko, szczególnie pamiętając jego wcześniejszą powściągliwość. Błyskawicznie zabrał szklankę z dłoni gospodyni, choć szczęśliwie udało mu się uchronić przed zbędną zachłannością, czy nawet brutalnością. Zbliżył ją do ust, zawahał się tylko na kilka sekund i duszkiem wypił całość, zaraz po tym wciąż jeszcze trzymając przechylone naczynie przy wargach, dopóki ostatnie krople nie spłynęły na dół. Potrzebował krwi. A gdyby pozwolił jej zakrzepnąć, ostygnąć, zmarnowałby podarunek.
Rudowłosa nie musiała się poświęcać, natomiast przyjęcie tej ofiary było chyba najlepszym co mógł zaoferować w podzięce.
Celt opróżnił szklankę, ale wciąż ściskał ją w dłoniach, przełykając powoli szkarłatną ciecz. Robił wszystko, żeby nie wyrazić swojego zadowolenia, które dla ludzi mogłoby się wydawać niemalże krwiożercze, czy raczej bestialskie. Coraz bardziej podziwiał przedstawicielkę płci pięknej, ale bynajmniej nie słabej, przed sobą. Nie doceniał jej.
- Wiem – odparł o wiele spokojniej, niemalże kojąco. Przekaz z jego strony stał się jakby bardziej czytelniejszy, a on sam zdawał się nawet wyglądając nieco lepiej. Minimalna różnica, ale zawsze.
Nie podszedł do niej bliżej. Podejrzewał, że odruchowo odtrąciłaby od siebie kogoś, kto właśnie łapczywie wypił jej krew i w sumie się nie dziwił. Odsunął się wręcz jeszcze bardziej, chociaż najchętniej podszedłby bliżej i odwdzięczając się za opatrzenie i niewielki posiłek, zabandażowałby jej przynajmniej zranioną dłoń. Jednakże był intruzem. Kimś, kto nie miał prawa podejść, dopóki mu nie pozwolono.
- Nie jesteśmy sami – dodał mniej pewnie. - A na pewno nie byliśmy sami jeszcze dwie, trzy godziny temu. Miałem się spotkać z innymi po znalezieniu najsilniejszego człowieka w fabryce. Mieliśmy. Coś musiało pójść bardzo nie tak…
Nie był pomysłodawcą, organizatorem, ani nawet ważną figurą w tej rozgrywce. Ledwie pionkiem.
- Nie wiem co się stało, ale może pchlarz będzie coś wiedział, jeśli się obudzi. Zdawał się świetnie zorientowany w hali. Wiedział do kogo podejść. – Wzruszył ramionami, choć gest ten nie miał w sobie nic z lekceważenia. – A jeśli nawet nie, to musimy najpierw znaleźć moich pobratymców. Tych, którzy chcą pomóc. Masz rację, bez odpowiedniego zaplecza równie dobrze moglibyśmy położyć głowy na katowskim pieńku, a chociaż macie wiele ciekawych przesądów, dekapitacja naprawdę nas zabija…
Saoirse uśmiechnął się w końcu. Słabo, ale szczerze.
Ostatnie pytanie go zaskoczyło, ale rozumiał jego naturę. Odstawił ostrożnie naczynie do zlewu, wykonując krótki ukłon w stronę swojej żywicielki. Swoją drogą, była rozsądna. Gdyby dopuściła go bezpośrednio do siebie, wampir mógłby nie wyczuć właściwego momentu i przeoczyć wielką tabliczkę z napisem „Stop!”. Przestąpił z nogi na nogę.
- Normalnie? Pod koniec dnia. Po południu właściwie, ale mam przeczucie, że wyjście teraz byłoby zbyt ryzykowne. Za wcześnie, poza tym do świtu zostało nie więcej jak sześć godzin. Z drugiej strony jeśli poczekamy, będę musiał zostać tutaj dopóki nie zapadnie noc, więc musiałabyś działać beze mnie. A na to nie pozwolę. Nie wiesz zresztą kogo i gdzie szukać…
Irlandczyk zmrużył oczy, z niemałym niezadowoleniem odnotowując fakt, iż najprawdopodobniej utknął tutaj na co najmniej dwadzieścia godzin. Z wilkiem, nua, schizofrenikiem i chodzącym posiłkiem, który chciałby równie mocno przytulić, co skonsumować. W dodatku znowu zapomniał, że jego myśli są dla innych widoczne.
Sonda Aislin nie przyniosła efektu. Nie była w stanie stwierdzić kto jest czwartą osobą, natomiast niepożądany słuchacz wycofał się nieco i zaniknął ze swoją obecnością, choć wciąż pozostawał „na linii”. Ze strony łazienki dobiegała natomiast cisza, wcześniej zastępowana przez szum wody prysznica. Marcus lada moment miał do nich powrócić.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:05 pm

Zawahała się wyczuwając jego niepewność i odruchowo uniosła twarz, by upewnić się czy patrzy na nią. A stwierdzając, że ma rację zdobyła się na pełen ciepła uśmiech, z lekkim rozbawieniem klepiąc kilkukrotnie w miejsce obok siebie, choć o dziwo jej myśli nie wskazywały czego oczekuje. Jej umysł oczyszczał się powoli, z zaciekłością budując wokół blokady, które niczym ściany zaczęły wyrastać wokół ich osób. Aislin zaczekała. Miała nadzieję, że wampir przyjmie zaproszenie, a kiedy usiadł obok nachyliła się w jego stronę szepcząc mu do ucha – Nie oceniaj mnie jak pożywienie, które się ciebie boi. - zaczęła łagodnie, przytrzymując go delikatnie za ramię, jakby bała się, że urażony ucieknie. Jednocześnie kanał został zamknięty, a Roko systematycznie zaczęła tworzyć nowy jedynie pomiędzy nimi, choć starała się by służył jej jedynie do nasłuchiwania myśli wampira, bardziej skupiając się na ochronie jego przekazu niż pełnej swobodzie.
– Nie boję się... nie traktuję cię jak intruza, potwora, bestię, czy barbarzyńce. Wpuściłam Cię do domu, bo nie wierzę w stereotypy. A ufam ci na tyle na ile w takiej sytuacji zaufałabym mężczyźnie. Rozumiesz? - starannie wyartykułowała przedostatnie słowo. Był dla niej facetem. Nie nieśmiertelnym, nie osobą, która przed momentem piła jej krew, po prostu, a może, aż przystojnym chłopakiem o jasnych oczach, który wzbudzał jej mimowolną sympatię.
– Ktoś nas podsłuchiwał... nie umiem go odciąć, więc musimy przerwać... potrzebuję czasu by się do ciebie dostroić. - dokończyła, całkiem spokojnie. Była szczera i otwarta, jak zawsze w kontaktach z ludźmi, których szanowała. Nie widziała powodu by było inaczej. Zmęczona i obolała, westchnęła, puszczając jego ramię i opadając do tył na łóżko.
– Jedyne, czego oczekuję to szczerość i odrobina wyrozumiałości, jako że nie zawsze wiem, czego „potrzebujesz”, a teraz jeśli możesz pomóż mi proszę opatrzyć dłoń i może spróbujmy się przespać. To znaczy ja muszę się przespać. - poprawiła się momentalnie, bo nawet dla niej to zdanie zabrzmiało jak propozycja.
W jednej z szaf znajdowały się dodatkowa pościel, oraz jedna karimata, zostawiona tam na wszelki wypadek. Nie było to idealne przygotowanie, ale nie planowała na dziś tabuna noclegowiczów. Wolałaby też, by zostali we własnym gronie, nie za bardzo wiedząc co począć z Marcusem.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:06 pm

Abstraerse nie poruszył się, kiedy powstał między nimi telepatyczny kontakt. Nie poruszył się takż,e słysząc skrawki radiowych audycji. Jedynym gestem, jaki wykonał, było zakrycie dłońmi twarzy. Nie chciał tu być. W co on się wpakował, do cholery..? Po prostu otworzył przed nimi swój umysł.
- Abstraerse - mruknął w myślach, kiedy usłyszał już i dziewczynę, i wampira w głowie. A raczej imię wampira i słowa dziewczyny. A potem... Nie odzywał się. Nie wiedział co. Zacisnął mocno powieki, nawet nie chciał na nic patrzeć. Przerażało go to. Nie ukrywał, że przerażało. Jednak to uczucie było akurat jakieś... Odległe? Przez cały czas był nieco wycofany w tej mentalnej konwersacji, nie chciał się w niej za bardzo udzielać. Miał tylko nadzieję, że oboje uszanują jego prywatność i nie będą patrzeć na to, co się dzieje w jego głowie, bo tego im nie chciał pokazać.
Pomóc im. Tylko jak? Wampiry... Wilkołaki... Nie chce się w to mieszać. Chętnie bym pomógł, naprawdę. Tylko czy to bezpieczne? Sensowne? Po wysłuchaniu telepatycznych towarzyszy nastał moment, w którym za dużo myśli kłębiło się w głowie Abstraerse. Musiał te myśli wywlec na wierzch.
- Dlaczego mielibyśmy Ci pomóc? My, ludzie? Mamy przecież swojego lidera, też jesteśmy w to wmieszani. Dlaczego mielibyśmy być sojusznikami, jeżeli ci wyżej ze sobą wojują? Uważasz, że z tego nie wyniknie jeszcze więcej problemów? Skąd mamy wiedzieć, że tak będzie lepiej dla wszystkich?
Nie wiedział, czy to co mówi miało jakikolwiek sens albo znaczenie. Czuł potrzebę mówienia, więc... Mówił. Korzystając z okazji, że schizofrenia mu nie dokuczała.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:07 pm

01 września 2016 roku

Celt zdążył zrobić pierwszy krok w kierunku gospodyni w reakcji na jej zachęcający gest, gdy dotarł doń głos trzeciego uczestnika tej rozmowy, który dotychczas ograniczył się tylko do podania imienia. Wówczas wampir kiwnął tylko głową, zapamiętując to miano z słusznym założeniem, że na chwilę obecną jeszcze schizofrenik decyduje się powstrzymywać od udziału w konwersacji. Teraz natomiast zatrzymał się, odwracając w kierunku człowieka.
Saoirse z całą pewnością nie był zdziwiony, urażony, czy rozgniewany pierwszymi dwoma pytaniami. Stanowiły one normalną, zrozumiałą reakcję na aktualną sytuację i gdyby nie pojawiły się wcześniej, czy później, zacząłby wątpić w sprawność umysłową przedstawicieli homo sapiens. Dalsza część wypowiedzi, wywołała jednak u mężczyzny nagłą zmianę w postawie. Na usta wypełzł mu paskudny, bardzo niepasujący do wcześniejszej prezencji uśmiech pełen gorzkiej satysfakcji i złośliwości.
- Wy, ludzie – zaczął, póki jeszcze kanał pozostawał otwarty – jesteście podstawowym powodem dla wszystkiego, co teraz się dzieje. Wy i wasz „lider”.
Jeżeli coś takiego jak mentalne prychnięcie pełne pogardy było możliwe, to on właśnie to zrobił.
- Tkwicie w tym głębiej, niż chcielibyście się przed sobą przyznać. – Irlandczyk pokręcił powoli głową, podchodząc bliżej schizofrenika z dziwnym blaskiem w nienaturalnie jasnych oczach. – Wy, ludzie… jak to ładnie ująłeś. Gratuluję przywódcy, który pozwala na rzeź podopiecznych, licząc na korzyść osobistą. Bo tak się składa, że „ci wyżej” ze sobą nie wojują. To my wojujemy z nimi, Abstraerse.
Krwiopijca zbliżył się do czarnowłosego na wyciągnięcie ręki, nie odrywając od niego ciężkiego, naznaczonego zbyt wieloma emocjami wzroku.
Uniknięcie zwiększenia ilości problemów? Poprawienie sytuacji wszystkich?
Nikt niczego nie obiecywał. Dążenia do sprawiedliwości nie można było nazwać reformą. Wampir poniekąd rozumiał taką powściągliwość, ale zarazem nie mógł pojąć obawy przed pojęciem działania. Jednego wieczoru w całym kraju zlikwidowano lub spróbowano zlikwidować kilkaset nadnaturalnych. Ludzi. To zły pomysł, żeby zachować przy sobie nienaruszone poczucie bezpieczeństwa. Bardzo nierealny.
Pirokinetyk cieszył się, że drugi człowiek włączył się do rozmowy, ale nie mógł nic poradzić na sposób w jaki on sam zareagował.
- Jeśli chcesz się przekonać jak to będzie, to idź do domu. Usiądź, zapomnij o naszym spotkaniu, włącz telewizor i spróbuj policzyć ile ofiar przybędzie przez najbliższy tydzień.
Saoirse wyprostował się gwałtownie i odwrócił do tyłu, gdy tylko za plecami usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi od łazienki. Raptem przypomniał sobie dokąd zmierzał, po czym ruszył w tamtym kierunku, zaraz po tym siadając u boku rudowłosej.
Jej wypowiedzi wysłuchał z mieszaniną życzliwości i podejrzliwości, która zwiększyła się tylko na wzmiankę o obcych przysłuchujących się dyspucie, by ostatecznie roześmiać się cicho w reakcji na ostatnią propozycję. Nieśmiertelny pozostawał niemy, lecz najwyraźniej tej jednej rzeczy rozszarpane oraz uszkodzone gardło nie było w stanie mu odebrać.
Osobiście nie znał się na telepatii, kwestię niepożądanego słuchacza pozostawił więc pozostałym, natomiast sam podniósł się na chwilę z posłania, wziął kilka opatrunków i sprawnie opatrzył skaleczoną nożem rękę. Wprawa z jaką to zrobił, wskazywała na wiele zranień opatrzonych wcześniej. Z żartobliwą nutą złożył dżentelmeński pocałunek na białym materiale zanim się odsunął.
Saoirse z zadowoleniem przyjrzał się zabandażowanej dłoni, z mniejszym zadowoleniem spojrzał na stojącego niepewnie na progu blondyna o brytyjskich korzeniach, a z kolei wzrok zupełnie pozbawiony sympatii spoczął na leżącym na stole wilku.
Wąpierz wstał nieśpiesznie i przystanął obok, opierając się o ścianę. Marcus wszedł, ale wydawało się, iż coś się w nim zmieniło, a nie chodziło tylko i wyłącznie o oczyszczenie się z resztek benzyny. Podszedł znowu do aneksu kuchennego, sięgając po kubek zaparzonej wcześniej dla tancerki kawy.
- A więc… – zaczął niepewnie. – Co planujemy?
Celt wzruszył ramionami, krzyżując po chwili ręce na klatce piersiowej i wskazał ruchem głowy studentkę z wyraźnym przekazem „ona tutaj decyduje”. Zarazem zaś nie wyglądało na to, aby zamierzał się kłaść spać, czy odchodzić od posłania kobiety.
Zmniejszenie dystansu pomiędzy nimi, także psychicznego, bardzo przypadło mu do gustu. Otworzył przed nią umysł i dostosował się do sytuacji jak tylko mógł. Teraz musiał tylko poczekać, aż istoty ludzkie odpoczną, zarazem pilnując, aby wilk przypadkiem nie sprawiał żadnych problemów, gdyby się obudził.


Ostatnio zmieniony przez Narrator dnia Sro Wrz 21, 2011 8:11 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:08 pm

Tym razem to ona słuchała w ciszy. Nie chciała bowiem krytykować „polityki” Abstraerse, jednocześnie nie do końca się z nią zgadzając. Nie miała wprawdzie jasno sprecyzowanych, a na pewno dobrych przeczuć, resztka zmęczonego dniem umysłu podpowiadała jej jednak, że na bierność jest już zdecydowanie za późno. Przez moment chciała jeszcze zapytać nieśmiertelnego o „osobistą korzyść” ich Awatara, uznała jednak, że czas sam przyniesie odpowiedź, a skoro ich drogi zostały już połączone, znajdzie się lepszy moment, na więcej pytań.
Bez słowa także przyglądała się, gdy z wprawą godną ratownika medycznego, Saoirse opatrzył jej zranioną dłoń. Niemiłosierne zmęczenie, które sprawiało, że dziewczyna zaczynała lekko drżeć dawało jej się mocno we znaki, choć bardzo chciałaby, przełamać ten energetyczny impas. To właśnie dlatego, rześkie pytanie Marcusa, przywołało na jej twarz błagalny uśmiech.
– Pójdziemy spać? - zapytała, choć w jej głosie pobrzmiewał brak nadziei, na odpowiedź twierdzącą.
Aislin zamknęła oczy, wyciągając ręce nad głowę i przeciągnęła się niemal tak uroczo, jak łasząca się o nogę jej łóżka kotka. Iskierki ledwie rozpalonego tajemniczego uśmiechu, przemknęły po jej wargach, gdy w jakimś przebłysku jawy, zazdrosna postawa Marcusa z tunelu, starła się z obecną pozycją wampira. Ten drugi wprawdzie zdawał, się jej raczej strzec niż wykazywać, chęć jakichś zbliżeń, ale sama sytuacja była iście komiczna.
– O ja biedna... - prześlizgnęło się w jej myślach, gdy zgrabnie, choć z wyczuwalnym wysiłkiem ruda podźwignęła się, udając się w stronę łazienki.
- Bądźcie grzeczni chłopcy... - zaśmiała się lekko, znikając za drzwiami. Ostry strumień wody uderzył w jej twarz, gdy tylko zrzuciła szlafrok wchodząc pod prysznic. Nawet ledwo ciepłe strugi wody nie były w stanie jej rozbudzić. Stała po prostu, pozwalając by spłukiwały z jej ciała, resztki przytomności i dnia. Sama nie wiedziała, jak udało jej się umyć, robiła to mechanicznie, zupełnie jak po powrocie z pracy, gdy wolała nie myśleć i nie pamiętać. Zdawało jej się, że nie było jej ledwie chwilę. Kiedy wyszła, mokre włosy, opadały na jej nagie ramiona, a zamiast szlafroka, owinęła się ściśle białym ręcznikiem. Uśmiechała się łagodnie, ale zmęczone oczy zdradzały w jakim jest stanie. Nieco machinalnie, pokazała gdzie znajduje się dodatkowa pościel, wskazała Marcusowi przygotowane kanapki i przeprosiwszy, że nie dotrzyma im towarzystwa, po prostu upadła na łóżko, dając radę przesłać wampirowi jedynie krótki komunikat, że skoro nie śpi, nie obrazi się na niego jeśli usiądzie na łóżku zamiast robić za stojącą obok rzeźbę.
Było jej wszystko jedno, czy pali się światło, czy ludzie rozmawiają i czy nie odsłanie przypadkiem za wielu swych wdzięków. Nie dała rady nawet się przykryć. Tak naprawdę jedyna rzeczą, którą jeszcze rejestrowała był dotyk.

Kilka minut później całkowicie zapadła się w sen. Miękki, przyjemnie ciepły i kojący. Rysy Aislin złagodniały, o ile taki stan był jeszcze osiągalny, bo od kilku godzin Irlandka i tak była ostoją ciepła i spokoju. Najwyraźniej wczuwając się w rolę przyszłej „Matki Teresy”. Obrazy przyszły same, zaczynając układać się w swobodne, zwarte ciągi zdarzeń. Dziewczyna natomiast bardziej nawet niż w życiu skupiła się, na ponownym odkrywaniu co przyjemniejszych aspektów dnia. Wbrew pozorom bowiem, ten właśnie dzień ryża z czystym sumieniem mogła zaliczyć do udanych. A nawet starając się odczuwać skrajnie negatywne emocje, jak nienawiść, niechęć, złość, czy strach, po prostu nie miała szans na powodzenie wprowadzenia się w żaden z tych „depresyjnych” stanów. Nawet teraz jej twarz, przyozdobił lekko przekorny uśmiech. Cóż Aislin miał najwyraźniej przynajmniej jeden dobry powód do zadowolenia, choć przyznawała się do tego jedynie w sferze snów.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:09 pm

To my z nimi wojujemy. To my. My... Abstraerse nie rozumiał. Przecież... Jak to możliwe? Jeszcze parę godzin temu gdyby odszedł do domu wtedy, przed fabryką pewnie siedziałby właśnie przed telewizorem i głupio się cieszył, że ominął go pożar, piekło, które się tam rozpętało...
No, ale był tutaj. Tu i teraz. Dowiedział się czegoś... Słowa wampira nieco wstrząsnęły nim od środka. Roko odsłonił twarz, podniósł wzrok na wampira.
- Po co? Po co to wszystko? - Abstraerse raczej nie był świadomy tego, że kieruje swoje myśli do "wylotu" połączenia telepatycznego. Ot, pytania bez odpowiedzi. Nie oczekiwał ich.
Widząc, że Aislin kieruje się do łazienki i słysząc jej uwagę o położeniu spać, przystał na tą propozycję. Podszedł do kanapy, opadł na nią, nieco zsunął, chwilę patrzył zamyślony w sufit, a potem jego powieki zaczęły opadać. Coraz bardziej i bardziej. Miał tego wszystkiego dość - do tej pory wiódł względnie normalne życie, a tu proszę... Nic, tylko podziękować. Bo jakiegoś innego, bardziej konkretnego wyjścia z tej jakże cudnej sytuacji raczej nie widział. Zresztą nie potrafiłby patrzeć na kolejne i kolejne ofiary przybywające bez końca... Trzeba działać.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:11 pm

01 września 2016 roku

Wbrew obawom rudowłosej wszystko wskazywało na to, że wszyscy zaaprobują jej pomysł, stanowiący zarazem zrozumiałą prośbę. Każda istota żywa dysponowała limitami dostępnych sił witalnych, a wypadało zauważyć, że mimo nazbyt wręcz szybkiego tempa rozwoju sytuacji na terenie starej fabryki, całość po prostu musiała być męcząca. Fizycznie oraz psychicznie.
Wampir co prawda już dawno pozbył się ciężkiego oddechu i po drobnej „przekąsce” wyglądał lepiej, człowiek o angielskich korzeniach przestał być śmiertelnie blady, odzyskując jednocześnie wcześniejszy rezon, a wilk z nieprzytomności przeszedł do snu, ale i tak pozostawali daleko poza granicami dobrego samopoczucia.
Marcus kiwnął potwierdzająco, odkrywając, że ma poważne problemy z oderwaniem spojrzenia od właścicielki mieszkania, w którym zebrała się ich wybitnie nietypowa grupa; otrząsnął się dopiero gdy drzwi łazienki zamknęły się za kobietą. Odruchowo skierował swoją uwagę w stronę jasnookiego, z chęcią okazania mu jak bardzo niemile jest tutaj widziany, ale nieśmiertelny kompletnie nie zwracał na niego uwagi. Brytyjczyk cicho atakował, irlandzki oponent zaś w milczeniu ustępował, jakby uznając grę niewartą świeczki.
Pytanie schizofrenika nie dotarło do krwiopijcy z racji zamkniętego już kanału, ale wydawało się, iż ten domyśla się bez problemu, jaka mogła być treść kolejnej wypowiedzi człowieka. Saoirse przeczuwał, że przekonanie bruneta do współpracy może okazać się znacznie trudniejsze niż z początku błędnie założył, jeśli nie niemożliwe w ogóle. Zmarszczył brwi, wciąż nie ruszając się z miejsca. Grunt, po którym obecnie stąpał nie był pewny i jeżeli miał dokonać wyboru pomiędzy przejściem z jedną zdobyczą po stabilnej kładce, a świńskim truchtem z dwoma po kruszejącym lodzie, to wyboru właściwie nie było.
Brytyjczyk tymczasem zastanawiał się dosyć poważnie, co właściwie tutaj robi. Coś przytrzymywało go w tym dziwacznym towarzystwie i niemniej dziwnej sytuacji i nie potrafił najzwyczajniej na świecie podnieść się z miejsca, by ruszając w kierunku drzwi odseparować się od czegoś, z czym najpewniej nie chciał mieć w ogóle do czynienia. Chcąc zająć się czymkolwiek dopił kawę, jaką przygotował wcześniej dla studentki, prześlizgując się mimochodem wzrokiem po sylwetce leżącego na kanapie młodzieńca. Ten wydawał się w jego oczach dziwnie pogodzony z rzeczywistością. Nic nie mówił, niczemu się nie sprzeciwiał. Ot, był.
Aislin wyszła z łazienki, poinstruowała „gości” co i jak, by w chwilę później odpłynąć w krainę marzeń sennych. Marcus z trudem przełknął jedną kanapkę, odłożył resztę, zbladł nieco widząc zakrwawiony nóż leżący obok, zabrał posłanie z szafy, po czym rozlokował się pod jedną ze ścian. Nie położył się jeszcze, ale wampir odebrał mu możliwość dalszego ewentualnego działania, gasząc światło. Poprzez zasłonięte okna do środka nie dostawał się nawet ułamek światła, toteż nieśmiertelny był jedynym, który widział cokolwiek.
O’Keigwin nie poczuła już, gdy jej osobę przykryto kołdrą, natomiast dolny róg łóżka ugiął się nieznacznie pod wpływem ciężaru nieśmiertelnego, który przysiadł na nim, w ciemnościach wpatrzony w leżącego na stole wilka. Poczynił już pewne postanowienia i wiedział co zrobi. Musiał tylko dać ludziom kilka godzin wypoczynku…

Abstraerse wciąż spał, kiedy ryża poczuła niepewny dotyk na odsłoniętym ramieniu. Ktoś delikatnie, choć stanowczo trącał ją, najwyraźniej zmuszając do pobudki. Kiedy tylko to nastąpiło, poczuła na twarzy nikły podmuch oddechu pachnącego niczym innym, jak jej własną krwią, a w mroku przed nią jaśniały tylko nienaturalne oczy wąpierza, emitujące niemalże własne, wewnętrzne światło. Tak się w każdym bądź razie wydawało.
Gdyby otworzyła teraz znowu kanał pomiędzy nimi, jedynym, co usłyszałaby byłby powtarzający się komunikat. Zapętlające się „chodź, chodź, wstań, chodź”. Wampir wiedział, że brzmi niezbyt poważnie, ale irracjonalnemu rozbawieniu przebrzmiewającymi w tej myśli, towarzyszył także przymus pośpiechu. Chociaż teraz dziewczyna jeszcze nie mogła zauważyć niczego podobnego, pirokinetyk kiedy reszta pozostawała odłączona od rzeczywistości, zdołał sam obandażować sobie plecy i przebrać się w bluzę oraz spodnie należące do jednego z partnerów studentki. Miał nadzieję, że taką samowolą jej w ten sposób nie rozzłości, ale paradując na zewnątrz z rozległymi oparzeniami w mgnieniu oka zwróciłby na nich uwagę.
Odsunął się, dopiero gdy był pewien, że obudził tancerkę.
Jeżeli Aislin chciała zapalić światło, nie pozwolił jej. Poruszając się w ciszy absolutnej niczym zabójczo wyszkolony w tym zakresie drapieżnik ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, wcześniej jeszcze dając jeszcze towarzyszce krótką chwilę na rozbudzenie się i ubranie. To również nie było widoczne, ale odwrócił się przy tej ostatniej czynności, bardziej nagle zainteresowany kotem, który wpatrywał się w niego z niezrozumiałą dla mężczyzny wściekłością.
Celt milczał. Fizycznie z przymusu, mentalnie po prostu. Z jego strony nie dobiegło ani jedno słowo, kiedy stał pod drzwiami, pełen nadziei, że ruda zrozumie i pójdzie za nim bez żadnych pytań. Póki co.
Na zewnątrz panował dzień, ale o tym kobieta mogłaby się przekonać dopiero, gdyby wyszła na klatkę schodową.

Shall we go?

Raegan tymczasem po przebudzeniu, które nastąpiło o wiele później niż to gospodyni, mógł się przekonać, że został sam w obcym mieszkaniu. Z brytyjskim blondynem i wilkiem, który nie leżał już dłużej na stole. Na blacie widniało nieco krwi, o wiele więcej wilgotnego wciąż płynu międzytkankowego oraz mnóstwo sierści. Zwierzę zaś samo w sobie siedziało przed kanapą, wpatrzone w schizofrenika.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:12 pm

Wydawało jej się, że nadal śni. Jasne oczy, które niemal prześladowały ją zarówno we śnie, jak i na jawie wpatrywały się w nią teraz nadzwyczaj intensywnie. Aislin nie wzdrygnęła się jednak, a jej senny, lekko rozmarzony uśmiech świadczył jedynie, że przebudzenie było nienaturalnie przyjemne. Nie spieszyła się, dłuższą chwilę wprawie udając, że jeszcze śpi, tylko po to by z lekkim rozbawieniem śledzić starania wampira, a gdy nie poddawał się, z uporem maniaka wyrywając ją z łóżka, uśmiechnęła się promiennie, niemal wybuchając śmiechem. Nie wydała jednak z siebie żadnego dźwięku, a jedynie wywróciła oczami, kiwając głową.
Rozejrzała się w ciemnościach, ledwo lokalizując poszczególne kształty i przemykając na palcach wykonała serię podstawowych czynności, po czym niemal bezdźwięcznie zebrała do torby kilka zapasowych rzeczy, wśród których znalazła się wyciszona obecnie komórka.
Wbrew jednak nadziejom wampira ruda nie opuściła lokum w podskokach. Sprawnie i szybko, napełniła miski oburzonemu kotu, nalała wody wilkowi, aż w końcu z dolnej szuflady szafki wyciągnęła drugi aparat, wkładając do niego kartę i wypisując jakąś wiadomość.
Na wyświetlaczu pojawił się, krótki tekst z instrukcją. Zastępując obecnie wygaszacz.

Nie wyrzucaj komórki. Proszę. W aparacie jest mój numer. Jeśli wilk to wilkołak, będzie potrzebował srebra. Odezwę się, albo ty zadzwoń jeśli będziesz mnie potrzebował. Aislin.

Ostrożnie by nie zbudzić schizofrenika Roko wsunęła mu telefon, do kieszeni, by mieć pewność, że na pewno go znajdzie, jednocześnie nie strącając cennego przedmiotu w czasie snu. Jeszcze raz rozejrzała się, przesuwając zdenerwowanym wzrokiem po śpiących, a potem kiwnąwszy głową wyszła za nieśmiertelnym, kładąc zapasowe klucze na stole obok wilka.

<zt jak mniemam>
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:13 pm

Abstraerse miał dziwny sen. Śniło mu się, że obraca się wokół domu Aislin, a co chwilę w jego oczach migotało błyszczące spojrzenie burego wilka. W uszach słyszał ciche powarkiwanie.
Nic więc dziwnego, że kiedy Roko otworzył w końcu oczy, w trybie natychmiastowym podjechał na sofie w górę, prostując się gwałtowanie. Zamrugał parokrotnie i spojrzał na patrzącego się w niego wilka. Po paru sekundach westchnął z ulgą i się rozluźnił. Po następnym paru sekundach dotarło to niego, że to wilk. Drapieżnik. Może nawet głodny. Więc teoretycznie może skończyć jako obiad, jeśliby wielki pies pogardził kotem gdzieś pałętającym się po pokoju. Kij wie, czy taki kot nie byłby dla takiego olbrzyma wyłącznie przekąską.
A więc i tak ma się czego bać. Nie, nie, spokojnie. Przecież jeśli Abstraerse nic nie zrobi wilkowi, ten odwdzięczy się tym samym.
Reagan poczuł coś obcego w kieszeni. Była to... druga komórka. Przetarł oczy, strzepując z nich resztki snu, wyjął ciało obce.
- I co ja mam z tym niby zrobić? - spytał w momencie, w którym nacisnął byle jaki przycisk na klawiaturze telefonu. Ukazała się wiadomość od Aislin.
- Aha - mruknął tylko, odczytawszy ją. A potem znów przeniósł wzrok na wilka. Na pewno go nie zje?
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeSro Wrz 21, 2011 8:14 pm

01 września 2016 roku poranek

Basior siedział cały czas nieruchomo, przyglądając się nadnaturalnemu z trudnym do nazwania wyrazem pyska wyrażającym zdecydowanie zbyt wiele emocji jak na zwyczajnego przedstawiciela tej rasy. Wilk poruszył nieznacznie uszami i uniósł lekko brwi słysząc retoryczne pytanie ze strony człowieka, po czym sapnął głośno w typowo psi sposób.
Chociaż w dalszym ciągu miał przypaloną w wielu miejscach sierść, poobijane mięśnie, a oparzenia dawały o sobie znać praktycznie przy każdym oddechu, wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej, gdy leżał nieprzytomnie na stole kuchennym w domu obcej kobiety.
Zwierzę kompletnie ignorowało czającego się na tym terenie kota, choć pupil pani domu wciąż przebywał w okolicy, przemykając od czasu do czasu pod ścianami oraz obdarzając intruzów niezbyt gościnnym spojrzeniem.
Nie wyglądało na to, żeby basior knuł cokolwiek, nie planował nawet rzucić się na czarnowłosego w przeciągu najbliższych kilku minut. Ot, był.
Brytyjczyk nadał spał na swoim posłaniu, zupełnie nieświadom faktu, iż dwójka z nietypowej gromadki zdążyła już dawno wyjść, a w tym samym pokoju co on w dalszym ciągu przebywa teoretycznie nieposkromiona bestia.
Wilk zbliżył się najpierw o krok, jakby niepewien reakcji eksteriotyka, później jeszcze bardziej, aż ustawił się w takiej odległości, że niemalże wszedł mu z pyskiem kolana.
Nie robił żadnych gwałtownych ruchów, natomiast w bardzo wymowny sposób spoglądał zarówno na towarzysza, jak i drzwi wyjściowe. Milczący, lecz znany większości ludzi – niczym pies upominający się o przysługujące mu wyjście.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimePią Wrz 30, 2011 12:45 pm

Abstraerse skrzywił się, kiedy wilk zaczął się do niego zbliżać. Jakby tak ze strachem. Oho, oho. W głowie schizofrenika nagle rozbłysło ogromne, wściekle żółte światło, z którego wydobył się wysoki, przeciągły pisk o kilkadziesiąt decybeli za głośny. Puls nadnaturalnego przyśpieszył znacznie, na sekundę przymrużył oczy. Nie, nie, nie tylko nie teraz. Parę szybkich oddechów uciekło spod jego warg jeden po drugim. Z jednej strony miał zwierzaka z nie-wiadomo-jakimi-zamiarami, a z drugiej swoją zepsutą podświadomość. A pośrodku stał on, Abstraerse Reagan. Wybieraj, honey. Nie, na pewno nie chcesz być przyszłą przekąską tego stwora. To może włączymy rozsądek do gry?
Uspokój się, masz przed sobą bestię... Uspokój się, uspokój się, uspokój się - powtarzał sobie w myślach. Po minucie, może dwóch doszedł do siebie. Kula światła zmniejszyła się znacznie, już nie przeszkadzała.
Teraz Roko mógł się przyjrzeć dokładniej wilkowi. Nawet nie zauważył, kiedy ten oparł jego łeb na jego kolanach. No nic, zachowajmy spokój. Najważniejszy w takich sytuacjach jest właśnie on, bo ponoć agresywne psy wyczuwają strach potencjalnej ofiary. A tak poza tym, to ten wilk miał jakieś takie zbyt inteligentne spojrzenie, jak na zwykłego zwierzaka. Coś tam słyszał o wilkołakach, ale nigdy się tym bardziej nie zainteresował. A szkoda, bo może ta wiedza chociaż by mu trochę pomogła.
Widząc spojrzenie basiora, Abstraerse przypomniał sobie o tym, że jego pęcherz także się domaga wizyty w ustronnym miejscu. Zdecydował się najpierw załatwić telefon do Aislin i potrzebę psa, a potem dopiero zająć się sobą.
Zatem Roko odszukał w telefonie numer do Aislin, wcisnął klawisz zielonej słuchawki i przyłożył aparat do ucha, wsłuchując się w sygnał oczekiwania. W międzyczasie wstał ostrożnie, tak, by nie trącić nogą wilka, potem podszedł do drzwi. Te zaś otworzył, wyszedł na zewnątrz i przytrzymał je otwarte. Wszystkie mięśnie mężczyzny były napięte, jakby gotowe do pogoni za wilkiem, gdyby ten nabrałby nagle ochoty na aktywniejszą formę spaceru tudzież ucieczkę.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeNie Paź 02, 2011 2:34 pm

Nua, który przybył do mieszkania wraz z innymi istotami wchodzącymi w skład tej nietypowej gromadki, wciąż spał. Marcus miał problemy z zaśnięciem kilka godzin wcześniej i położywszy się ostatecznie, jedynie przyglądał się pozostałym spod wpół przymkniętych powiek, ale kiedy już zasnął, okazało się, że nie należy do grona osób, którym najmniejszy szmer przerywa odpoczynek.
Brytyjczyk poruszył się pod posłaniem, przekręcił z boku na bok, ale nie wyglądało na to, żeby zamierzał się szybko obudzić, a już na pewno nie po to, żeby pomóc czarnowłosemu.
Abstraerse był więc aktualnie sam, zdany na siebie, z wilkiem w niebezpiecznie niewielkiej odległości. Basior jednakże póki co nijak nie przejawiał choćby krzty agresji, a jak zresztą człowiek zdążył zauważyć, w jego oczach czaiła się inteligencja zupełnie nietypowa dla zwierząt. Czworonóg przyglądał się tylko uważnie, jak schizofrenik posługując się komórką wybiera jakiś numer i zanim zdążył wykonać bardziej wyraźny ruch, odsunął się sam, cofnął o krok, umożliwiając eksteriotykowi powstanie bez grama ryzyka, że bestia rzuci się na niego z ewidentnym zamiarem wgryzienia się w świeże mięso. Wilk co prawda oblizał wargi długim językiem, po czym ziewnął potężnie, prezentując całe swoje uzębienie, ale zamlaskał tylko głośno i niegroźnie, nie spuszczając wzroku z drugiej przebudzonej istoty.
Przekrzywił nieznacznie głowę, widząc dokąd kieruje się jego „towarzysz”, by przeciągnąć się, a następnie nieśpiesznym krokiem podążyć za nim. Reagan mógłby niemalże powiedzieć, że wilczy kompan uśmiecha się delikatnie, szczególnie kiedy przechodził obok niego na progu. Kłapnął zębami, ale bardziej po to, żeby ujrzeć reakcję, jakby kierowany ciekawością odnośnie nastawienia oraz intencji homo sapiens.
Wbrew obawom ciemnowłosego, basior nie zamierzał jednak nigdzie uciekać. Przystanął jedynie na krawędzi schodów, patrząc się pytająco na człowieka, który tymczasem mógł już powoli tracić nadzieję na to, że ktokolwiek odbierze. Niewiele już brakowało do sygnału poczty głosowej, gdy wtem połączenie zostało zrealizowane, a ze słuchawki popłynął głos Aislin:
- Rozumiem waszą nieufność. Gdybym jednak chciała zrobić wam krzywdę, oblałabym tę ruderę benzyną i podpaliła. Skończmy więc te przepychanki, a wszyscy będziemy o niebo szczęśliwsi.... – Krótka chwila ciszy poprzedziła bezpośredni zwrot do dzwoniącego – Wybacz, niefortunnie wybrałeś moment, co się dzieje?
Wilk nadstawił uszu, wpatrując się uparcie w kompana.
Powrót do góry Go down
Abstraerse
Roko
Abstraerse


Liczba postów : 19
Rasa : Człowiek
Imię : Abstraerse
Nazwisko : Reagan
Wiek : 27 lat.
Waga : 75 kg.
Wzrost : 182 cm.
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Srebro : -
Oręż : Dwa sztylety.
Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach.
Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze.
Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki.
Narodowość : Irlandia
Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.

Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitimeNie Paź 02, 2011 3:57 pm

No tak... Był też ten cały Marcus. I teraz należało sobie jakoś poradzić z człowiekiem i wilkiem. Fajnie, fajnie, szkoda tylko, że zupełnie nie umiał odnaleźć się w sytuacji. Czyli... Nie miał żadnego planu czy czegoś w ten deseń, musiał improwizować. Cóż, trudno. Póki Marcus jest w domu, na pewno nie ucieknie. Gorzej z wilkiem, temu Abstraerse mu za grosz nie ufał i nie chciał go zostawiać ani na moment samego.
Kiedy basior kłapnął głucho zębami, Reagan skrzywił się nieznacznie, żadnym słowem nie komentując tego incydentu. Zaś kiedy usłyszał głos Aislin w słuchawce, natychmiastowo puścił drzwi tak, że wilk musiał się mocno pośpieszyć, żeby zdążyć się wydostać na zewnątrz. Roko odszedł kilka kroków od drzwi, kątem oka cały czas mając je i wilka na oku.
- Nie wiem, zrzuciłaś mi na głowę wilka i jakiegoś faceta. Ten pies jest jakiś dziwny. Jak mam sprawdzić, czy to rzeczywiście wilkołak? - Po namyśle dodał jeszcze jedno pytanie - Co się tam dzieje?

//buu, suchar. Na nic innego mnie tymczasowo nie stać. :'c
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Gray St. 1550 Empty
PisanieTemat: Re: Gray St. 1550   Gray St. 1550 I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Gray St. 1550
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Restless :: ...Irlandia ~ Feidhelm ::  :: Kamienica-
Skocz do: