|
|
| Gray St. 1550 | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Narrator
Liczba postów : 86
| Temat: Re: Gray St. 1550 Pon Paź 03, 2011 8:49 pm | |
| Basior niechętnie zapatrywał się na wizję szybkiego przemieszczania się, a powód takiego nastawienia, chociaż teoretycznie widoczny na pierwszy rzut oka, dopiero po chwili stawał się jasny. Chociaż wilk utrzymywał prostą postawę, stojąc pewnie na wszystkich czterech łapach, nie można było nazwać go chodzącym okazem zdrowia. Ostatecznie wciąż nosił na skórze ślady niedawnego płomienia, który chciał nawiązać ze zwierzęciem wyjątkowo bliski, ścisły kontakt, wypalając na nim bolesne ślady po zeszłonocnym pożarze na terenie fabryki. Wzrok bestii pozostawał jednak trzeźwy i nad wyraz rozumny. Przez moment basior wyglądał zupełnie tak, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale zamiast niego odezwała się rudowłosa właścicielka mieszkania, z którego właśnie wyszli, a jej głos wydobywał się ze słuchawki telefonu komórkowego: - Drobne nieporozumienie. Posłuchaj mnie uważnie... jeśli twój nowy włochaty kolega nie jest „Komisarzem Rexem” z pewnością jest jednym z wilczych. Możesz spróbować wymusić przemianę srebrem, zawieś mu na szyi łańcuszek z tego kruszcu, może nie jest zdolny przemienić się sam. Albo po prostu poproś... Pomógł nam w fabryce, więc albo wśród wilkołaków są podobnie myślący co Sao, albo ma jakiś interes. Cokolwiek nim kieruje nie masz większego wyboru jak zgłębić tę tajemnicę. Samego na ulicach łatwiej cię będzie zabić. Człowiekowi powiedz, że musiałam wyjść do pracy, nie powinien wiedzieć nic więcej. Na lustrze koło łóżka, jest przyklejona koperta z napisem „Klub P” w środku jest kilka wejściówek weź dwie. W lodówce macie jedzenia, adres klubu jest na odwrocie. Będę tam po 22, możesz też zadzwonić. Teraz muszę kończyć. W tym momencie więcej ci nie pomogę. Uważaj na siebie. Kilka sekund po tej wypowiedzi było całym czasem, jaki udostępniła schizofrenikowi na ewentualną odpowiedź, a już po chwili mężczyzna mógł jedynie przyglądać się ekranowi komórki, z czerwoną słuchawką na środku i migającą nieśpiesznie informacją odnośnie długości przeprowadzonej przed chwilą rozmowy. Aislin rozłączyła się, niewątpliwie zaangażowana bardziej w wydarzenia o wiele jej bliższe. Wilczy natomiast usiadł, przyglądając się towarzyszowi z o wiele mniejszą przychylnością niż wcześniej. Najpierw zirytował się na skutek użytego względem niego określenia "pies", a późniejsze nieznacznie obnażenie kłów, stanowiło ledwie reakcję na słowa ryżej. Nawet jeżeli głośnik pracował cicho, a słowa pozostawały w pewnym stopniu zniekształcone, zwierzę dzięki swym wyczulonym zmysłów słyszało wszystko wyraźnie. Jego wzrok mówił zaś jasno, że niezbyt mu się to podoba, chociaż trudno byłoby zdecydować, czym owo "to" miałoby być. Energia basiora zrobiła się odrobinę bardziej zwichrowana oraz pobudzona, chociaż on wydawał się raczej spokojny. | |
| | | Abstraerse Roko
Liczba postów : 19 Rasa : Człowiek Imię : Abstraerse Nazwisko : Reagan Wiek : 27 lat. Waga : 75 kg. Wzrost : 182 cm. Specjalizacja : Eksterioryzacja Srebro : - Oręż : Dwa sztylety. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach. Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze. Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki. Narodowość : Irlandia Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.
| Temat: Re: Gray St. 1550 Nie Paź 09, 2011 8:16 am | |
| Kiedy tylko usłyszał głos Aislin w słuchawce, to na nim właśnie skupił się maksymalnie. Zignorował wilka okazującego wszem i wobec niezadowolenie. No bo to przecież nie problem Abstraerse, że mu się coś nie podoba. Słuchał uważnie dziewczyny, na tyle uważnie, na ile można w towarzystwie nagłych pytań bez odpowiedzi i muru skrywającego za sobą wszystko to, o czym w nocy rozmawiali. I pytania, i mur pojawiły się oczywiście nigdzie indziej jak w jego głowie. On po prostu nie wiedział, co ma robić. Odebrano mu po chamsku dostęp do swojej głowy i kazano opierać się tylko na słowach Aislin sprzed chwili. Czyli w sumie nie pozostało Reaganowi nic więcej, jak zrobić to, co nakazała dziewczyna. Za chwilkę przyodzieje cudowną maskę pewności siebie i tego, że wie co robi, dlaczego to robi i co jest motorem napędowym tego, co robi. Tadam, gotowe. Szkoda tylko, że w praktyce to było diametralnie trudniejsze. Po prostu zrobić to, co powiedziała Aislin. Nic więcej. Nic poza tym. A mur może kiedyś zniknie. Jeśli na twarzy Abstraerse wystąpiłby nagle wyraz zagubienia czy niezrozumienia, to z góry przepraszamy, to nie tak miało wyjść. Roko odwrócił się od wilka, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Już po kilkunastu sekundach zaciągał się dymem przynoszącym spokój, ukojenie. Patrzył w górę. Gdzieś kątem oka obserwował słońce, zawieszone na oko w połowie wędrówki na wyżyny nieba. Chciał przeanalizować dokładnie sytuacje, w celu uniknięcia pominięcia ważnych kwestii. No nie jego wina, że w wiadomości Aislin treść dominowała znacznie nad formą. Wymusić na wilkołaku przemianę, nie wychodzić nigdzie samemu, poznać tajemnicę wilczurka, powiedzieć kolesiowi wylegującego się w najlepsze w domu, że dziewczyna musiała wyjść do pracy, wziąć wejściówki z lustra, zjeść coś, a po dwudziestej drugiej być na miejscu. Jak coś, to dzwonić, koniec litanii. Abstraerse zaciągnął się kolejny i kolejny raz dymem, potem odwrócił się w stronę wilka. No nie, znowu ten nader inteligentny wyraz pyska.. Dziwnie pobudzone ciepło wibrowało wokół zwierzęcia, Abstraerse mógł je bardzo wyraźnie poczuć. No, to do dzieła. Nakładamy maskę i jedziemy z tym koksem. Nie można siąść na trawce i się rozpłakać tylko dlatego, że aktualnie nie ma dostępu do wspomnień sprzed kilkunastu godzin. Oczywiście Abstraerse nie rozumiał tego, ale o tym też chciał pomyśleć później. Słowa z jego ust były spokojne i pewne. - Słuchaj, potrzebuję Twojej pomocy. Tak czy inaczej, jesteśmy na siebie skazani przez cały dzisiejszy dzień, więc nie wiem jak ty, ale ja wolałbym, by były to chwile spędzone w zgodzie. - Jako, że mężczyzna był ubrany w cienki podkoszulek, w blasku słońca odznaczał się zacznie od jego bladej skóry srebrny, połyskujący łańcuszek, którego uczepiony był niebieski wisior. - Przemienisz się w człowieka? Jeśli nie potrafisz, mam srebro, mogę Ci pomóc. - Dotknął lewą ręką srebrnego łańcuszka. | |
| | | Narrator
Liczba postów : 86
| Temat: Re: Gray St. 1550 Nie Paź 09, 2011 6:03 pm | |
| Wilk kichnął. Tak zwyczajnie, w bardzo typowy dla jego psich kuzynów sposób, marszcząc z niechęcią nos, kiedy tylko dym papierosowy dotarł w pełni do jego zmysłu powonienia, bynajmniej nie niosąc ze sobą przyjemnych, kojących doznań. Przy tak wyczulonym węchu odór nikotyny nie był niczym przyjemnym, ale z drugiej strony kichnięcie mogło być jedynie pretekstem do zwrócenia na siebie uwagi człowieka. Basior bowiem czekał z narastającą niecierpliwością, aż ludzki towarzysz należycie się na nim skoncentruje, żeby w momencie, w którym spojrzenie czarnowłosego spoczęło na jego sylwetce zrobić pierwszy, znaczący krok, powoli zaczynając schodzić po schodach. Raczej nie planował dostosować się do jakichkolwiek instrukcji usłyszanych przez telefon, najwyraźniej mając własne zamiary i obmyślone schematy postępowania. Czworonóg zatrzymał się, słysząc głos mężczyzny i skierował ku niemu pysk, stawiając ponownie uszy ze skupieniem wymalowanym na pysku. Przekręcił nieco głowę, a później po prostu skinął, zupełnie tak, jak czynią to kreatury humanoidalne, otwierając nieznacznie pysk z szerokim uśmiechem. Wizja współpracy mu odpowiadała. Ostatecznie przecież nie wyglądał, pomijając rzecz jasna to kłapnięcie na progu, jak istota zamierzająca rzucić się schizofrenikowi do gardła. W porządku, był wielką, dziką bestią, na widok której ludzie na ulicach najprawdopodobniej będą uciekać jak najdalej, nerwowo wybierając w komórce numer służb mundurowych, księdza proboszcza i rodzonej matki, ale z drugiej strony zwierzę nie wydawało się nazbyt agresywne. Poruszało się jakby z rozwagą, wiedząc, iż pochopny „gest” może zostać uznanym za coś innego, niż byłby w rzeczywistości. Co naturalnie nijak nie wpłynęło na fakt, iż pod wpływem ostatnich słów człowieka basior gwałtownie zamknął pysk, a sierść wzdłuż jego kręgosłupa poza nielicznymi obszarami, w których była wypalona, zjeżyła się jednoznacznie. Wilk warknął głucho i gardłowo, choć nie obnażył zębów. Zdecydowanie pokręcił głową, negując ewentualność, w której pozwoliłby na wymuszenie przemiany. Reakcja ta ostatecznie rozwiązywała kwestię jego przynależności rasowej, ale z drugiej strony niewątpliwie nastręczała tylko Abstraerse więcej kłopotów, niż zapewne by sobie życzył.
| |
| | | Abstraerse Roko
Liczba postów : 19 Rasa : Człowiek Imię : Abstraerse Nazwisko : Reagan Wiek : 27 lat. Waga : 75 kg. Wzrost : 182 cm. Specjalizacja : Eksterioryzacja Srebro : - Oręż : Dwa sztylety. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach. Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze. Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki. Narodowość : Irlandia Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.
| Temat: Re: Gray St. 1550 Pią Paź 14, 2011 1:34 pm | |
| Abstraerse bacznie obserwował swojego kompana. Jakby miał sam wybierać, to na najpewniej wybrałby kogo innego. Ale cóż, ma "zespół" taki, jaki ma... Innego na pewno nie dostanie, więc narzekanie nie miało tu najmniejszego sensu. Abstraerse zaciągnął się po raz ostatni papierosem trzymanym w ręce, potem podniósł go na wysokość swoich oczu i.. Jego wzrok jakby się trochę przyćmił, stał się mniej świadomy. A papieros... Cóż, wypalony papieros po prostu rozprysł się w drobne czarne drobiny. Chwilę wisiały w powietrzu wirując wokół siebie niepewnie, a kiedy pan Reagan wypuścił ustami szarawy dym, zostały uniesione wraz z nimi w górę, w niebo. Roko chwilę patrzył niby za nimi w niebo. Lubił ten widok. Po to przecież między innymi palił papierosy. Ot, taka zabawa. I drobny popis zarazem. Ciekawe tylko, dlaczego, kiedy świadomie próbował sięgnąć po umiejętność destrukcji, nagle przed nim stawał mur broniący dostępu do poufnych informacji, jakimi raczyła się jego podświadomość... No nic. Teraz czuł się o wiele lepiej. Jego dzień został należycie rozpoczęty, teraz mógł załatwić potrzeby fizjologiczne... Chociaż w sumie najpierw miał się zająć wilkiem i jego przemianą. Przyglądał się z wręcz drażniącym spokojem na emocje, jakie przewijały się przez jego pysk. Nieśpiesznie zaczął odpinać łańcuszek. Nie miał czasu i ochoty się przepychać z wilkiem. Miał się przemienić, bo... Bo... A tak. Argument pierwszy obecny. Abstraerse przykucnął przy wilku, trzymając łańcuszek tak, aby wilk go widział. Nie, nigdzie za plecami go nie chował. Ot, ściskał srebro w palcach mocno, gotowe do przystąpienia do akcji pt. "podmieniamy kompana". Maska częściowo znikła z twarzy mężczyzny, w wyniku czego zagościł zamiast niej krzywy wyraz niepewności. Wystarczy... dotknąć? - Tylko nie twórz problemów. Mamy trochę do zrobienia, nie ma czasu na bzdurne przepychanie się. Musimy się spotkać wieczorem w barze z Aislin i tym drugim, a coś nie myślę, by Cię w tej postaci tam wpuścili. Zwracasz uwagę. - Abstraerse zrobił pauzę. Westchnął i dalej mówił cichym głosem z przekąsem. - Tak czy inaczej, jesteś w to wmieszany bardziej niż ja, więc dobrze by było nie utrudniać i tak już wystarczająco skomplikowanej... sytuacji. | |
| | | Narrator
Liczba postów : 86
| Temat: Re: Gray St. 1550 Sob Paź 15, 2011 6:44 pm | |
| Ze zrozumiałych przyczyn wilk nawet na chwilę nie spuszczał wzroku z towarzysza, uważnie przyglądając się jego poczynaniom oraz ustawicznie utrzymując stosowną ostrożność na wypadek, gdyby człowiek zamierzał zrobić coś, co niekoniecznie spodobałoby się zwierzęciu. W momencie jednak, w którym w powietrze wzbił się czarny pył z zdematerializowanego niejako papierosa, basior najzwyczajniej na świecie zapatrzył się w wirujące drobiny, wyraźnie zafascynowany. Dziełu miniaturowej destrukcji towarzyszyło subtelne ukłucie energii, skutkiem którego czworonóg postawił uszy, a włosie wzdłuż jego kręgosłupa uniosło się nieznacznie. Ta umiejętność była interesująca. Większość zdolności nadnaturalnych koncentrowała się na wpływie i modyfikacji, natomiast anihilacja występowała zdecydowanie rzadziej. Jakby sama natura broniła się przed niepożądanymi elementami zaburzającymi równowagę w bardziej zdecydowany sposób. Abstraerse przykucnął naprzeciwko wilka, który posłał mu jedynie spojrzenie o tyle zdziwione, że nie spodziewał się, iż śmiertelny zdecyduje się na tak drastyczne zmniejszenie dystansu. Wydawało się raczej, że będzie dążył do utrzymania obecnego, jeśli nie w ogóle do zwiększenia go. Srebro w dłoniach mężczyzny likwidowało jednak jakiekolwiek wątpliwości względem faktycznych zamiarów schizofrenika, który najwyraźniej niewiele robił sobie z protestu kompana niechętnego do powrotu do humanoidalnej postaci. Basior warknął raz jeszcze, tym razem szczerząc kły. Roko jednak przemówił i wypowiedzi tej wilczy wysłuchał o dziwo w spokoju, mrużąc jedynie oczy. Wyglądał tak, jakby miał zamiar coś odpowiedzieć, a z całą pewnością nie byłoby to nic szczególnie miłego. W istocie tak mniej więcej wyglądałoby zwierzęce uosobienie zalecenia wetknięcia łańcuszka tam, gdzie i wziernik by nie doszedł. Końcowa uwaga jednakże była boleśnie prawdziwa. Wiedział więcej, był o wiele lepiej zorientowany w sytuacji, natomiast wilcza forma nie bardzo pomagałaby mu we względnym pozostaniu incognito. Dlatego właśnie, zamiast się cofnąć, czy zaatakować, basior jedynie usiadł, pochylając nieznacznie głowę, tak aby możliwe stało się założenie mu srebra na szyję. Nie zamierzał walczyć. Nie tutaj i nie z Abstraerse, a już na pewno nie o coś takiego. Zadziałałby jedynie na własną niekorzyść. Wbrew pozorom, nie wystarczyło dotknąć. Wilk przez dłuższą chwilę siedział tak jak wcześniej, wpatrując się tylko posępnie w podłoże, nim w końcu coś drgnęło, a przez pysk nieśmiertelnego przebiegł spazm bólu. Basior napiął wszystkie mięśnie, kuląc się pod wpływem dyskomfortowych doznań. Przemiany w żaden sposób nie można nazwać przyjemnym widokiem. Przemieszczające się kości, rozciągająca i na przemian kurcząca się tkanka, drastycznie głośne i niekiedy obrzydliwe dźwięki modyfikowanego układu szkieletowego, narządów wewnętrznych, chrupnięcia chrząstek… Wilczy zaskomlał i o dziwo, było w tym więcej z głosu człowieka, aniżeli bestii, podczas gdy metamorfoza trwała w najlepsze. Wyglądał na dużego, postawnego i co najważniejsze – w sile wieku. Ludzka forma wydawała się jednak zaskakująca mała, na długo nim nabrała ostatecznego kształtu, a tam, gdzie jednostka mająca wcześniej do czynienia z wilkiem spodziewałaby się dorosłego człowieka dobiegającego pięćdziesiątki, ukazał się co najwyżej dziesięciolatek, którego ciałem wciąż targały zanikające powoli drgawki. Nagi młokos z ciałem pokrytym oparzeniami dysząc ciężko podparł się przedramieniem o podłogę, drugą ręką ocierając cieknącą mu z nosa krew. Wydawał się skonfundowany, jakby niepewny co właściwie ma ze sobą zrobić w takiej postaci i jedynie wpatrywał się z dołu w osobę, jaka wywołała tą przemianę, nie kłopocząc się odgarnięciem z czoła czarnych, sklejonych potem kosmyków. Miał problemy z chociażby zogniskowaniem spojrzenia na sylwetce naprzeciwko. Chłopiec milczał. W międzyczasie natomiast staruszka, której głównym hobby na długie irlandzkie wieczory było rzucanie w koty na podwórku zmiętymi skarpetkami, upadła gwałtownie, chociaż odgłos jaki temu towarzyszył zagłuszyły zamknięte drzwi. Judasz, przez którego od dłuższej chwili przyglądała się nietypowej dwójce, coraz bardziej upewniając się w słuszności zamiaru zadzwonienia po policję, pokazał jej więcej, niż były w stanie znieść jej nerwy. Przechadzający się obok Żniwiarz zaklął szpetnie, bo za omdlenia nigdy nie dostawał żadnej prowizji. | |
| | | Abstraerse Roko
Liczba postów : 19 Rasa : Człowiek Imię : Abstraerse Nazwisko : Reagan Wiek : 27 lat. Waga : 75 kg. Wzrost : 182 cm. Specjalizacja : Eksterioryzacja Srebro : - Oręż : Dwa sztylety. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, komórka, portfel - w kieszeniach. Wygląd : Czarne włosy, czarne oczy, blada, lekko różowa skóra, umięśniona sylwetka. Szcegóły widać na avatarze. Ubiór : T-shirt, ciemne jeansy i czarne trampki. Narodowość : Irlandia Motto : I'm OK, I'm fine - this is all just in my mind.
| Temat: Re: Gray St. 1550 Nie Paź 16, 2011 9:48 am | |
| Zaczepił grzecznie wisiorek na szyi wilka, a potem już tylko obserwował. Skrzywił się, słysząc nie szczególnie piękne dźwięki towarzyszące metamorfozie. Nie poruszył się jednak ani odrobinę, jak zaczarowany wpatrywał się w to, co się działo. Abstraerse w tej chwili wiedział już, dlaczego wilk tak się bronił przed przemianą. Cóż, mając zakodowany w głowie taki ból... Samemu Roko trudno było patrzeć na tą scenkę, ale wiedział, że nie ma innego wyboru. Na cofnięcie się było za późno. Trzeba jeszcze powiedzieć o tym, że pan Reagan się bardzo zdziwił, kiedy zobaczył ludzką formę swojego kompana. Doświadczył po prostu szoku. Nie tego się spodziewał. Na pewno nie dziecka. Mężczyzna odczekał jeszcze chwilę po przemianie, by upewnić się, czy na pewno to już koniec tego strasznego... czegoś. Potem powoli wstał, niepewny co teraz ma zrobić. Upłynęło kolejne kilka sekund, nim Abstraerse wyciągnął w stronę chłopca rękę. - Wejdźmy do środka i znajdźmy Ci jakieś ubranie... - Zrobił pauzę, jakby chciał coś jeszcze dodać. Nawet jeśli miał coś jeszcze do powiedzenia w zamiarze, to tego nie zrobił w skutek wydźwięku, który zawsze towarzyszył plaśnięciu czterema literami o ziemię. Był nieźle zakamuflowany przez zamykające się drzwi... Też trochę martwiące. A może to przekleństwo rzucone z męskich ust spowodowało zwrócenie uwagi Roko? Abstraerse odwrócił nieśpiesznie głowę, tak by kątem oka móc zobaczyć teren za sobą. No proszę... - A państwo to co? Własnego życia nie mają? U nas wszystko w porządku. I to by było na tyle. Abstraerse odwrócił się z powrotem do swojego kompana i rzucił mu wyczekujące spojrzenie, nadal trzymając wyciągniętą w stronę chłopca rękę.
//Pft, weny brak. >< | |
| | | Narrator
Liczba postów : 86
| Temat: Re: Gray St. 1550 Wto Lis 08, 2011 7:03 pm | |
| Zmysły nie doszły do siebie, a nawet gdyby, rozbiegany wzrok chłopaka nie zwiastował jakiejkolwiek zmiany. Nowo przemieniony basior, który w swej obecnej formie, sprawiał raczej mizerne wrażenie z pewnym wahaniem spojrzał na wyciągniętą w jego kierunku dłoń, ale choć jej nie przyjął podszedł do nadnaturalnego drżąc na całym ciele i odruchowo otulając się rękami. Dziwny dźwięk jaki wydobył się z jego gardła nie zwiastował nic, udowadniając jedynie, że nawet po przemianie nieprzyzwyczajony do mówienia aparat mowy potrzebował czasu na zaaklimatyzowanie się do nowej sytuacji. Nie tylko zresztą on, bo każdy mięsień dzieciaka na nowo przyzwyczajał się do tak obcej mu od dawna pozycji stojącej. Niezręczne milczenie zawisło w powietrzu, jakby dziesięciolatek nie wiedział co ma zrobić i zapomniał zupełnie o tym czego przed chwilą oczekiwał od towarzysza niedoli. Stanie jednak na zimnej klatce, choć nie napawało go wstydem, nie należało do najprzyjemniejszych. Z drugiej jednak strony chłód dawał ukojenie poparzonej skórze i już po chwili, nie zważając na otoczenie, młodzieniec z pełna rozkoszy miną przytulał się do chłodnych ścian. Jedne z drzwi pod koniec korytarza drgnęły i kilku podrostków wysypało się na korytarz, zupełnie nie zwracając uwagi na nietypową dwójkę, stojącą im na drodze do schodów. Minęli ich śmiejąc się z jakiegoś dowcipu i wymieniając się wynikami ostatniego meczu piłkarskiego, poczęli staczać się na dół, tak jakby ta scena nie miała miejsca, albo nie obchodziła ich nawet w najmniejszym stopniu.
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gray St. 1550 | |
| |
| | | | Gray St. 1550 | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|