Restless
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Stary most

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeSro Paź 05, 2011 5:03 pm

Niestety zbawienia ze strony Matta nie mogła oczekiwać na pewno, jako że jej, pożal się Boże, rycerz właśnie z uporem maniaka zastanawiał się, co tu do cholery robi?! (Przy czym w jego myślach zasadnicze pytanie ujęte było w trochę inny, mniej cenzuralny sposób). Mediatorem mógłby chcieć go uczynić co najwyżej absolutny szaleniec, a i na obrońcę nadawał się nieszczególnie. W aktualnym sanie ducha bardzo prawdopodobnym było, że posłana przez niego z rozpędu fala, zmiotła by od razu też Aislin. Z tego co się orientował, krzywdzenie osoby bronionej kłóciło się z definicją "obrony".
Choć wewnątrz był wzburzony jak rzadko, wątpliwym było, żeby ktokolwiek się zorientował. Na zewnątrz jak zwykle prezentował całym sobą postawę kompletnego braku zainteresowania czymkolwiek, co najwyżej zmarszczone brwi i lekko skrzywione usta świadczyć mogły o przemożnej chęci zrobienia komuś krzywdy. Oprócz tego zarówno postawa, wsadzone do kieszeni ręce i swobodnie wysunięta noga prezentowały tylko znudzenie.
W końcu postanowił pozostawić dręczące myśli na rzecz rozgrywającej się rozmowy. A nuż postanowiliby z niewyjaśnionych przyczyn zacząć rozprawiać o nim, a on by to przegapił... Nie, zdecydowanie wolał nie wkopywać się w kolejne akcje. To dla niego i tak za dużo. Trafił akurat na moment wypowiedzi wampirzej kobiety i na jego ustach rozlał się złośliwy uśmiech. Najwyraźniej nadpobudliwy wampir nie tylko jemu działał na nerwy.
Z miną wyrażającą coraz większe (o ile to w ogóle możliwe) znudzenie i coraz mniejsze zainteresowanie sprawą wysłuchiwał kierowanych na szczęście nie do niego przemów Aislin. Naprawdę liczył, że będą mogli już stąd wyjść. Dlatego też kiedy i do jego uszu dotarła przecząca odpowiedź wampirzycy z początku się zdziwił. Musiał przyznać, że talent tak oratorski jak i dyplomatyczny dziewczyna posiadała niezgorszy. Sam niewykluczone, że dałby się przekonać. A ci dalej swoje... Nieomal nie zaśmiał się w głos.
- Kretyni - rzucił mimochodem, nie kierując słów do nikogo konkretnego, za to z wyraźnym rozbawieniem. - Aislin, kobieto, chodźmy już. Najwyraźniej trafiliśmy na halloweenową bandę masochistów-samobójców.
Kiedy słuchał ostatniej (miał taką nadzieję) wypowiedzi Kuruk, wyraz rozbawienia nie znikał z jego twarzy, a to był dość rzadki widok.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeCzw Paź 06, 2011 5:50 am

Białowłosa wampirzyca wychyliła się zza towarzysza osłaniającego ją przed niewystępującym jeszcze zagrożeniem, ażeby nawiązując kontakt wzrokowy odwzajemnić uśmiech mający rzekomo nakłonić ich do pojednania. Wydawała się jednocześnie zdziwiona gestem rudej, toteż jedyną znaczniejszą reakcją na wyjaśnienie odnoszące się do niemego krwiopijcy było krótkie:
- Oh.
Richard wydawał się natomiast szczerze zdumiony. Zmrużył oczy wpatrując się intensywnie w oblicze istoty ludzkiej, ale w momencie, w którym miał już coś powiedzieć, uprzedził go trzeci nieśmiertelny.
- Do zakładu fotograficznego? Dlaczego Jason miałby przyprowadzać tam człowieka?
Coś ewidentnie nie pasowało w całej układance, zupełnie jakby wampiry ukrywające się w opuszczonym budynku dysponowały nieco innymi informacjami na temat całokształtu, aniżeli znajdujący się przed nim ludzie. Trevor słysząc wzmiankę o planie ich nieformalnej opiekunki zacisnął tylko szczęki, tym razem szczędząc pozostałym swoich wątpliwej urody merytorycznej komentarzy.
Alice natomiast była uparta, a jako że najwyraźniej spośród wszystkich wąpierzy to właśnie ona posiadała moc decyzyjną, ponownie zabrała głos, kompletnie ignorując mimiczne przejawy niezadowolenia ze strony eksteriotyka.
- Decyzję podjęto już za nas dawno temu, ośmielę się zauważyć – oznajmiła spokojnie, bo chociaż jej ciało słabło, umysł wciąż pracował na pełnych obrotach. – A ten „plan”, o którym mówisz, znamy o wiele lepiej od ciebie, człowieku. Znamy swoje położenie, ale… – uśmiechnęła się wyjątkowo paskudnie – To wasze jest o wiele gorsze, skoro tutaj jesteś, błądząc niczym dziecko we mgle, nie mając zielonego pojęcia jakie właściwie są zamiary tych, którym chcesz pomóc. Doceń tą szczerość, Aislin. I póki możesz, odejdź ze swoim towarzyszem.
Matt mógł zauważyć jak kreator niedawnej ciemności rzuca mu zaniepokojone spojrzenie po jego zgryźliwym komentarzu, ale nie wyglądało na to, aby zamierzał uczynić coś ponad stanie pomiędzy ludźmi a ranną towarzyszką w milczeniu. Miał bowiem świadomość, że nawet jeśli tylko dwóch z nich było zdolnych do walki, a ludzie póki co wydawali się szukać innego rozwiązania, aniżeli siłowego, to był gotów w każdej chwili zaangażować się w potyczkę. Byleby tylko nie zaszkodziła ona rannej.
Trevor poruszył się, jakby wyrwany z chwilowego transu, w trakcie którego skupiał się na próbach mordowania podłogi wzrokiem i cofnął się do tyłu, przechodząc powoli obok ludzi w stronę drzwi, chociaż ustawicznie pilnował, żeby nie odwrócić się do nich plecami.
- Możecie zabrać trupa, jeśli nie chcecie stąd wychodzić bez nowych przyjaciół – zasugerował, podążając nieśpiesznie korytarzem do wyjścia, chociaż raczej nie było mu do śmiechu.
Wampir złapał za klamkę i otworzył drzwi na zewnątrz, jednocześnie przylegając plecami do ściany obok, tak żeby w jak najmniejszym stopniu mieć kontakt ze światłem słonecznym.
- Dziękujemy za wizytę, było nam bardzo niemiło i mam nadzieję, że nieprędko się zobaczymy.
Mężczyzna wykonał gest zachęcający ludzi do wyjścia na zewnątrz.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeCzw Paź 06, 2011 12:08 pm

Uwierzcie mi Aislin jak na przedstawicielkę zacnego Irlandzkiego rodu była, bardzo cierpliwa. Każda cierpliwość miała jednak swoje granice, a dokumentne wkurwienie, które ogarnęło obecnie dziewczynę, nie miało nic wspólnego z wyznawaną przez nią na co dzień zasadą tolerancji. Pomimo to nic jednak nie wróżyło wybuchu szczególnie, że na wargach nadnaturalnej zaigrał subtelny uśmiech, a lekkie wzruszenie ramionami połączone z westchnieniem, sugerowało raczej, że dziewczyna poddała się. Ryża pokiwała ciężko głową, poniekąd przyznając wampirzycy rację.
To jednak, co kryło się w jej wnętrzu mógł odczytać jedynie Matt, którego umysł przeszył nagły impuls wysłany przez telepatkę: – Rozwalmy ich... wyjaśnij pyskatemu, że milczenie jest złotem...
O tak, po tak ciężkiej nocy i jeszcze gorszym dniu, przyszedł w końcu czas na wyładowanie emocji, a trójka „kolegów” Saoirse właśnie przegięła na całej linii. Urocza sugestia Alice, jakoby ludzie byli zidiociałymi i tępymi kukiełkami w ich grze – bo tak oto odczytała ją ruda, słysząc dokładnie to co chciała – niczym rozpędzona fala tsunami zniosła wszystkie bariery, a tancerka przestała zastanawiać się nad tym jak zareaguje jej nowy „przyjaciel”, ba miała nawet gdzieś jak ta cała akcja zakończy się dla niej. Jedyne myśli jakie obecnie krążyły w jej głowie, były czysto taktycznym odniesieniem do stanu, oraz ustawienia przeciwników. Trevor znacznie ułatwił im sprawę oddalając się z zasięgu bezpośredniego starcia, co Aislin miała nadzieję mu wkrótce „wynagrodzić”. Ba można było powiedzieć, że zrobiła to od razu oddając go w ręce Matta, bo to co planowała zafundować milczącemu obrońcy pijawki, nie pozostawiało wątpliwości jakie dziewczyna ma podejście do humanitaryzmu.
W tempie, które niewiele – jeśli wcale – ustępowało tempu prezentowanemu na co dzień przez pijawki, nadnaturalna zamieniła się miejscami z Mattem, w zasadzie wykonując szybki i połączony ze zmianą poziomu (na ten parterowy) obrót wokół chłopaka, jednocześnie starając się podciąć Richarda. Atak był dobrze obliczony i nie zakładał jedynie przewalenia wampira, a błyskawiczne uniemożliwienie mu użycia mocy. Jeśli pierwsza cześć wypaliła Aislin jeszcze w locie uderzyła nieśmiertelnego w splot słoneczny, z siłą i precyzją, która na miejscu pozbawiała oddechu, by łokciem doprawić go ciosem w krtań, a jego głową trzasnąć o glebę. Nie chciała zabijać i choć pozornie nie hamowała się podczas walki w istocie dobrze obliczała siłę, każdego ciosu. Miało boleć... Jednocześnie jej energia wzrosła, a utworzone cząstki zamieniły się w całkiem spore, choć tępe pociski. Jeśli atak nie powiódł się, a Richard nie stracił przytomności, Irlandka użyła jednego z nich by walnąć chłopaka niczym obuchem w głowę, celem wyłączenia go z gry, jeżeli natomiast udało się to bez Lithoboli, pocisk powędrował to Trevora, z najwyższą uwagą tak by nie uszkodzić Matta, lub w kierunku Alice, jeśli kobieta w jakikolwiek sposób starała włączyć się do starcia.
W tym ostatnim przypadku ruda uważała najbardziej, zdecydowanie chcąc zachować kobietę przy życiu, co w przypadku jej rany, było ciężkie. Miała też zamiar powiedzieć jej co nieco do słuchu, a to do tego potrzebowała chwili nim ogłuszy niewiastę, z drugiej jednak strony główny cel jej ataku był prosty. Nie chodziło wbrew pozorom o dostarczenie bandy przygłupów do Alexandry, choć Aislin oczywiście miała zamiar ostatecznie to zrobić. Potrzebowała ich nieprzytomnych, bo z uwagi na ostatnią wypowiedź Alice, uznała że czas bez przeszkód dowiedzieć się o co właściwie chodzi. A nieprzytomny umysł, który nie jest w stanie opierać się i walczyć, o wiele łatwiej było przeszukać z pomocą telepatii.
– Daleko mi do zagubionego dziecka kotku - powiedziała, jeśli pozostała dwójka została unieszkodliwiona, a jej głos wydawał się przeczyć całej sytuacji, czyniąc ją irracjonalną, był bowiem łagodny i czarujący, co dowodziło, jak dobrą Aislin jest aktorką – A plany tworzę sobie sama... - zasugerowała, nim ostatecznie pozbawiła wampirzyce przytomności, nawet się do niej nie zbliżając, a jedynie używając swej specjalności.

(Jeśli jednak walka toczy się dalej - Aislin nie odezwie się dopóki stan gry nie zostanie ostatecznie wyklarowany)
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeCzw Paź 06, 2011 3:52 pm

Jedną z myśli, spokojnie błądzących po jego umyśle było pytanie, czy wampiry z natury są tak ograniczone, czy też im akurat udało się trafić na tak wybitne jednostki. Tak czy inaczej obecna tu trójka prezentowała sobą kompletny brak rozumienia tego, co się do nich mówi, połączony prawdopodobnie z absolutnym brakiem przewidywania. Nie żeby jego osobiście cokolwiek to obchodziło, faktem było jednak, że przyszli tu w konkretnym celu, a Aislin – w przeciwieństwie do niego – prawdopodobnie z tego celu nie zrezygnuje. W związku z tym niemal jęknął, wyobrażając już sobie kolejne tyrady, którymi dziewczyna próbowałaby przekonać opornych do pozostania przy życiu i przełożenia aktów samobójczych na jakiś inny czas.
Kiedy więc wśród myśli usłyszał inną, wyjątkowo wyraźną i obcą, poczuł się lekko zaskoczony. Nie miał wątpliwości, że to wiadomość od Aislin, choć równie dobrze mógłby ją sobie uroić - niewiele by to zmieniło. Posłał jej lekko zdumione spojrzenie, zaraz jednak dodał do niego słaby, ale za to wyjątkowo zjadliwy uśmiech. Zaskoczenie minęło szybko, Matt nigdy nie miał problemów z dostosowywaniem się do sytuacji. Zwłaszcza kiedy te zmieniały się zgodnie z jego oczekiwaniami.
Kiedy tylko Aislin minęła go w zawrotnym tempie, skorzystał ze swojej umiejętności i posłał w stronę drzwi – a konkretniej stojącego przy nich Trevora, - kolejną falę energii, tym razem zdecydowanie silniejszą. Nie musiał się na tym nawet specjalnie koncentrować. Od dłuższej chwili był na tyle wyprowadzony z równowagi (co w jego przypadku zdarzało się wybitnie rzadko, żeby nie powiedzieć, że w ogóle), że musiał się koncentrować aby przypadkiem czegoś nie rozwalić. Także w tym momencie wystarczyło jedynie puścić hamulce. I jeśli wampir wciąż stał przy ścianie, skutki z pewnością były mało przyjemne. Jeśli natomiast zdążył od niej odejść... Cóż, bez wątpienia w ekspresowym tempie ku niej powrócił.
Zakładając, że z jednym dość krucho wyglądającym krwiopijcą Aislin poradzi sobie sama, ruszył w kierunku Trevora. Mimo wszystko nie przypuszczał aby nawet mocne miotnięcie nim o ścianę pozbawiło go przytomności, a nie miał ochoty pozostawiać rozwścieczonego i dość narwanego wampira za plecami. Szedł w jego kierunku szybko i, jak to zwykle on, absolutnie beztrosko. Nawet nie pomyślał o wyjęciu z kieszeni noża – z doświadczenia wiedział, że pięści i kolana sprawdzają się równie dobrze, jeśli nawet nie lepiej. Nie zawracał sobie specjalnie głowy obroną, nie sądził zresztą, aby przez najbliższą chwilę był do niej zmuszony. Nastawiony był raczej na atak i wyeliminowanie Trevora z walki... No i może trochę obicia mu twarzy. Planował po prostu zamachnąć się mocno i przywalić. Zero taktyki i finezji, ale cóż począć. Wszak miał go jedynie uciszyć.
Przy okazji, niemal mimochodem przyszło mu do głowy, że Aislin okazuje się być coraz ciekawszą osobą. Nie, daleko tu jeszcze było do sympatii i gdyby przyszło im w tym momencie zerwać znajomość nie obeszłoby go to zupełnie. Natomiast nie miał też nic przeciwko kontynuowaniu tej znajomości, przynajmniej przez jakiś czas, co dziewczyna –jeśli tylko miała ochotę – mogła traktować jako osobisty sukces na tle relacji międzyludzkich.
Powrót do góry Go down
Narrator

Narrator


Liczba postów : 86

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeNie Paź 09, 2011 5:41 pm

Po istotach, które się wyprasza zazwyczaj osoba wypraszająca oczekuje jednego – opuszczenia terenu, na którym dani delikwenci wcale nie są mile widziani. Zwykłego, prostego odwrócenia się i rozpoczęcia niezwykle skomplikowanego procesu pokrótce sprowadzającego się do wyjścia tą samą drogą, którą się weszło. Z punktu widzenia ludzi trójka wampirów mogła wydawać się niezbyt rozsądna i irytująco uparta, ale z całą pewnością żaden z nich nie należał do niszy pod względem inteligencji. Trevor nawet, o którym zazwyczaj mówiono, iż ma umysł nieskażony elokwencją, w niczym nie ustępował towarzyszom. A to, że intruzi niezbyt przejęli się delikatną póki co sugestią i wcale nie zamierzali odejść, było widoczne jak na dłoni. Nie trzeba było być geniuszem, żeby uświadomić sobie, iż chociaż pokojowe rozwiązanie podawano śmiertelnikom niemalże na tacy, oni zdecydowanie woleli rozegrać to w mniej sympatyczny sposób.
Obrót, który wykonała ryża dał atakowanemu przez nią krwiopijcy dostateczną ilość czasu, ażeby przynajmniej zorientować się, że nadszedł właściwy czas na defensywę. W głównej mierze w dyktowanym odruchem posunięciu odskoczył do tyłu wciągając gwałtownie powietrze do płuc. Richard zachwiał się nieco, zapominając że za sobą ma już tylko leżącą koleżankę i ścianę, a obronną postawę przybrał za późno, żeby ochronić się przed ciosem wymierzonym w splot słoneczny. Nieśmiertelny zgiął się wpół, nieświadomie chroniąc się w ten sposób przed ciosem w krtań, podczas gdy z jego ust wypłynęła gwałtownie dłuższa smuga ciemności, momentalnie ruszając w kierunku twarzy rudowłosej napastniczki. Nie sposób określić, ile było w tym celowości, a ile dzieła czystego przypadku, na skutek którego w odruchu wykrztuśnym po ciosie wampir ponownie zamanifestował swoją moc, ale Aislin miała raczej większe zmartwienia. Mroku, jaki znowu otoczył jej głowę, nie odpędziło machnięcie ręką, co z kolei dało brunetowi z malunkami na twarzy kilka cennych chwil, żeby przynajmniej względnie odzyskać panowanie nad ciałem. Richard cofnął się jeszcze trochę, przyklękając na kolano, jedną ręką otaczając klatkę piersiową, zupełnie jakby mogło mu to jakoś pomóc w zapanowaniu nad dojmującym bólem. Przez załzawione oczy spojrzał na przedstawicielkę płci pięknej o rudych włosach z irracjonalnym w tym momencie wyrzutem i żalem, kiedy ciemność rozmyła się prędko.
Nie był typem wojownika, co było widać od razu po jego ruchach i zachowaniu.
Alice leżąca obok spojrzała na niego, ale w jej spojrzeniu nie było nic z emocji znanych ludziom. Patrzyła jedynie, zwyczajnie obserwując, ewidentnie niechętnie zapatrująca się na opcję dołączenia do starcia i nawet Kuruk posiłkując się lithobolią nie wymusiła na niej żadnej reakcji.
Niepozorny wampir zaś, kompletnie ignorując własne bezpieczeństwo, zasłonił ją przed pociskami. Odpadł z gry dopiero, kiedy jeden z większych odłamków faktycznie uderzył go w potylicę, bo krwiopijca, kompletnie ignorując podstawowe zasady walki, odwrócił się od wroga, zdecydowanie bardziej skoncentrowany na przedstawicielce tej samej rasy.
Matt tymczasem nie próżnował, chociaż nie sposób byłoby nazwać go mistrzem poruszania się w sposób, który nie zdradzałby intencji. Nonszalancja sprawiała, iż każdy ruch stawał się o wiele bardziej czytelny, niżby człowiek zapewne sobie życzył. Trevor, gdy tylko zauważył, co się dzieje, poruszył się, jakby zamierzał czym prędzej wrócić do pokoju, ale szybka fala energii dosłownie zmusiła go do miniaturowego rendez vous ze ścianą po raz drugi. Wampir stęknął, z trudem nabierając powietrza do płuc i zmrużył wrogo ślepia, wpatrując się w nadchodzącego przeciwnika. Murphy szedł może pośpiesznie, lecz tak czy inaczej dawał nieśmiertelnemu zbyt wiele czasu, ażeby móc skorzystać z chwilowego oszołomienia po uderzeniu.
- Bollocks… – wymamrotał mężczyzna, zwodniczo pochylając się tak, żeby wyglądało, że atak wyrządził mu większą krzywdę niż w rzeczywistości.
Poczekał jedynie, aż eksteriotyk znajdzie się na tyle blisko, na ile potrzebował jego obecności, żeby odpowiedzieć na natarcie i pozwolił mu wykonać zamach, by w ułamku sekundy odbić się od ściany i trzymając się nisko dosłownie rzucić całym ciężarem na człowieka. Bez taktyki i finezji? Trevor gardził tą drugą rzeczą. Roko instynktownie spróbował uniknąć antagonisty, lecz dystans był nazbyt niewielki. Moment – tyle zajęło wąpierzowi sprowadzenie go do parteru i zaciśnięcie jednej dłoni na gardle, chociaż z jakiegoś powodu jedynie trzymał, póki co nie uniemożliwiając oddychania. Drugą chwycił go za głowę, w sposób niezwiastujący niczego dobrego.
- Chyba się nie polubimy – zasugerował z gniewnym grymasem na twarzy.
Aislin natomiast odkryła jedną, bardzo niemiłą dla niej rzecz. Po zlikwidowaniu, nawet chwilowym, jednego z przedstawicieli odmiennej rasy posłała w ranną wampirzycę jeden ze swoich pocisków, ale chociaż ten leciał idealnie w jej głowę, bez możliwości chybienia, odbił się od ściany. Sylwetka kobiety zafalowała, na krótko przed tym uśmiechając się w bardzo niemiły sposób, nim zaniknęła zupełnie. Na jej miejscu spoczywały te same zwłoki przykryte brudnym materiałem, które w domyśle miały leżeć pod ścianą. Kiedy ryża natomiast spojrzała w tamtym kierunku, nic tam nie było.
- Próbowaliśmy być mili – usłyszała za plecami. –Dlaczego ludzie lubią tak wszystko utrudniać?
Wampirzyca stała za rudą, jedną dłonią wciąż trzymając się za brzuch, drugą natomiast trzymając wymierzony w tancerkę pistolet. Była blada i drżała, wyraźnie wycieńczona, ale nie wyglądało na to, żeby miała przytomność przytępioną na tyle, żeby nie zdążyć wystrzelić w razie potrzeby na czas.
Cmoknęła z dezaprobatą, przechylając nieco głowę, żeby zerknąć na nieprzytomnego towarzysza za nimi, a w jej oczach na kilka chwil pojawił się po prostu czuła troska. Richie niejako poświęcił się, żeby iluzja wypadła przekonywująco. Gdy jednak przeniosła spojrzenie na lithoboliczkę, nie kryło się w nim nic oprócz niechęci. Czystej i niczym nieskrępowanej.
- Złe zagranie, Aislin – oznajmiła z prostotą. – Na twoim miejscu uważnie obmyśliłabym następny krok, jeśli nie chcesz, żeby mój kolega skręcił twojemu przyjacielowi kark.
Krótkim ruchem głowy wskazała na mężczyzn za nimi.
Powrót do góry Go down
Aislin
Kuruk
Aislin


Liczba postów : 77
Rasa : Homo sapiens
Imię : Aislin
Pseudonim : 'Ice'
Nazwisko : O`Keigwin
Wiek : 21
Waga : 64 kg
Wzrost : 180 cm
Specjalizacja : Lithobolia
Srebro : Lubi, a jakże...
Oręż : Walther PPS
Ekwipunek : Tusz do rzęs, błyszczyk, gumy do rzucia, prezerwatywy, Lucky Strike & zapalniczka.
Wygląd : Urocza dziewczyna o subtelnej urodzie i nieco dzikim spojrzeniu ciemnych oczu.
Ubiór : Sięgająca przed kolano oliwkowa spódnica, oraz lekko wycięta bluzka w kolorach ziemi, znakomicie podkreślają jej urodę. Odsłaniając dokładnie tyle ile trzeba.
Skąd : Feildhelm, Irlandia
Narodowość : Irlandka
Motto : Whenever you make a mistake, do it twice.
Awans : 12.09.2011r.

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimeSro Paź 12, 2011 8:04 pm

Czas zatrzymał się na chwilę, gdy w wylocie spluwy Aislin spostrzegła coś znacznie gorszego niż własną śmierć. Mówią, że wydając ostatnie tchnienie człowiek, może ujrzeć własne życie w ułamku sekundy, ale choć Irlandka żyła i w danej chwili miała się jeszcze dobrze, malująca się przed jej oczami wizja była jak najbardziej realna. Realna i bolesna. Jasne oczy mężczyzny wryły się w jej pamięć, niczym piętno i przez moment łzy zapiekły dziewczynę pod powiekami. Irracjonalne w tym momencie uczucie, na moment odebrało jej oddech, by po chwili z niejasnych przyczyn zacząć dodawać energii.
Nie żałowała. Każda próba, słowo, decyzja wszystko co uczyniła w ciągu ostatnich 48h było tak szczere i prawdziwe, że nie mogła. Gdyby cofnąć czas postąpiła by dokładnie tak samo, co nieubłaganie sprowadziłoby ją w to miejsce. Zakładając istnienie Boga, mogłaby czuć się nawet rozgrzeszona, bo jedynym jej przewinieniem była może zbytnia naiwność i nadmierna chęć udzielenia pomocy, a choć nie była wszechwiedząca, w tym momencie podejrzewała, że mimo dziwnego z pozoru przełożenia chęci na czyny, jej intencje były najczystsze wśród tych prezentowanych przez wszelkich nadnaturalnych w promieniu przynajmniej 10 km, jeśli nie w tym całym przeklętym mieście. O ironio zakochała się... Kącik nasyconych czerwienią warg uniósł się lekko, gdy ryża zdała sobie sprawę ze swych dziecinnych pobudek, a następnie jej twarz zbladła, bo ta mało przyjemna prawda miała kilka możliwych i równie przykrych w tej sytuacji finiszy.
Gdyby wyszła... miałaby szansę przeżyć, problem leżał w tym, że po takim pokazie wyjście oznaczało zamknięcie sobie jedynej drogi jaką chciała jeszcze podążać, a w tym wypadku śmierć prezentowała się znacznie okazalej, ba istniała nawet szansa, że Saoirse poczułby jakiś zawód i pretensje w stosunku do kolegów, co było w pewien chory sposób krzepiące. Czarny humor, który podstępnie zakradł się do jej umysłu wygodnie usadowił się na tronie, wiodąc prym wśród myśli nadnaturalnej. Gdyby jakimś cudem zgodnie z planem udało się ich spacyfikować, mogłoby to przynieść pewne korzyści trójka może by jej i nie lubiła, ale odstawienie ich pod bezpieczny adres dawało nikłą nadzieję, na wybaczenie uzasadnionego - głupotą krwiopijców - użycia przemocy. Bo co do faktu, że byli głupi nie było najmniejszych wątpliwości. Iloraz IQ, jak najbardziej u nich wysoki nie przekładał się na pewien rodzaj życiowej mądrości – darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby... a przecież Aislin w dość desperacki sposób starała się ocalić ich przed konsekwencjami, ich własnych mało trafnych decyzji. W dupie miała nawet, że jest wykorzystywana, bo zdawała sobie z tego sprawę jeszcze przed uświadamiającym wykładem Alexandry. W tym wypadku chciała być... Wiedziała jak wyjść cało z tej sytuacji, czuła to instynktownie, jakby lata spaczonego nienawiścią do innych ras wychowania w końcu przyniosły efekt. Wiedziała, że dałaby radę, z pomocą lithoboli powstrzymać pocisk jeszcze nim opuściłby lufę i najprawdopodobniej zabić w ten sposób Alice, gdyby tylko ta nacisnęła na spust, nie miała znaczenia jej iluzoryczna zdolność, bo raz ujawniona traciła w tym momencie na zaskoczeniu, buzująca w ryżej energia dosłownie pożerała ją od środka, niczym radar wskazując pozostałe źródła mocy w pomieszczeniu, a że wampirzyca użyła swojej, jej sygnatura stała się o wiele bardziej wyraźna. Być może Kuruk byłaby nawet w stanie ocalić Matta, choć to działanie kosztowałoby ją utratę olbrzymiej dawki swojej własnej energii. Cóż... sprawy potoczyły się jednak inaczej... A Aislin wbrew dyktowanym przez emocje podszeptom, nie wykonała nawet ruchu, gdy jej wnętrze wypełniło się bezgranicznym żalem, wywołanym zawodem jaki w swoim mniemaniu sprawiła komuś bliskiemu.
Co ciekawe cały ten przeżywany przez tancerkę emocjonalny mętlik, wszystkie myśli, obrazy, a nawet skrywane dotąd uczucia, wbrew woli dziewczyny stały się udziałem kogoś jeszcze. Mocno zraniona i szukająca oparcia psychika, w nieświadomy sposób połączyła bowiem umysł człowieka, ze stojącą naprzeciw wampirzycą, choć ryża zupełnie nie zawała sobie z tego sprawy. Silne połączenie na moment niemal zamieniło jaźnie pozwalając antagonistce odczuć dość wyraźny obraz, jakby na moment sama stawała się pogrążoną w myślach rudą dziewczyną, przed której oczami stały obrazy zgoła inne niż rozgrywająca się obecnie scena. Taniec, pożar, wilkołak, ale przede wszystkim pokryty tatuażami celt, kontaktowi z którym towarzyszyły przyjemnie rozluźniające odczucia, a to wszystko przeplatane możliwymi rozwiązaniami obecnej sytuacji. Nawet w momencie gdy Kuruk podjęła decyzję, dosłownie uśmiercając swoje wnętrze, ten sam ból poczuć mogła druga strona, jakby ktoś na siłę zabierał sobie samemu serce. Gwałtowne ucięcie wizji Irlandka przypłaciła, chwilowym wypraniem z emocji, co na jej łagodnym dotąd obliczu zaowocowało beznamiętnym wyrazem twarzy, mogącym oznaczać dosłownie wszystko, choć stojąca naprzeciw Alice nie mogła być tym w pełni zaskoczona, co zapewne nie przekładało się na zrozumienie.
– No dalej strzelaj... czekam... wyświadczysz mi przysługę. - dało się słyszeć cichy i jakoś dziwnie pusty głos dziewczyny, a jej umysł wypełniło jedno tylko odczucie. Żałowała, że podczas próby uratowania jej życia nieśmiertelny został tak dotkliwie raniony... żałowała, że nie spełni obietnicy, ale choć Alice mogła pogratulować sobie trafnego ujęcia, że dziewczyna nie zna całej prawdy, w tym momencie musiała wycofać się ze stwierdzenia, że śmiertelniczka błądzi we mgle. Cele nadnaturalnej były klarowne, oparte na twardych podstawach i z pewnością nie były naiwne. Dziewczyna nie przyszła żeby ratować siebie, a decyzję o udzieleniu pomocy wampirom podjęła nie ze ślepej wiary, czy chęci ocalenia. Zaufała jednostce, szanując jej wnętrze i znając targające nią wątpliwości, a jednocześnie godząc się z konsekwencjami tej decyzji.
Powrót do góry Go down
Matt
Roko
Matt


Liczba postów : 33
Rasa : Człowiek
Imię : Matt
Nazwisko : Murphy
Wiek : 27 lat
Waga : 79kg
Wzrost : 191cm
Specjalizacja : Eksterioryzacja
Oręż : Nóż sprężynowy
Ekwipunek : Papierosy, zapalniczka, apaszka, talia kart, trochę drobnych.
Wygląd : Krótkie i gęste czarne włosy, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem, ciemne oczy (zwykle zakryte okularami przeciwsłonecznymi), dwa kolczyki w brwi, tatuaż na szyi i ramieniu.
Ubiór : Czarny kapelusz, skórzana ramoneska, czarny podkoszulek, potargane dżinsy w odcieniach szarości i glany.
Skąd : Feidhelm
Narodowość : Irlandyczk

Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitimePią Paź 14, 2011 6:31 pm

Nie żeby spodziewał się bardziej korzystnego obrotu spraw, ale... Tak, właściwie to się spodziewał. Och, doskonale zdawał sobie sprawę z błędów, które osobiście popełnił i absolutnie się nimi nie przejmował. Może tylko trochę żałował, że nie zdążył bardziej poharatać twarzy Trevora, gdyż ten wyjątkowo działał mu na nerwy. Próbował uniknąć nagłego ataku, ale bądźmy szczerzy - nonszalancja i beztroska nie są najlepszymi sprzymierzeńcami w trakcie walki z, jakby nie patrzyć, dość niebezpiecznym przeciwnikiem. Tak więc nawet niespecjalnie się zdziwił, kiedy uderzył plecami o twardą podłogę.
Upadek wydusił z niego całe powietrze, które dzięki ciężarowi wampira ani myślało powrócić do Matta. Przez dłuższą chwilę Murphy był totalnie zdezorientowany. Zresztą, nawet kiedy to minęło, jego sytuacja niewiele się poprawiła. Ręka na jego gardle i druga trzymająca za głowę raczej nie pozostawiały wątpliwości w kwestii, kto jest w danym momencie panem sytuacji.
Matt jakoś niespecjalnie się tym przejął.
- Nie sądzę - przyznał z krzywym uśmiechem.
Przez chwilę liczył na to, że Aislin idzie choć nieco lepiej. Nie z troski o jej życie, czy też - w dalszej perspektywie - o swoje. Chodziło raczej o czystą przekorę, chęć dopieczenia bandzie niedorozwiniętych wampirów, którzy nie rozumieją, co to znaczy "Przybywamy w pokoju, ruszcie się, bo nie chce nam się tu siedzieć." W pokoju? Już właściwie zapomniał, że w teorii przyszli tu, aby im pomóc. Ciężko się dziwić, wszak wszelkie zajścia jak dotychczas na to nie wskazywały, a i on od samego początku był niezbyt pozytywnie do pomysłu nastawiony. Jak zwykle jego defetyzm się sprawdził i niezbyt go to bawiło.
Na sukcesy Aislin przestał liczyć kiedy usłyszał głos wampirzycy - czyli dość szybko. Słowa jednak okazały się nieistotne. Grożąc odebraniem komuś życia trzeba być najpierw pewnym, że komuś na tymże życiu zależy.
Murphy uśmiechnął się paskudnie patrząc na Trevora. Cóż, jemu nie zależało.
Nie miał pojęcia, co zamierza Aislin. Nie bardzo widział też rozwiązanie, w wyniku którego oboje wyszliby z tej kabały cało. Z drugiej strony, Murphy rzadko kiedy przejmował się końcowymi efektami, toteż nie miał wprawy w strategicznym planowaniu.
Co dziewczyna zamierza dotarło do niego wraz z jej słowami, wypowiedzianymi prosto i dobitnie. Ciężko powiedzieć, czy był jej podejściem zaskoczony, ale chyba tak. Przywykł już do tego, że ludzie w większości prezentują zadziwiające przywiązanie do swojego życia, choćby było nic niewarte. Nie znał oczywiście przyczyn takiej postawy - i całe szczęście, gdyż prawdopodobnie nie byłby w stanie ich pojąć i uznałby je zwyczajnie za skrajnie idiotyczne. Podejrzewał co prawda, że pobudki Kuruk są całkowicie odmienne od jego, musiał jednak przyznać, że w tym momencie faktycznie stanowili dobraną parę. Parę nie mających ochoty na czczą gadaninę desperatów, gotowych - z różnych powodów, ale jednak - bez większego żalu pożegnać się z życiem.
Uroczo.
Przemknęło mu przez myśl, że powinien teraz wybuchnąć obłąkańczym śmiechem i zrobić coś niewiarygodnie głupiego, dowodząc swego szaleństwa. Cały problem z Mattem polegał jednak na tym, że nie był wariatem. Czasem odnosił wręcz wrażenie, że jest jedną z nielicznych chodzących jeszcze po ziemi normalnych osób. W związku z tym nie wybuchnął śmiechem, i tylko ręka, w miarę możliwości, powędrowała w stronę kieszeni z zamiarem wyjęcia noża i wbicia go Trevorowi ot, choćby w udo.
Tak, to by go w pełni usatysfakcjonowało.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Stary most - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stary most   Stary most - Page 2 I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Stary most
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Stary cyrk

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Restless :: ...Irlandia ~ Feidhelm :: -
Skocz do: